Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

niedziela, 6 marca 2016

Bezsens

Do dzisiejszego wpisu przekonał mnie mój "orzeszek laskowy" :P mówiąc, że powinnam pisać. Raz rozpoczęte trzeba prowadzić do przodu, do końca...

No tak, ale czy ze wszystkim tak jest? Czy wszystko co się rozpocznie trzeba doprowadzić do końca? Może i tak, ale kiedy wiadomo, że on nadchodzi? Kiedy wiadomo, że dana sprawa, sytuacja powinna zostać przerwana, zakończona?

Odpowiedzią na te pytania jest tytuł postu...

Bezsens...



I taka właśnie jest prawda. W momencie kiedy bezsens staje się widoczny, a tym samym uciążliwy i przygnębiający trzeba powiedzieć STOP, wysiąść z tego pociągu i wsiąść do innego. Chyba, że komuś podoba się wegetacja. Chyba, że pasuje tkwić w zawieszeniu. W czymś pomiędzy. W czymś pomiędzy TAK i NIE, pomiędzy MAM i NIE MAM. Na jednej ze stacji pomiędzy punktem wyjściowym, a docelowym nie zwracając uwagi na możliwość wyboru innej podróży. Nie zwracając uwagi na mijające pociągi...
Lecz uważam, że nie powinno tak być, bo...



Zbyt często kurczowo trzymamy się czegoś, co Nam nie służy. Zbyt często próbujemy na siłę tkwić w czymś, co nie ma prawa przynieść upragnionego finiszu. 

I tak godzimy się, poniekąd (bo czasem nieświadomie), na kłamstwa, zdrady, oszustwa. Godzimy się na kłótnie czy brak szacunku. 
Możecie teraz powiedzieć, że nieprawda. Że nie mamy wpływu na to jak potraktuje Nas druga osoba. I tu się zgodzę jak najbardziej. Za to polemizować będę odnośnie sytuacji, kiedy wybaczamy... Raz, drugi, trzeci.. 
A wybaczamy z różnych powodów. Z miłości, zapewniania, że to się nigdy nie powtórzy czy po prostu przyzwyczajenia już do danej sytuacji. Często wybaczamy dlatego, że trudnym jest przesiadka do drugiego pociągu. Mimo wszystko to rezygnacja z czegoś do czego już przywykliśmy. Jakiegoś rodzaju stabilizacji czy rutyny. Pewności, że jednak jakaś podróż jest, nieważne, że z postojami co kawałek. 

I to jest przerażające. Przerażająca jest ilość osób "godzących się" na przemoc w domu, dyskryminację w otoczeniu czy złe traktowanie w pracy. Przykładów jest masa. Przerażające jest, że często mamy wpływ na to, a nie robimy z tym praktycznie nic. Szukając kolejnych wymówek dla siebie, że przecież nie można zrezygnować, szykujemy sobie sznur na szyję. I tylko czekać, aż ktoś, bez mrugnięcia okiem, popchnie ten stołek, na który sami weszliśmy. Tylko czekać aż Nasza droga zacznie zmierzać do punktu docelowego innego, niż ten, który wybraliśmy. A punktem tym będzie zagłada. 
Będzie dotarcie do miejsca, z którego nie ma już ucieczki ani pociągu powrotnego. Niektóre trasy, wybory to wycieczka w jedną stronę...
Lecz do pewnego momentu mamy jeszcze szansę na przesiadkę...

Dlatego...


"Można przegrać lub wygrać, ale nie można, do cholery, rezygnować."
- Marek Hłasko, "Wilk"

Od małego uczymy dzieci umiejętności radzenia sobie z porażką. Uczymy ich, że nie zawsze się wygrywa i przegrać też trzeba umieć. Bo w życiu często tak właśnie jest. Więc czemu sami, we własnych decyzjach, o tym zapominamy? Dlaczego często nie potrafimy odpuścić i przyznać się sami przed sobą: "złą drogę jednak wybrałam/em"? 

Poza tym, wygrana czy przegrana zawsze jest kwestią punktu widzenia. Ważnym jest nie zagubić siebie w tym wszystkim. Siebie, swoich zasad i wartości, a przede wszystkim własnej godności i poczucia kontroli Nad własnym życiem. Ważnym jest wierzyć, że w tej grze o szczęście jesteśmy w stanie wygrać. I dążyć do tego.

Tak więc kończąc mój post, mam do Was, moi drodzy czytelnicy, kilka słów.
Proszę byście zastanowili się nad własnym życiem i Waszą rolą w nim. By któregoś dnia nie obudzić się z żalem do siebie. Żalem, że nie skorzystaliście z tej przesiadki...

Pozostawiam Was z pewnymi przemyśleniami i mam cichą nadzieję, że po zastanowieniu, podejmiecie słuszne decyzje. Decyzje, które Wam maja nieść szczęście... Bo...



Pozdrawiam
PannaEM