Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

środa, 22 maja 2019

Szczęścia, chwilki i chwilunki

Przynajmniej jeden post w miesiącu, przynajmniej jeden post w miesiącu... Będę to powtarzać jak mantrę :P 
Pomijam fakt, że to drugie podejście, a organizację czasu raz za razem pięknie szlag trafia ;] Brawo ja.
Ale cóż, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Kolejny miesiąc leci jak z bicza strzelił. Kolejny miesiąc pełen emocji...

Ale dziś nie o negatywach. Dziś nie o emocjach niszczących. Dziś coś całkiem innego. A może to już było? Nie wiem, mój blog przez lata zebrał masę różnych tematów. Niektóre powtarzały się, inne mimo podobnego przekazu rozwijały się do całkiem nowych wniosków. Zatem o czym dziś?

Otóż dziś na tapetę bierzemy takie coś co się zowie szczęście. Takie coś co wzbudza na Naszej twarzy uśmiech. Takie coś co pozwala nam przetrwać brutalność tego świata. Takie niby nic, a jednak wielkie coś. Dla niektórych nieuchwytne, inni biorą je garściami... W czym tkwi szkopuł? Do tej pory sama nie potrafiłam tego pojąć. Sama nie potrafiłam zrozumieć dlaczego jednym super się układa, inni mają wciąż pod górkę. Dlaczego jedni mogą powiedzieć, że są szczęśliwi, a inni nie...

I nagle mnie olśniło...

"Szczęście przychodzi wtedy, gdy przestaje się na nie czekać"

Banalne prawda? Wystarczy jedynie przestać na nie czekać. Wow, proste jak budowa cepa. Ale czy na pewno? Czy tak łatwo jest po prostu przestać czekać? Czy łatwe jest odrzucić te skrywane pragnienia i poczekać? Przecież szczęściu często trzeba dopomóc. Przecież samo tak nagle się nie pojawi... A może jednak.

Może po prostu trzeba pozamykać wszystkie drzwi, te otwarte i te ciut uchylone. Może trzeba raz na zawsze rozliczyć się z własnymi demonami. Może trzeba usiąść i powiedzieć sobie "akceptuję to co jest". Opróżnić swoją szklankę całkowicie. Poczuć się dobrze z samym sobą. Przestać uzależniać własnego szczęścia od innych ludzi. Przestać szukać na siłę...

Jak to mówią, najpiękniejsze chwile w życiu często przychodzą niezapowiedziane...
One nie wpadną z hukiem przez otwarte drzwi, ani nie będą dobijać się do okien. Cichutko wślizgną się przez tyle drzwi, niezauważone. Przycupną w kąciku i poczekają na odpowiedni moment. Bacznie obserwując nas pijących kawę i wyglądających ich usilnie przez okno. I poczekają...

Poczekają aż będziemy gotowi. Gotowi, by je przyjąć w odpowiedni sposób. Z lekkim dystansem, niedowierzaniem, z nutką wahania.

"Czy aby na pewno? Czy aby to do mnie? Może pomyliły adres?
A jednak nie, jednak to do mnie. Wow, siemaneczko. Chodźcie, zapraszam, rozgośćcie się. Ojj, jak się cieszę. Kawki, herbatki, ciasteczko? Gdzie byłyście? Co tak długo? Już przestałam mieć nadzieję... Ale co, ja nie zamawiałam szczęścia. Ono jest przereklamowane. Gonimy za nim, a jego nawet na horyzoncie nie ma. Szczęście to bujda... 
Ale jak to? Jest tutaj?! Ale jak, dlaczego? Skąd?..."

W pogoni za tysiącem spraw, wydaje nam się, że i o szczęście trzeba zawalczyć. Że trzeba wydzierać je na siłę, na przekór losowi. Że to działa na takich samych zasadach jak walka o pieniądze, karierę czy dobrobyt. Że wystarczy chcieć...
Myślę, że ze szczęściem jest trochę inaczej. Ono musi samo przyjść. Musi samo stanąć przed nami, a to my musimy zdecydować czy naprawdę chcemy je przyjąć. Z całym dobrodziejstwem jakie niesie. Z wewnętrznym spokojem, akceptacją i ukojoną duszą. 

Wszystkie sytuacje, których doświadczamy w życiu przygotowują nas do tej chwili. Do chwili, gdy w kąciku Naszej kuchni, lekko skulone, czeka na nas szczęście. Czeka aż je zauważymy. Czeka aż będziemy potrafili je docenić. Czeka aż z lekkim uśmiechem na twarzy poczujemy je w sercu. Rozsiądzie się ono wygodnie i zostanie, jeśli tylko zechcemy...

Dzisiejszy post chciałabym zadedykować dwóm osobom. 

MAŁEJ, której szczęście chyba chwilowo schowało się pod szafkę i uparte nie chce wyjść. Zawzięta bestia. Trzeba poczekać... Poczekać aż "odbrazi się", a Ty otworzysz dla niego serducho. Tylko, żeby nie trwało to za długo, bo szkoda, żeby tak samo siedziało :* <3

I HARCERZOWI, który swoją osobą pokazał mi, że i ja zasługuję na szczęście. Pokazał mi gdzie ono jest. I mimo, że siedzi jeszcze skulone i niepewne, ale jest. Już je widzę i uczę się powoli jak je oswoić i przyjąć. Małymi kroczkami, by go nie spłoszyć. Tak na marginesie pokazał również mały trik, jak je mnożyć i dzielić :)
Tak więc dziękuję. Za te godziny rozmów, tysiące wymienionych wiadomości i kilka niedospanych nocy ;) Nie zdawałam sobie sprawy z wielu rzeczy. Nie zdawałam sobie sprawy, że to takie proste.
Dziękuję za cierpliwość w nabijaniu mi do głowy rzeczy, które wydawały się poza moim zasięgiem i mam nadzieję, że wspólnie z moim szczęściem usiądziemy przy stole i napijemy się porządnej kawki :D
Teraz widzę, że to możliwe :)
I mimo, że nie rozwiązuje to moich problemów, na pewno ułatwi je pokonać. Doda siły i motywacji, by walczyć dalej. Ze wszystkim innym co przyniesie los...


Pozdrawiam wszystkich odwiedzających mojego bloga i życzę, by każdy z Was znalazł swoje małe szczęście, o które będzie mógł dbać :)

Pozdrawiam
PannaEM