Są takie wspomnienia, o których nie da się zapomnieć. Są takie uczucia,
których nie da się zdusić. I są takie historie, których nie można nie
opowiedzieć...
Może to historia jakich wiele, a może taka, która zdarza się raz na
milion. A może to ta, która pozostaje w sferze marzeń i złudzeń,
karmiona obłoczkami z waty cukrowej...
"Opowiem Wam ich historię.
ONA - Kobieta po przejściach. Realistka twardo stąpająca po ziemi. Nie
pozwalająca sobie na zbytnią ilość optymizmu. Na zewnątrz zdystansowana i
chłodna, ostrożna i nieufna, zimna... W środku marzycielka, usilnie
potrzebująca miłości i poczucia bezpieczeństwa, dziecko potrzebujące
swojego opiekuna...
ON - Facet z bagażem. Na zewnątrz lekkoduch chodzący własnymi ścieżkami.
Co w głowie to na języku. W środku mały chłopczyk broniący się przed
kolejnym zranieniem. Usilnie potrzebujący wsparcia i docenienia...
Wydawać by się mogło, że tych dwoje nie miało prawa się spotkać. Wydawać
by się mogło, że dwoje tak różnych na zewnątrz ludzi, nie ma możliwości
na porozumienie. Na zatrzymanie się na chwilę obok siebie. Że to co
oboje pokazują przed innymi, nie ma prawa przyciągnąć ich do siebie. Jak
to życie, wydawać by się mogło...
Wydawać by się mogło również, że istnieje wróżka zębuszka czy święty Mikołaj.
Los chciał, że tych dwoje skrzywdzonych i zawiedzionych ludzi porzuciło
swe maski. Na chwilę, na moment. I w tym właśnie momencie spotkali się.
Jakież to było zdziwienie i zaskoczenie. Lawina słów, pragnień i
potrzeb. Potok zrozumienia, myśli kończących się tym samym zdaniem...
Podobno takie coś nie istnieje. Jak Yeti, a są tacy, którzy w nie wierzą...
Wszystko inne przestało mieć znaczenie. Tysiące km, poprzednie
doświadczenia, obawy... Nic innego nie miało znaczenia, jak tylko to, że
są. Że jest Ona i On. Dla siebie...
Czy był to początek pięknej relacji? Na pewno tak. Czy związku,
przyjaźni, jakie to miało znaczenie? Liczyło się tylko to co jest i co
będzie trwać. Bo przecież takie coś ponoć zdarza się w życiu tylko
raz...
Życie niestety nie jest bajką... Wszystko ma swój początek i koniec.
Choć patrząc na nich, miałam wrażenie, że to nie ma prawa się skończyć.
Odnosiłam wrażenie, że jeśli to się nie uda, to w życiu już chyba nic
nie może się udać.
On... Odszedł... Tak po prostu, bez słowa, bez wyjaśnienia. Zniknął...
Ona... Otarła ostatnią łzę, a wyciągnięte na wierzch marzenia,
pragnienia i potrzeby wrzuciła z powrotem do szuflady. Trochę bardziej
pomięte i pogniecione. Niektóre podarte w przypływie złości i
niezrozumienia. Serca, które podała mu na dłoni, niestety nie oddał. Po
prostu zabrał ze sobą. Może wrzuci do własnej szuflady...
Ale to jeszcze nie koniec..."
Będąc obserwatorem tej bajki, choć nie wiem czy można ją tak nazwać,
nasuwa się wiele pytań. Wiele wniosków. Wiele niezrozumiałych rzeczy.
Głównym i najważniejszym jest to, czemu tak się dzieje o.O No ni huhu,
nie jestem w stanie pojąć. Nie jestem w stanie pojąć jak taki początek
może mieć taki finał. Ściema? Udawanie na początku? Jednak mam jeszcze
odrobinę wiary w ludzi i uważam, że niektórych rzeczy nie da się udawać.
Emocji, pragnień. Uważam, że w życiu odgrywając różne role, niektórych
nie jesteśmy w stanie zagrać.
Zatem co takiego się stało? Pozostają dwie opcje.
Albo facet to skończony dupek. Dupek, który zabawił się uczuciami
drugiej osoby. Który jednak obali moją teorię i cholernie dobrze potrafi
grać. Facet, który kiedyś zraniony, potrzebował najzwyczajniej w
świecie dowartościować siebie. Połechtać swoje ego. I nie jest wcale
taki wspaniały na jakiego starał się upozorować. To tchórz, facet bez
jaj i dojrzałości życiowej. Bo najgorszą rzeczą w takiej sytuacji jest
odejść bez słowa...
Druga opcja to kobieta. Kobieta, która tak usilnie potrzebując miłości
osacza drugą osobę. Kobieta bluszcz, która zamiast popychać do góry,
ciągnie w dół. Która uwiesza się na mężczyźnie nie pozwalając zaczerpnąć
powietrza, zamyka w złotej klatce. A jak wiadomo, kobieta nawet jakby
podała się na złotej tacy, na nic to się zda...
Pozwolę sobie jeszcze na swoją prywatną, dość emocjonalną, a może i wyimaginowaną opcję... Ale kto bogatemu zabroni :P
Może po prostu to co ich połączyło, było tym co rozdzieliło... Strach z
poprzednich doświadczeń, obawy przed powtórką i kolejną stratą. Nie
sztuką jest coś znaleźć i rozpocząć, sztuką jest to utrzymać, a ...
"Kochanie kobiet naznaczonych przeszłością, tych silnych i dobrego
serca, wymaga wielkiej odwagi. Potrzeba dużo miłości, aby wyleczyć ich
rany i rozczarowania. Przede wszystkim jednak musisz być mądry, gdyż są
one na tyle dojrzałe i doświadczone, że nie wierzą już w swoje uczucia,
lecz w to co jesteś gotów dla nich zrobić".
Tak więc może po prostu, jemu brakło odwagi, jej zrozumienia...
Szkoda, wielka szkoda. Tak ładnie się zapowiadało. Mogłoby to obalić
wiele mitów na temat relacji, związków czy spełnionych marzeń...
Pozostają w głowie, a co by było gdyby... Gdyby on coś powiedział, gdyby
ona czegoś nie powiedziała. Ale to już tylko ulotne "gdyby"...
Co się stało z nimi obojgiem? On? Ptaszki ćwierkały, że porzucił myśli o
powrocie w rodzinne strony i został tam gdzie był. I jest w tym samym
miejscu, w którym był. Podobno próbował po jakimś czasie nawiązać
kontakt, lecz... Ona wyjechała. Zamknęła ten rozdział życia i otworzyła
całkiem nowy, z dala od wspomnień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz