Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

czwartek, 2 kwietnia 2020

Zatrzymajmy się

Od ostatniego wpisu minęło sporo czasu. Ten Nowy Rok okazał się lawiną zmian. Lawiną przeróżnych sytuacji, których nawet nie było można przewidzieć. Jest początek kwietnia, a mam wrażenie, że minęło dużo więcej... Ale do rzeczy.

Kto mnie zna, wie, że nie zawsze wychylam się ze swoim zdaniem "publicznie". Wiele tematów wolę zostawić dla siebie bądź do rozważania z bliskimi mi osobami. Czasem przemilczę, czasem ugryzę się w język uznając, że nie ma co dokładać jeszcze swoich 3 groszy. Lecz są takie sytuacje, w których coś pęknie w środku. Są sytuacje, w których jedno usłyszane zdanie potrafi przeszyć dogłębnie...

I tak jest w tym momencie...
Myślę, że nie muszę przybliżać całej tej sytuacji związanej z pandemią. Tego jak wdziera się ona w każdy zakamarek naszego życia. Do każdej jego sfery. Rozpoczynając od zdrowotnej, fizycznej, poprzez rodzinną, emocjonalną, finansową i na wielu, wielu innych kończąc.
Jedni z nas borykają się ze strachem, inni pokazują, że ich to nie dotyczy. Ile ludzi, tyle różnych reakcji. Jedni stosują się do zaleceń, popadając przy tym ze skrajności w skrajność, inni skrajnie mają to wszystko gdzieś. Jedni narzekają na nawał obowiązków i ograniczenia, drudzy ich krytykują. Zauważam w tym wszystkim wiele skrajności. Z jednej strony jednoczenie się ludzi i wzajemna pomoc, by z drugiej widzieć tylko fale hejtu i wylewanie nienawiści.

Niektórzy z nas próbują zachować zimną krew i podejść do tego wszystkiego racjonalnie. Starać się "ogarniać" cały ten bajzel, próbując odnaleźć się w nowej sytuacji. Staramy się brać na barki obecną sytuację, radzić sobie z nią na swój własny sposób. Z obostrzeniami, pracą, zdalnym nauczaniem naszych pociech. W głębi ukrywając swój strach. Wydaje nam się, że mamy kontrolę. Że mamy jakiś plan. Że wystarczy odpowiednia organizacja i zaciśnięcie zębów. I damy radę.
Aż tu nagle BUM.
Cała organizacja, plan bierze w łeb, gdy zdajesz sobie sprawę, że nie przemyślałaś/eś wszystkiego. Że te wszystkie, przecież bardzo ważne, rzeczy są jednak tak mało ważne. Bo przecież praca, finanse, kontynuowanie zdalnej nauki naszych dzieci to są mega ważne rzeczy. Organizacja czasu, by starczyło go na wszystko. Na etat, obowiązki domowe, naukę i zabawę z naszymi dziećmi (zapewne jeszcze wiele innych). Wydawać, by się mogło, że to w obecnej sytuacji priorytety...

A co, jeśli powiem, że nimi wcale nie są? Że te wszystkie nasze priorytety są naprawdę błahe, gdy usłyszysz od własnego dziecka "Mamo, a co będzie, jeśli umrzesz?". Wczepione w Ciebie małe ramionka i załzawione oczy zamienione w wielki znak zapytania. I te wszystkie priorytety sypią się jak domek z kart. Przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Pozostaje tylko jeden, najważniejszy (którego umyślnie wcześniej nie wymieniłam). Pozostaje tylko z całych sił walczyć o zdrowie swoje i swojej rodziny.
Przyznam szczerze, że sama nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo to może dotknąć psychikę dziecka. Mój błąd, że tak ważną rozmowę odkładałam. Że to zdanie musiało mną wstrząsnąć, by się zatrzymać. By porzucić tą całą cholerną organizację, która nie jest aż tak ważna. Świat się nie zawali, gdy nie zdążymy sprawdzić E-dziennika, dziecko nie odrobi pracy domowej, nie przerobi treningu czy nie zdążymy "odfajkować" wszystkiego co na dany dzień zaplanowaliśmy. Nie, świat się nie zawali. Za to może zawalić się świat naszego dziecka, które w środku ukrywa swój strach.
Nie wszystkie dzieci są wylewne. Nie wszystkie pokazują swoją wrażliwość. Nie każde z nich zada takie pytanie. Ale jestem pewna w 100%, że wszystkie na swój sposób przeżywają ten cały upadek świata, który ma miejsce. Dlatego uważam, że każdy z nas, rodziców, powinien znaleźć chociaż chwilę, by się zatrzymać. By zastanowić się nad tym, co tak naprawdę jest ważne. I porozmawiać ze swoim dzieckiem. Zdjąć z niego ciężar strachu, który w sobie ukrywa. Dać poczucie bezpieczeństwa. Opieka, zabawa, wspólna nauka to nie wszystko... Naprawdę, to nie wszystko...

Z tego również miejsca i w tej sytuacji, apeluję również. Zadbajmy o siebie. O siebie dla naszych dzieci. Może nam się wydawać, że pewne sprawy nas nie dotyczą. Może się wydawać, że nie mamy czasu. Na więcej odpoczynku, snu, lepszy posiłek. Może się wydawać, że przecież musimy pędzić w tym życiowym wyścigu. I nie twierdzę, że nie robimy tego z myślą o własnych dzieciach. Ale zastanówmy się, co tak naprawdę dla nich jest najlepsze.
Oczywiście nie chcę nikogo pouczać. Nie twierdzę, że nikt z Was tego nie zauważa. Warto jednak się zatrzymać, tak jak robi to teraz świat. Bo świat się teraz zatrzymał. Może właśnie po to, byśmy przestali biec, a zaczęli żyć. Widzieć lepiej, słyszeć głośniej i czuć bardziej... I być, dla naszych najbliższych.

Z myślą o moich dwóch "sensach życia", ja się zatrzymuję. A Ty?

Pozdrawiam
PannaEM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz