Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

poniedziałek, 23 września 2013

Złość

Po dobrych nastrojach, pozytywnych postach, przyszła kolej na trochę inną tematykę heh. Zwykle wpisy są albo pozytywne albo bardziej nostalgiczne, czasem smutne, dołujące, z masą znaków zapytania. Więc dlaczego nie może być też pełen złości i frustracji? Po to właśnie jest mój blog, by wyrzucać myśli i emocje, które meczą.

Tak. Właśnie to ostatnio mną targa. Wielka złość na wszystko co mnie otacza. Na ludzi, na sytuacje. Czasem stoję z boku, przyglądam się i nóż w kieszeni się otwiera. Życie ostatnio zaskakuje we wszelaki sposób. Raz dobrze, pojawia się światełko w tunelu i uśmiech na mojej twarzy. Gdy zaczyna się już w miarę pomyślnie układać, człowiek wstaje i zaczyna ruszać na przód z nadzieją, że będzie już lepiej... A tu znów dostaje kolejnego kopniaka i upada. Sytuacje się odwracają, ludzie po raz kolejny zawodzą, wzbudzają złość, niechęć i żal. 

I ta cała złość rośnie w człowieku, zbiera się, kumuluje... Przychodzi moment, gdy nic już nie potrafi cieszyć. Wszystko denerwuje i wkurza. Na pozytywne sytuacje pojawia się namiastka uśmiechu, ale czeka się już, przygotowuje na kolejny cios. I to przeradza się w taką wegetację, próbę przetrwania, przemknięcia przez życie niezauważonym, byle jakoś, byle do przodu.
Ale czy aby na pewno jest to droga na przód? Czy to nie jest jak to rondo życia, o którym kiedyś pisałam? Kręcenie się w kółko? To życie zmienia się wokół, sytuacje. To krajobrazy się zmieniają, lecz nie droga. 

Dziwne? Paradoksalne? Owszem. Nawet powiedziałabym, że i żałosne. 
A może niesprawiedliwe? Ludzie, przez których doświadczamy wielu nieprzyjemnych sytuacji idą sobie spokojnie przed siebie, nie patrząc wstecz, na innych. Depczą i niszczą, wzbudzają złość i rezygnację do ludzi i życia. Nie zdając sobie sprawy z tego co robią. Nie zdając sobie sprawy jak bardzo przez to upośledzają świat. Jak wiele złego zaszczepiają w ludziach niszcząc w nich całą radość, namiastkę nadziei i dobra, które jeszcze gdzieś tam na dnie pozostało. 

I jaka przyszłość nas czeka, pytam się, jaka? Gdy w koło tacy ludzie. Ludzie bez sumienia, bez głębszych uczuć i wyobraźni. Jak żyć w świecie, gdy dla wielu z nich najważniejszym jest własna wygoda, egoizm i unikanie odpowiedzialności za własne czyny? Jak żyć w świecie pełnym nienawiści, przepychanek i zawiści?

Nie wiem. Nie znalazłam jeszcze na to sposobu. Jeden powie, że na zło powinno odpowiadać się dobrem. Drugi doradzi: "oko za oko". Sprawdziłam obie te opcje i stwierdzam, że żadna z nich nie jest odpowiednim wyjściem na dłuższą metę. Odpowiadając dobrem na zło, tym bardziej jest się wykorzystywanym i deptanym. Czasem mam wrażenie, że to może nie mieć końca. A próbując brać odwet i odpowiadać tym samym, zaszczepia się w sobie negatywne emocje i staje się takim samym jak oprawca. Więc jak? Jak zmienić tą sytuację? Jak otworzyć oczy?

Nie wiem, nie wiem i jeszcze raz nie wiem. Na siłę nic się nie da zrobić. 
I dalej stoję w martwym punkcie, przepełniona złością (nie mylić z nienawiścią) nie wiedząc w jaki sposób się podnieść i coś zmienić...

Pozdrawiam
PannaEm

piątek, 13 września 2013

Z serii "Dla Was" - Dla Małej (O)

Posty w tym temacie troszkę utknęły w martwym punkcie. Postanowiłam to nadrobić i dziś wpis dla takiej jednej miłej, sympatycznej i przekochanej osóbki :)

"Dla O"

Tak Olu, przyszła pora na Ciebie i na parę słów o Tobie :*
Poznałyśmy się prawie 3 lata temu w trakcie jednej z moich audycji na radiu internetowym. Od razu złapałyśmy wspólny język. Mimo różnicy wieku, nadawałyśmy na tych samych falach. Nie spodziewałam się, że taka luźna znajomość może przetrwać i przerodzić się w coś tak trwałego :)

Zaskoczyłaś mnie wtedy wielkim optymizmem, radością życia, otwartością i dojrzałością jak na swój wiek. Rozmowy na czacie, na skype, zarwane noce heh. To był bardzo fajny początek tego co jest teraz, przyjaźni :)

Jak w każdym takim wpisie, staram się przedstawić co cenię sobie u Was, u osób mi bliskich. Tak więc Mała (jakoś to przylgnęło mi do Ciebie:P) co ja mogę napisać o Tobie?

Jesteś wspaniałą i wyjątkową osobą, która potrafi wiele wnosić dobrego, która potrafi zarażać radością, optymizmem, nutką młodzieńczości i szaleństwa. Osobą z bardzo bogatym wnętrzem, wielką wyobraźnią życiową, wrażliwością i samozaparciem w dążeniu do szczęścia. Podziwiam Cię za to. Podziwiam Cię obserwując, jak kolejno doświadczasz swoich, czasem nowych, czasem kolejnych sytuacji, i radzisz sobie z nimi. Uparcie dążysz do celu, chwilami może się zatrzymasz, podobnie jak ja. Ale masz otwarty umysł, chłonny i chętny do zdobywania wiedzy jak i słuchania rad, brania poprawki na błędy i ich niepowielania. To chyba cieszy mnie najbardziej. To, że potrafisz słuchać, to, że cokolwiek napiszę, nigdy nie odbierasz tego źle, a wnioski wyciągasz bardzo szybko. Patrzę na Ciebie i pojawia się uśmiech na mojej twarzy :)
To Twoja osoba, bardzo często, jest motorem w moim pisaniu na blogu. Nasze rozmowy, wiele moich pomysłów czy rozkminek. To Twoja osoba wniosła w moje życie wiele zmian, innego podejścia do wielu spraw, jak i ich zrozumienia. To Twoja osoba nauczyła mnie również poniekąd pokory i łagodności, głębszego zastanowienia się nad pewnymi rzeczami i odczuciami.

Traktuję Cię jak młodszą siostrę, której nie mam. Czasem może się wymądrzam i próbuję Ci matkować heh, ale to może właśnie z racji różnicy wieku :P 10 latek, niby dużo, a czasem tak mało. Ale takie moje matkowanie zawsze spowodowane jest jednym... Tym, że martwię się o Ciebie i nie chciałabym, byś popełniła pewne błędy, błędy, które ja popełniłam, a których nie musiałam. Bardzo często przypominasz mi mnie, gdy byłam w Twoim wieku. Lecz jest ta różnica, że ja nie potrafiłam uczyć się na cudzych błędach, uparcie popełniałam swoje, uważając, że tylko w ten sposób mogę się czegoś nauczyć. I to był poniekąd błąd, z którego, myślę, Ty zdajesz sobie sprawę. Potrafisz nie tylko słuchać, ale i bardzo dobrze rozumiesz moje intencje. 

Wyjątkowo w tym poście wspomnę także o innej osobie, dla Ciebie bardzo ważnej, która również wiele mnie uczy. Która sprawia, że całkowicie inaczej postrzegam podejście tej drugiej strony. Tak, chodzi o Twój związek i osobę R :)
Patrzę na Was, w sumie praktycznie od początku Waszej znajomości i podziwiam to, co Was łączy. Podziwiam jak sobie radzicie, obserwuję jak się docieracie, poznajecie siebie. Patrzę z uśmiechem jak oboje walczycie o Wasze wspólne szczęście i to jest piękne. Czasem dochodzi do nieporozumień, jak w każdym związku, ale widzę w Was obojgu wielkie zaparcie i miłość.
 Dziękuję Wam obojgu za słowa, które ostatnio usłyszałam/przeczytałam od Was z osobna :) Dziękuję za docenienie mojej osoby, jak i za to, że pozwalacie mi byś obserwatorem i świadkiem czegoś tak pięknego, co jest dla mnie też pewnym doświadczeniem. Czegoś co daje mi nadzieję, że jednak szczęście jest obecne, a miłość możliwa do zdobycia. 

Z tego miejsca, z racji tego, że niebawem mija Wam pół roku ;) chciałabym Wam życzyć dużo szczęścia, wspólnych radości i wiele zrozumienia. Byście dbali o to co jest między Wami, tak jak do tej pory. Byście nie zagubili, nie zapomnieli oboje o tym co jest najważniejsze i nie pozwolili, by cokolwiek mogło to zniszczyć. Trzymam za Was kciuki kochani :) :* Mam nadzieję zatańczyć na Waszym weselu ;)
A Tobie "R" dziękuję, że poniekąd pomogłeś mi i Oli spotkać się, planowałyśmy to pierwsze spotkanie już długo długo heh :P A Ty, po prostu wpakowałeś ją w samochód i przywiozłeś do mnie :) Dziękuję.

I na koniec Olu. Wielkie podziękowania dla Ciebie za to, że po prostu jesteś. Bardzo się cieszę, że nasze drogi się zeszły i mam nadzieję, że to wszystko to początek przyjaźni, która przetrwa próby czasu. Bardzo bym tego chciała :)
Dziękuję i kocham :*



Pozdrawiam
PannaEm

czwartek, 12 września 2013

Z serii "Dylematów ciąg dalszy i dalszy i ..."

Miał być post w całkiem innym temacie, powstała wersja robocza, ale brakło odpowiednich słów do jej skończenia. Za to doszedł inny, dość gnębiący "problem", z którym borykam się od wczoraj, który zaprząta moje myśli i nijak nie mogę się go pozbyć.

Przeszłość... Słowo, które wciąż odbija się echem w mojej głowie, wciąż powraca, wciąż o sobie przypomina. Przeszłość... Czas, którego nie da się cofnąć, nie da się wrócić do niego i zmienić. Momenty, sytuacje, odczucia, które odeszły, które pozostawiły trwały ślad po sobie, które kładą cień na wszystko inne. Przeszłość...

Rodzi się masa pytań i dylematów. Co z nią zrobić, jak przejść do porządku dziennego z tym wszystkim, czego zmienić się już nie da? Jak się uporać z sytuacjami, doświadczeniami i wspomnieniami, które nie pozwalają ruszyć na przód? Które nadal, wciąż, nieustannie powracają i przypominają o sobie?

I w tym momencie właśnie stoję przed takim dylematem i nie wiem co zrobić. Czy wrócić, spróbować po raz kolejny zamknąć pewien rozdział rozdrapując go czy po prostu olać, nie wracać, próbować zapomnieć. Po prostu żyć, nie wracając myślami do tego. 
No tak, gdyby to było takie proste. Gdyby takie proste było wymazać pewne myśli z głowy, by jej nie zaprzątały. Cholera, czemu to nie jest takie proste :/ Czemu niewyjaśnione do końca sprawy tak bardzo potrafią siedzieć w człowieku. Czemu tak po prostu nie mogą odejść w niepamięć.
Może dlatego, że mimo wszystko zawsze już będą częścią teraźniejszości i przyszłości. I nie mówię już teraz o tym czego mnie doświadczyły i nauczyły, a o tym, że pewne sytuacje zostawiają po sobie tak namacalny ślad, że nijak nie jesteśmy w stanie o tym zapomnieć. I co pozostaje?

Na to jednoznacznej odpowiedzi jeszcze nie znalazłam...

Pozostawiam post niedokończony. Może dla Waszych komentarzy, może ktoś z Was podsunie mi jakąś myśl, która rozwiąże moje dylematy, a może ja sama w końcu dojdę do odpowiednich wniosków...

Pozdrawiam
PannaEm