Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

piątek, 30 sierpnia 2013

Zrozumienia ciąg dalszy

Miała być przerwa w pisaniu i to dość dłuższa. Tak, taki był plan. Odciąć się, może trochę zagłębić w swoim smutku. Ale plany, jak to plany, często ulegają zmianie ;)

Dziwne. Tematy na posty same się pojawiają, słowa same zaczynają płynąć, a wnioski same się nasuwają. Czas, który chciałam poświęcić sobie na odetchnięcie, złapanie dystansu do wielu spraw, okazał się czasem, w którym, jak za dotknięciem magicznej różdżki, zaczęłam całkowicie inaczej postrzegać pewne sprawy i wiele rozumieć. Wystarcza mi jedna rozmowa z daną osobą, by ze spokojem popatrzeć na wszystko z innej perspektywy. Chyba bardziej pozytywnej. 

Hmm. Tak, myślę, że tak. Jest to zdecydowanie bardziej pozytywna strona mojego myślenia. Słowa, które kiedyś były dla mnie krytyką, czymś co mnie irytowało i wzbudzało we mnie kontrę, teraz są dla mnie bodźcem do przemyślenia i zmian. Patrząc na te wszystkie negatywne gesty w moim kierunku, nie zauważałam pozytywnych, tych życzliwych i wyrozumiałych. Mam wrażenie, że w pewnym momencie chciałam tak bardzo na siłę "wydrzeć" uznanie od innych, zainteresowanie i docenienie, że przestałam je zauważać. Paradoks? Pewnie tak. Czasem, gdy na czymś nam mocno zależy, gdy dążymy do tego, ujmę to "po trupach", tak bardzo zagłębiamy się w walce o to, że nie zauważamy momentu, w którym to osiągnęliśmy. Nie zauważamy drobnych szczegółów dążąc do czegoś większego i większego. Czegoś co ma pojawić się z hukiem i radykalnie zmienić nasze życie, ot tak, od razu, już, w tym momencie. I może się tak zdarza, nie wiem, nie znam tego z autopsji :P

Ale mój przykład? Może i śmieszny. 
Do tej pory moje nastroje skakały jak w kalejdoskopie. Z jednej skrajności w drugą. Chwile radości, optymizmu, by za chwilę pojawiły się pesymizm i dołek. Tak więc postawiłam na próbę odcięcia się, złapania dystansu. Przyszedł dziwny spokój i zrozumienie. Inna perspektywa, inne wnioski, odpowiedzi na wiele pytań. I ... Znak? Wracam ze spaceru z moim młodym, patrzę i oczom nie wierzę. Na chodniku leży 50zł heh. Może i głupie, zwykle nie przykładam wagi do jakiś znaków czy coś. No ale kurcze. Może właśnie w takich szczegółach powinniśmy zauważać, że jednak możemy zmienić swoje nastawienie. Może, a nawet na pewno, życie powinno składać się z takich momentów, gdy pojawia się uśmiech na naszej twarzy i wykorzystywać je. Nie mówię, by chodzić z nosem przy chodniku i szukać kasy heh :P Ale umieć docenić to dobre, co nas spotyka, nawet najmniejsze szczegóły. I umieć się z nich cieszyć. 

I to jest właśnie mój plan na najbliższy czas. Co z tego wyjdzie? Nie wiem. Mam nadzieję, że uda mi się dostrzegać coraz więcej i więcej pozytywnych rzeczy czy sytuacji, a przestać przejmować się porażkami i kopniakami od życia. 
Teraz możecie mnie wyśmiać za słowa, które napiszę, ale życie jest zbyt piękne, by je marnować. Ci, którzy nie zareagują na te słowa drwiącym śmiechem, a zastanowią się nad tym, są na dobrej drodze, by jednak docenić wszystko co ich otacza :)

"Szczęście jest obecne wystarczy nie zamykać oczu."

Pozdrawiam
PannaEm

wtorek, 27 sierpnia 2013

Spokój i zrozumienie

Nie planowałam posta w tym temacie. W ogóle nie planowałam na dniach pisać na blogu, chcąc pozbierać myśli. Ale pewna rozmowa, nawet nie powiem, że dała mi dużo do myślenia, a od razu podrzuciła mi wnioski i zrozumienie pewnej sprawy. Dziwne...

Nie chcę wdawać się w szczegóły tej sytuacji, bo nie o nie tu chodzi. Chodzi o to jak ciężko nam postawić się na miejscu drugiej osoby i zrozumieć. Zrozumieć jej zachowanie, którego nie akceptujemy, decyzje, które nam się nie podobały, kroki, za które mieliśmy żal. Mnie się chyba udało. Udało mi się (nie powiem w całości, lecz po części) popatrzeć na pewne sprawy oczami z tej drugiej strony. Odrzucić na chwilę swoje żale i złość. Oczyścić umysł i całkowicie racjonalnie do tego podejść. Wnioski? Szczerze mówiąc proste i banalne. Aż dziwne jak wiele do tej pory nie potrafiłam zauważyć i zrozumieć karmiąc się negatywnymi odczuciami i emocjami. 

Tak Olu, rozmowa z Tobą, wiele mi pokazała. Pokazała moje błędy, których wcześniej nie dostrzegałam. Pokazała jak wiele zniszczyłam będąc ślepa i głucha. Pokazała jak zagubiłam się w własnej złości i żalu do drugiej osoby za jej postępowanie. Stałam się sędzią... i katem? Nie wiem jak to ująć. A może to dobre porównanie właśnie. Oceniałam i brnęłam w zawiści myśląc, że mam prawo do osądu i wyroku. 

Nie wiem, może chciałam pokazać własną siłę? Może chciałam zagłuszyć głos swojego sumienia? A może po prostu pogubiłam się. Nie wiem. Biorąc na barki pewne sprawy, odpowiedzialność za nie, zagubiłam gdzieś całą swoją radość i wrażliwość. Stałam się chłodną i zawistną maszyną bez uczuć, zaprogramowaną tylko w jednym celu: NISZCZYĆ.

Przykre. Przez długi czas żyłam w zakłamaniu własnej osoby, myśląc, że nie godzę się na krzywdę, na zło, które widzę. Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo sama do tego zła się przyczyniłam. Jak wiele w moich krokach i decyzjach było złości, frustracji, zawiści. Tak jakby ktoś wymazał we mnie wszystkie dobre odczucia. Resztkami sił próbowałam wmówić sobie, że to dobre pobudki mną kierują. Stworzyłam swój własny świat, bańkę kłamstw i negatywnych uczuć, swój własny Armagedon. 

Dlaczego tak trudno było mi przyjąć to do wiadomości i zrozumieć? A kto tak łatwo i bezproblemowo umie przyznać się do własnych błędów, kto potrafi przyznać się, że to on sam okazał się zły i niesprawiedliwy? Chyba nikt tego nie lubi. Lecz, z bólem serca, przyznaję to otwarcie. Przyznaję się otwarcie do swojej winy.

Dlaczego to robię? Mimo upływu czasu, mimo, że sytuacja, której to dotyczy już dawno powinna przestać mieć jakiekolwiek znaczenie? Ponieważ chcę w końcu odciąć się od przeszłości. Przestać żyć nią i zacząć patrzeć w przyszłość. Ze spokojem. Tak. Pragnę tego wewnętrznego spokoju i do niego dążę. Przerabiam rachunek sumienia i odnajduję upragniony spokój...

"Nikt nie ma na własność wschodu słońca, który zachwycił nas pewnego wieczoru - ciągnął. Tak samo jak nikt nie może mieć na własność pochmurnego popołudnia i deszczu dzwoniącego o szyby ani spokoju, jaki roztacza wokół śpiące dziecko, ani też magicznej chwili, gdy fala morska rozbija się o skały. Nikt nie może mieć na własność tego, co na ziemi najpiękniejsze, ale każdy może to poznać i pokochać."
Paulo Coelho "Brida"

Ten post dedykuję Tobie Olu z podziękowaniami za otworzenie oczu, może nieświadomie ;) Ale dziękuję, że nasza rozmowa pomogła mi w kolejnym zrozumieniu siebie i ludzi. :*

Pozdrawiam
PannaEm

niedziela, 18 sierpnia 2013

Granice

Miałam zrobić sobie większą przerwę w pisaniu, ale dzisiejsza rozmowa natchnęła mnie do pisania na ten temat. Nawet kilka rozmów.
Niektóre ciężko mi ogarnąć. Powala mnie ludzka logika i podejście do życia. Ale nie o tym chcę dziś pisać.

Temat postu: "Granice".

Coraz częściej spotykam osoby z tym dylematem, zapytaniem. "Jak je pokonać", "Co zrobić, by coś zmienić", "Jak siebie zmienić". Masa pytań, masa wątpliwości. Już nie tylko moich...

I gdzie tu znaleźć odpowiedź? Jakiś złoty środek, odpowiedź ogólną? 
Nie ma takiej. Każdy z nas ma inną sytuację. Każdego problemy powinny być najważniejsze i każdy ma swoje granice, które powinien przekroczyć. Dlaczego w tym momencie, w czasach, w których żyjemy (że tak to ujmę), tak ciężko nam pokonywać własne granice? Dlaczego tak ciężko nam zaryzykować? Czemu odpuszczamy, choć czujemy, że potrafimy więcej, dużo więcej?

Ze strachu, cholernego strachu, z braku myśli głębszych. Często nie zastanawiamy się nawet nad sensem tego co nas otacza, często nie myślimy nawet o tym co mogłoby być, skupiając się na tym co było, czy jest. Bierzemy na siebie całą tą teraźniejszość, próbując pokazać, że tak jest, że nic nie da się zmienić. 

Za przeproszeniem "Gówno prawda" ;] Skąd takie słowa? Mój dzisiejszy nastrój odzwierciedla jedynie to, na co się nie zgadzam. To co mnie wkurza i dołuje. 
Wy!
Ja!
Tak. Patrzę na to wszystko, na Was przyjaciele, na Was ludzie obcy i  na siebie i ... Wolę nie kończyć tego zdania. Zbyt dużo we mnie frustracji i złości. Czemu? Bo nic nie robimy tak naprawdę. Wegetujemy, jakoś ciągniemy. "Jakoś to będzie"... taaa. Dobra. A gdzie marzenia? Gdzie to do czego chcielibyśmy dążyć? Odsuwa się. W ciemną noc, przestrzeń za nami, po to, byśmy znów, kolejnego dnia mogli sobie ponarzekać, że nic w naszym życiu się nie zmienia.

I nie zmieni się nic. Dopóki my sami czegoś nie zmienimy. Podejścia, otoczenia, ludzi, sytuacji (wymieniać tu można wiele), czegokolwiek...

Uczyńmy nasze życie NASZYM... nigdy tym, którego od nas oczekują inni...




Ten post dedykuję Tobie Krzysiu. Dlaczego? Dlatego byś uwierzył w moc swoich działań i słów, tak i swojej wartości.

Pozdrawiam
PannaEm

środa, 14 sierpnia 2013

Blog chwilowo zamknięty


Gdy człowiek zbyt długo krzyczy, lecz nikt go nie słyszy, w końcu przestaje już krzyczeć...


Chwilowa przerwa w blogowaniu na czas nieokreślony.
PannaEm

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Zagubienie cz.2

Powracam późnym wieczorem do wpisu, który przez cały dzień próbowałam sklecić w jedną, w miarę spójną całość. Czemu w osobnym poście? Choć wciąż masa znaków zapytania w głowie, wciąż przeważają "czarne" myśli? Może stąd, że czytając człowiek dochodzi do pewnych wniosków. 

Dziś ktoś napisał mi, że w poście pt. "Zagubienie" znalazł odczucia, które i nim targają. Które może przypisać sobie. Chcę zaznaczyć, że moje pisanie nie ma na celu dołowania, karmienia złymi emocjami. Chcę, by uświadamiało jak przed wielkimi dylematami człowiek staje. Że są w koło ludzie, którzy również przeżywają podobne wewnętrzne rozterki. Ja je tylko ubieram w słowa. Na swoim przykładzie, na przykładzie innych ludzi. Piszę nie tylko o sobie. Piszę o sytuacjach, które mnie otaczają, o odczuciach, które sama mam, jak i o tych, które zauważam. Czasem w jednym słowie, zdaniu, geście. Czasem mimo uśmiechu, nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele odwrotnych emocji pokazujemy. A z boku wystarczy tylko umieć patrzeć i słuchać... 

Wielu z nas przechodzi w pewnym momencie życia takie zagubienie. Jedni to nazywają dołkiem, katem, inni depresją, może jesienną, może zimową, może być nawet sierpniowa. Jak zwał tak zwał. Inni próbują tego nie zauważać, twierdząc, że problemu nie ma, że jego ten problem nie dotyczy. A własnie ten moment, myślę, powinien być takim zatrzymaniem się, by spojrzeć na życie z innej perspektywy. By uświadomić sobie, jak wiele sytuacji, odczuć, emocji mamy w sobie, z których nie jesteśmy zadowoleni. Jak wiele wpływa na nas i niszczy. Jak bardzo odbiega nasze życie od wyobrażeń, które chcielibyśmy osiągnąć. 

Tak więc zatrzymaj się. Zatrzymaj się po to, by przyznać się, choćby przed samym sobą, do porażki. Do tego, że możesz być niezadowolony z własnego życia czy wyborów. Do tego, że nie jesteś tak naprawdę szczęśliwy i potraktuj to jako bodziec, który w końcu poruszy Cię do zmian. Nie ma nic złego w uciekaniu, chowaniu w swój bezpieczny azyl, jakim jest pustka. Nie ma nic złego w zgubieniu drogi, zboczeniu z obranego kursu, posiadaniu wątpliwości i utraty wiary. Każdy ma prawo do upadku. Każdy ma prawo do zwątpienia w siebie, życie, we wszystko. Każdy ma prawo w pewnym momencie usiąść, rozkleić się i powiedzieć: "Nie mam już sił".

I oczywiście możesz tak siedzieć, użalać się nad sobą nadal, czekając aż wszystko magicznie się zmieni. Jak ktoś podrzuci Ci los z 6-stką w totka, znajdzie pracę za Ciebie czy otworzy firmę, zagada do dziewczyny, która Ci się podoba czy poda Ci na tacy wszystkie odpowiedzi i rozwieje dylematy życiowe. 

Może przysiądą się do Ciebie ludzie z podobnymi rozterkami, zmęczeni życiem i dotrzymają Ci towarzystwa. Lecz z czasem będzie ich coraz mniej. Wtedy, nawet przyjaciele odejdą. Zostaniesz w swoim bezpiecznym azylu, pustce, którą wybierasz, która jest Ci wierna. Zostaniesz sam. Przykre, ale prawdziwe.

Pisząc to, chyba sama siebie próbuję przekonać. Sama sobie uświadamiam do czego to wszystko prowadzi. I sama przed sobą przyznaję, że tego nie chcę. Nie chcę bezpiecznej pustki, łez co wieczór i żalu, gdy będzie za późno, by coś zmienić.

NIE CHCĘ! I to już najwyższa pora coś z tym zrobić. Tu i teraz. Dziś

"Przyszłość zaczyna się dziś, nie jutro"
The future starts today, not tomorrow (ang.) 



Pozdrawiam
PannaEm

niedziela, 11 sierpnia 2013

Z serii "Dla Was" - dla Motylka ( A )

Kolejny post w tym temacie, jak obiecałam. Chcę po kolei wymienić wszystkie osoby, które doceniam i są dla mnie ważne. Które zaistniały, istnieją w moim życiu i bardzo mi pomogły. W ten sposób chcę pokazać, że mimo wszystko, mimo różnych sytuacji, mimo, że czasem nie potrafię tego okazać, jestem wdzięczna.
Ten wpis może będzie troszkę inny. Może w klimacie podziękowań, a może i trochę przeprosin. Albo po prostu tym co czuję.

"Dla A"

Tak więc droga "A". W ostatnim czasie bywały różne sytuacje, podczas których nasze drogi poniekąd trochę się rozeszły. Nie chcę tu zagłębiać się w powody ani jakąkolwiek winę. Myślę, że pewne sytuacje, a raczej większość, mają jakiś swój cel. Może czasem, by zwrócić uwagę na pewne sprawy, docenić co bądź kogo ma się obok, jak i to jak łatwo, czasem tylko słowami, coś popsuć, zranić. 

Moim zamiarem na pewno nie była chęć krzywdy. Może w nieodpowiedni sposób przekazałam to co w danym momencie myślałam, choć pisanie jednak najlepiej mi wychodzi. Nie w tym wypadku. I za to przepraszam.

Uważam Cię za osobę bardzo wartościową i wspaniałą. Na której można polegać, która chętna jest do pomocy. Która potrafi docenić przyjaźń i być bezinteresowna. Może stąd nasze porozumienie, ponieważ obie w jakiś sposób gubimy własną drogę. Szaleje w nas masa emocji i odczuć, z którymi nie zawsze potrafimy sobie poradzić. Lecz myślę, że wspierając się nawzajem jakoś nam się to udaje. Niestety w ostatnim czasie mojego wsparcia zabrakło, a wdarła się jakaś chłodna ocena, krytyka i dystans. A chyba nie na tym polega przyjaźń. Na swoją obronę mam jedynie to, że zbytnio zagubiłam się we wszystkim i przez to nie potrafiłam być przyjacielem takim, jakim powinnam być.

Cenię sobie Twoją szczerość, choć czasem wkurzającą :P Otwartość, bezinteresowność, wyrozumiałość i zaufanie. Cenię to, że bez obaw mogę (bądź mogłam) napisać czy powiedzieć o najbardziej wstydliwych sprawach. Mogę przyznać się do swoich błędów licząc na szczere słowa, nieudawane.
Cenię w Tobie głęboką wrażliwość względem krzywdy ludzkiej i chęć niesienia pomocy. Martwi mnie to, że sama nie umiesz o nią prosić albo nie chcesz. I może dlatego czasem nie wiem jak Ci pomóc, choćbym chciała. 
Tak łatwo przychodzi mi dawanie rad innym, czasem obcym osobom, a nie potrafię wesprzeć, choćby słowem, bliskim mi osób. Ale wiedz, że doceniam Twoją osobę, nasze szczere rozmowy, Twoją obecność i miejsce jakie zajęłaś w moim życiu. 

Chciałabym byś znalazła swoją prawdziwą drogę do szczęścia i odnalazła radość życia, którą czasem niestety gubisz. I chciałabym być dla Ciebie wsparciem takim, jakim być powinnam. Dziękuję za wszystko :*




Pozdrawiam
PannaEm


Zagubienie

Dziś może i nie nastrój na pisanie. Humor pod psem, masa smutków, dylematów, myśli. Tak więc stety bądź niestety wpis również będzie w takim klimacie.

Skąd taki temat postu i takie przemyślenia? Bo jak najbardziej na miejscu i na czasie. Coraz częściej człowiek gubi się w swoich myślach, odczuciach i emocjach. Nawał problemów sprawia, że czasem ciężko nawet przeżyć jeden zwykły dzień.

Żal do świata, do ludzi czy siebie zżera od środka. Doświadczenia, które miały uczyć, błędy, które się popełniło, kładą cień na całą przyszłość. I zamiast wstawać silniejszym, człowiek upada coraz niżej i niżej czując na sobie jeszcze większy ciężar. Pogrąża się w swoim smutku i bezsilności, odsuwa od siebie ludzi, przestaje funkcjonować jako jednostka w społeczeństwie. Czuje się gorszy od reszty i przytłoczony wszystkim co go otacza. Każdy dzień jest walką o przetrwanie, z nadzieją na lepsze jutro, bądź jej brakiem.

A najgorsze w tym jest to, że człowiek zdaje sobie sprawę z tego wszystkiego. Zdaje sobie sprawę, że to w nim tkwi największy problem. Że to on sam jest hamulcem bądź siłą napędzającą. To on sam jest osobą, która może coś zmienić, naprawić czy podnieść się. Ale po prostu nie ma już siły. Biorąc na barki te wszystkie problemy, konsekwencje swoich błędnych decyzji człowiek gubi gdzieś tą całą satysfakcję ze stawiania czoła przeciwnościom i chęć do walki. Gubi radość życia. Priorytety schodzą na dalszy plan, które dodatkowo przysłania smutek, rozczarowanie i żal.

Nic już nie cieszy. Pomysły, opcje i sposób na życie wydają się odległe i nierealne. Zabija rutyna, brak zmian i perspektyw. Człowiek pogrąża się w matni, z której nie widzi wyjścia. Szuka pomocy, ale jego krzyk jest niemy, nikt go nie słyszy. Zresztą kto ma słyszeć, gdy odsuwa wszystkich od siebie. Kto ma wyciągnąć pomocną dłoń, gdy otacza go tylko pustka, którą świadomie wybiera.

Bo pustka jest bezpieczna. Pustka nie oszuka, niczego nie obiecuje i nie rozczaruje. Pustka zawsze jest taka sama i zawsze czeka z otwartymi ramionami, by się w niej skryć. Przed światem, ludźmi, krzywdą, kłamstwem. Przed wszystkim co powoduje rozczarowanie, strach i smutek. Jedynym minusem jest to, że pustka nigdy nie da prawdziwego szczęścia. Jest tylko bezpiecznym azylem, na jakiś czas, czasem na dłużej, gdy pogrążysz się w niej bardziej. 
I ciężko wyrwać się z niej, by porzucić dla walki o nieznane...

Post pozostawiam niedokończony, myśli nie do zebrania ...

Pozdrawiam 
PannaEm

środa, 7 sierpnia 2013

Z serii "Dla Was" - dla takich dwóch dobrych ludzików ( D i S )

Od pewnego czasu myślałam o tego typu wpisach. Już kiedyś zawarłam w jednym z nich podziękowania dla osób, które są mi bliskie, które zajmują ważną część w moim życiu. Teraz postanowiłam każdemu z osobna poświęcić wpis. 
Nie będę tu wymieniać dokładnie po imionach, postaram się zachować jakiś stopień anonimowości, ale na pewno każdy znajdzie wpis dla siebie :)

"Dla D i S"

Może to tylko słowa, do tego pisane, a nie wypowiedziane, lecz jestem osobą, której łatwiej przychodzi wyrażanie uczuć czy podziękowań właśnie w taki sposób.

Tak więc moi kochani. Moje kochane dwa dobre ludziki, duszki czuwające nade mną i wspierające mnie, dziękuję Wam, że jesteście.
Dziękuję za okazane wsparcie, dobroć i bezinteresowność. Dziękuję za szczere rozmowy, słowa dodające otuchy i siły. Nie przypuszczałam, że mogę spotkać takie osoby na swojej drodze. Życzliwe, otwarte, trochę szalone tak jak ja :P

Mimo, że macie masę swoich problemów, rozterek czy smutków czasem, zawsze znajdujecie czas na moje narzekanie heh. Na moje rozkminki, snucie myśli, szukanie opcji. Uwielbiam rozmowy z Wami, na poważnie i w żartach. Czas spędzony z Wami jest czymś co dodaje mi siły i uśmiechu. Patrząc na Was, nabieram nadziei na to, że jednak istnieją rzeczy, sytuacje czy odczucia, które są ważne w życiu, a co do których mam czasem wątpliwości, że są. Że istnieje prawdziwa miłość, przyjaźń, zaufanie i wsparcie. Że nie wszyscy są tacy sami. Że są ludzie, którym warto pomagać, wspierać, poświęcać czas. 

Dzięki Wam czuję się wartościową i mądrą osobą, a to co robię ma sens. Choćby prowadzenie bloga. Pokazujecie mi, że nawet takie osoby jak ja, czasem niezrozumiane, troszkę inne, a może nawet dziwne, też potrafią egzystować wśród ludzi, też mogą mieć wokół siebie takich ludków, którzy nie krytykują, a rozumieją. 

Bardzo dużo to dla mnie znaczy, choć czasem nie potrafię tego okazać wprost. Dlatego piszę. To jest coś, co chyba wychodzi mi najlepiej. W ten sposób okazuję uczucia, wdzięczność. 

Tak więc moje duszki. Jesteście wspaniałymi osobami. Wartościowymi, pełnymi dobra, ciepła. Wasza miłość dodaje mi wiary w życie, ludzi, w to co się liczy najbardziej. Bezinteresowna pomoc i podejście do mojej osoby, utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że w tym całym wirze życia, świata, w jakim teraz egzystujemy, nie zatarły się jeszcze podstawowe i ważne wartości. Dziękuję.

Ty "D"  jesteś taką moją bratnią duszyczką. Podziwiam Cię za siłę, radość życia i za to, co potrafisz dawać od siebie, mimo, że czasem Tobie jest źle. Ale jednak potrafisz cieszyć się życiem, dodawać otuchy i wspierać. Jesteś wspaniałą żoną i matką. Przyjacielem i człowiekiem. Wartym naśladowania, wartym, by brać przykład z Twojej zaradności życiowej, nie poddawania się i walki z problemami, przeciwnościami losu. I uśmiechu mimo wszystko. Dziękuję.

A Ty "S", w sumie jestem miło zaskoczona Twoim podejściem do mnie. Od razu złapaliśmy wspólny język i nić porozumienia. Jesteś wspaniałym człowiekiem. Potrafisz doceniasz co masz, jakie szczęście spotkało Cię i jakie masz przy sobie, D i te dwa robaczki małe. Nie każdy potrafi to doceniać.  Dodatkowo jesteś otwarty i chętny na "rozwijanie się duchowe" (że to tak ujmę). Podobnie jak mnie, porusza Cię głębszy sens życia, a moje posty są dla Ciebie czymś, czym chciałabym by były dla ludzi. Wskazówkami i głębszym zastanowieniem się nad życiem.

Dziękuję Wam obojgu za to, że jesteście, za to, że pojawiliście się w moim życiu i chcecie w nim pozostać :) Ten post dedykuję Wam :*



Pozdrawiam
PannaEm

sobota, 3 sierpnia 2013

Dla Justyny Husarek

Dziś post w całkiem innym klimacie, choć ten temat już raz poruszałam na swoim blogu. Temat choroby, temat wsparcia Drużyny Szpiku. Ale dziś to będzie całkiem inny wpis...

Justynko.
Przypadkiem natknęłam się na wpis na fb o tym, że odmówiłaś leczenia, że przestałaś walczyć. Czemu ja o tym piszę, choć Cię nie znam? Choć nie jestem chora? Choć nie stoję przed takimi emocjami i rozterkami jak Ty? Bo poruszyło mnie to. Poruszyło mnie to jako osobę po przejściach, może odmiennych od Twoich, a nawet na pewno. Ale wiem coś o walce, smutku, rozczarowaniu, wiem coś o braku siły, wiary i nadziei. 
Może moja sytuacja różni się od Twojej, ale każdy w jakiś sposób walczy w życiu o coś bądź o kogoś. Ja walczę o moich synów. Dwójkę najukochańszych istot jakie mógł mi zesłać los. Każdego dnia walczę o to, by mieli w życiu jak najlepiej i każdego dnia tą walkę w jakiś sposób przegrywam. Każdego dnia staram się nie płakać, być silna, mimo, że nie potrafię całkowicie zastąpić im miłości, którą powinni otrzymywać. Tak, jestem samotną matką. Matką, która patrzy na krzywdę własnych dzieci i czasem nie potrafi im pomóc. Nie potrafi ochronić przed całą krzywdą tego świata i ludzi... 
Nie raz mam chwile załamania, jest ciężko, ale utrzymuje we mnie siłę miłość do nich. Do osób mi najbliższych, do osób, których po prostu nie mogę zawieść. Każdy ma taką osobę. Czy jest to dziecko, czy mama, czy przyjaciółka. Ale każdy ma kogoś, kto wierzy w Ciebie, kto nie wyobraża sobie życia bez Twojej osoby. I to jeden z argumentów dlaczego warto walczyć.
A drugi? Ty sama. Tak, banalne i mało przekonujące wiem. Wiem po sobie (dlatego w chwilach konkretnej załamki podpieram się pierwszym argumentem :P). Ale, to Twoje życie, choć ciężkie, choć miotają Tobą pytania "dlaczego ja", choć masz żal czemu akurat Ciebie tak życie doświadcza i czemu nie masz prawa się załamać. Owszem, masz do tego prawo, pełne prawo i nie krytykuję Cię w tym ani nie stwierdzam, że jest to złe. Jak najbardziej normalne i ludzkie. 
Często los nakłada na nas wielki ciężar, brzemię i próbę. Próbę własnych sił i samozaparcia. Próbę walki o to co jest najistotniejsze. O życie. 
Prawie 2 lata temu zmarł mój tato na raka płuc. Poddał się. Leczył do pewnego momentu, aż powiedział dość, stwierdzając, że pozostawi swoje życie w rękach losu. Nie powiem, że przegrał swoją walkę, bo niestety nie walczył. Na przekór losu, życia i ludzi mu życzliwych chciał pokazać, że jest silniejszy od leków, lekarzy czy od ludzi kochających go i wspierających. Przegrał, choć myślę, że mogło to potoczyć się inaczej. Mógł chociażby poznać kolejnego wnuka (byłam w 3-cim miesiącu ciąży, gdy umierał). Niestety nie doczekał tego ani informacji o nim. Tylko dlatego, że się poddał. Nie pozwolił sobie pomóc...
Przykre to.
Nie pozwól na to, by pozostawić za sobą łzy smutku i żalu. Łzy ludzi, którzy walczą o Ciebie. Postaraj się pozostawić uczucie dumy, zadowolenia, a łzy, które się pojawią niech będą łzami spokoju. 

Życzę Ci wiele siły i samozaparcia. Życzę byś znalazła cel, do którego będziesz dążyć. Życzę Ci, byś odnalazła piękno świata, które, mimo choroby, potrafi istnieć. 
Pamiętaj, że życie doświadcza w ten sposób tylko tych, którzy są w stanie unieść ten krzyż. Tak jak ja niosę swój, mam nadzieję, że i Ty swój podźwigniesz.
Całym sercem jestem z Tobą.

Pozdrawiam 
PannaEm