Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

sobota, 3 sierpnia 2013

Dla Justyny Husarek

Dziś post w całkiem innym klimacie, choć ten temat już raz poruszałam na swoim blogu. Temat choroby, temat wsparcia Drużyny Szpiku. Ale dziś to będzie całkiem inny wpis...

Justynko.
Przypadkiem natknęłam się na wpis na fb o tym, że odmówiłaś leczenia, że przestałaś walczyć. Czemu ja o tym piszę, choć Cię nie znam? Choć nie jestem chora? Choć nie stoję przed takimi emocjami i rozterkami jak Ty? Bo poruszyło mnie to. Poruszyło mnie to jako osobę po przejściach, może odmiennych od Twoich, a nawet na pewno. Ale wiem coś o walce, smutku, rozczarowaniu, wiem coś o braku siły, wiary i nadziei. 
Może moja sytuacja różni się od Twojej, ale każdy w jakiś sposób walczy w życiu o coś bądź o kogoś. Ja walczę o moich synów. Dwójkę najukochańszych istot jakie mógł mi zesłać los. Każdego dnia walczę o to, by mieli w życiu jak najlepiej i każdego dnia tą walkę w jakiś sposób przegrywam. Każdego dnia staram się nie płakać, być silna, mimo, że nie potrafię całkowicie zastąpić im miłości, którą powinni otrzymywać. Tak, jestem samotną matką. Matką, która patrzy na krzywdę własnych dzieci i czasem nie potrafi im pomóc. Nie potrafi ochronić przed całą krzywdą tego świata i ludzi... 
Nie raz mam chwile załamania, jest ciężko, ale utrzymuje we mnie siłę miłość do nich. Do osób mi najbliższych, do osób, których po prostu nie mogę zawieść. Każdy ma taką osobę. Czy jest to dziecko, czy mama, czy przyjaciółka. Ale każdy ma kogoś, kto wierzy w Ciebie, kto nie wyobraża sobie życia bez Twojej osoby. I to jeden z argumentów dlaczego warto walczyć.
A drugi? Ty sama. Tak, banalne i mało przekonujące wiem. Wiem po sobie (dlatego w chwilach konkretnej załamki podpieram się pierwszym argumentem :P). Ale, to Twoje życie, choć ciężkie, choć miotają Tobą pytania "dlaczego ja", choć masz żal czemu akurat Ciebie tak życie doświadcza i czemu nie masz prawa się załamać. Owszem, masz do tego prawo, pełne prawo i nie krytykuję Cię w tym ani nie stwierdzam, że jest to złe. Jak najbardziej normalne i ludzkie. 
Często los nakłada na nas wielki ciężar, brzemię i próbę. Próbę własnych sił i samozaparcia. Próbę walki o to co jest najistotniejsze. O życie. 
Prawie 2 lata temu zmarł mój tato na raka płuc. Poddał się. Leczył do pewnego momentu, aż powiedział dość, stwierdzając, że pozostawi swoje życie w rękach losu. Nie powiem, że przegrał swoją walkę, bo niestety nie walczył. Na przekór losu, życia i ludzi mu życzliwych chciał pokazać, że jest silniejszy od leków, lekarzy czy od ludzi kochających go i wspierających. Przegrał, choć myślę, że mogło to potoczyć się inaczej. Mógł chociażby poznać kolejnego wnuka (byłam w 3-cim miesiącu ciąży, gdy umierał). Niestety nie doczekał tego ani informacji o nim. Tylko dlatego, że się poddał. Nie pozwolił sobie pomóc...
Przykre to.
Nie pozwól na to, by pozostawić za sobą łzy smutku i żalu. Łzy ludzi, którzy walczą o Ciebie. Postaraj się pozostawić uczucie dumy, zadowolenia, a łzy, które się pojawią niech będą łzami spokoju. 

Życzę Ci wiele siły i samozaparcia. Życzę byś znalazła cel, do którego będziesz dążyć. Życzę Ci, byś odnalazła piękno świata, które, mimo choroby, potrafi istnieć. 
Pamiętaj, że życie doświadcza w ten sposób tylko tych, którzy są w stanie unieść ten krzyż. Tak jak ja niosę swój, mam nadzieję, że i Ty swój podźwigniesz.
Całym sercem jestem z Tobą.

Pozdrawiam 
PannaEm

1 komentarz: