Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

czwartek, 27 grudnia 2018

Niemożliwe to po prostu niemożliwe

Mówi się, że nie ma rzeczy niemożliwych. Że chcieć to móc...
Do niedawna też tak uważałam. Ba, często nawet sama utwierdzałam się w tym przekonaniu. Patrząc z perspektywy czasu, wiele rzeczy kiedyś niemożliwych dla mnie, stało się możliwych. Coś co dawniej wydawało się nie do poukładania dziś jest spójną całością. 
I tak burzy się po kolei ten mur za murem. Przekracza granice, ogarnia coraz to nowe rzeczy. Odnajduje w kolejnych sytuacjach nie do przejścia.
Mur za murem...
Aż przychodzi taki moment, gdy ten mur jest już zbyt wysoki, by go przeskoczyć. Zbyt szeroki, by go ominąć. Zbyt mocny, by go zburzyć...
Za murem Twoje marzenia, Twoja przyszłość, Twoje życie...  
A Ty stoisz na wprost wielkiej, ciężkiej ściany nie mając już żadnej innej drogi. Ani drogi powrotu ani drogi na przód. Stoisz bezradnie...
Nie widać już żadnej wyciągniętej dłoni. Żadnego ramienia, na którym można by się wesprzeć. Tylko wielki mur.
Zaczynasz analizować co poszło nie tak. Gdzie popełniłeś błąd. W którym momencie życia zagubiłeś się na tyle, by nie zauważyć tego rosnącego muru przed Tobą. W którym momencie sam zacząłeś dokładać cegły...
Nie wiem. Analizuję i szczerze mówiąc nie wiem. Czy w ogóle można wyczuć ten moment? Podejrzewam, że tak. Ja niestety chyba tego nie potrafię. 
Więc stoję przed tym cholernym murem wpatrując się w niego bezradnym wzrokiem. Moja droga się skończyła. I na nic już starania, walka czy próby. To koniec drogi. Pozostaje jedynie bezsilnie czekać na to co się stanie. Z wielkimi obawami, lękiem i strachem. Bez sił, bez nadziei, bez wiary...

https://zrzutka.pl/pomoz-odratowac-marzenia-i-wygrac-walke-o-utrzymanie-pracy

To była ostatnia deska ratunku. Chciałam wejść w Nowy Rok z poważnymi zmianami. Zmianami, które miały przynieść pozytywne rezultaty. Nie udało się. 
Wszystkim, którzy starali się pomóc, serdecznie dziękuję. Były to momenty, w których było łatwiej. Momenty, w których udawało się zbierać siły. Niestety sił już brakło...

Mam tylko nadzieję, że ten Nowy Rok i to co przyniesie, uda się przetrwać. Ten rok i kolejne...
Bo trudna droga się rysuje...

Pozdrawiam
PannaEM

sobota, 8 grudnia 2018

W każdym końcu jest nowy początek

Zaczynając od początku wypadałoby chyba zacząć od końca. A co tak naprawdę jest końcem końców? Kiedy jest początek, a kiedy koniec? Czy jesteśmy w stanie to określić? Powiedzieć sobie: Tak, to koniec.
Czasem zbyt długo nie potrafimy tego zrobić. Czasem z różnych powodów nie chcemy przyznać tego przed samym sobą. Że przyszła ta pora, ten moment, gdy coś musi się skończyć. Że przed nami wielkie zmiany.

Od zawsze byłam osobą, która cholernie nie lubiła zmian. Nawet tych dobrych. Z racji analizowania tysiąca opcji, zawsze pozostawała myśl, że coś przeoczyłam. Że zdarzy się coś nieoczekiwanego. Dodatkowo w tej masie różnych opcji był również cały szereg opcji niechcianych, co tym bardziej powodowało niechęć do zmian. Zwykle starałam się w miarę kontrolować sytuację co powodowało wielką burzę mózgu. Bo prawda jest taka, że z tych opcji potwierdzała się jedna i mimo przygotowania się do niej, zawsze wzbudzała emocje. Tak więc reasumując, jakkolwiek na to patrzeć, masa stresu przed, w trakcie i po. Brawo ja.

Idąc za tym dalej, tryb emocji i stresów, nie działa jakoś super na dłuższą metę. I tu dochodzę do konsensusu. Łatwo wtedy o przeoczenie. Okazuje się nagle, że kontrolować wszystkiego się nie da. Okazuje się, że coś umknęło. Że nie zapaliła się czerwona lampka... A może zapaliła, ale człowiek jest tylko człowiekiem i czasem musi na chwilę przymknąć oczy przy łapaniu oddechu. To tak jak z wyłączeniem budzika rano z myślą "przymknę oczy jeszcze na 5 min". Z tym, że efektem tego może być, co najwyżej, spóźnienie. A w niektórych sytuacjach to "odpłynięcie na 5 minut" może mieć kuriozalne skutki.

Tak jak w tym przypadku...

https://zrzutka.pl/pomoz-odratowac-marzenia-i-wygrac-walke-o-utrzymanie-pracy

Wystarczy zapoznać się z treścią i nie muszę nic więcej wyjaśniać. Nie mam też takiego zamiaru. Zamiarem moim dziś jest przedstawienie z jakimi emocjami człowiek mierzy się w takiej sytuacji.
A jest ich ogrom.
Od wstydu zaczynając, poprzez żal, frustracje, złość, panikę, na strachu kończąc. I tak wypisałam te najważniejsze, te najbardziej dotkliwe. Te, które nie pozwalają już normalnie funkcjonować. Te, które nie pozwalają usnąć w nocy. Te, które zaciskają się na szyi utrudniając każdy oddech. Miotasz się wtedy jak ryba wyciągnięta nagle na brzeg. I czujesz, że nie możesz już nic zrobić. Tylko łapać resztkami sił odrobinę powietrza, by zdobyć choćby kolejną sekundę...
Chcesz nadal żyć, nadal funkcjonować, ale powoli opadasz z sił. Z przerażeniem widzisz przesuwające się przed oczyma obrazy. Wizje najczarniejszych scenariuszy. Masę przeróżnych opcji, tych najgorszych. Chcesz chociaż przez chwilę ujrzeć coś dobrego. Coś co nacieszy oczy na ułamek sekundy i doda siły. Masz nadzieję na cud.
W takich momentach człowiek potrafi mieć nadzieje na niestworzone rozwiązania. W takich sytuacjach przekonujesz się jak daleko potrafi posunąć się ludzki umysł, by się ratować. Ratować przed całkowitym upadkiem. To właśnie panika i strach...
Najgorszemu wrogowi nie życzę takich emocji. Najgorszemu wrogowi nie życzę takiego wstydu i złości na siebie. Wstydu, że popełniło się tak błahe błędy, złości, że przeoczyło się tą czerwoną lampkę. Złości, że tyle czasu walczyło się o coś ważnego, a to przynosi teraz tylko cierpienie.

Innym ludziom z łatwością przychodzi ocenianie takich sytuacji i osób, które się w nich znalazły. Bardzo łatwo przychodzi im postawienie się ponad tym. Ponad, bo ich to nie dotyczy i nigdy nie dotknie. I zapewne nie dotknie z wielu powodów. Kiedyś też nie rozumiałam pewnych sytuacji. Nie rozumiałam jak do pewnych zdarzeń można dopuścić. Starałam się nie oceniać, ale nie rozumiałam. Dziś wiem, że nie znamy dnia ani godziny, kiedy powinie nam się noga. Nie znamy siebie i własnych umysłów na tyle, by móc powiedzieć: "To mnie nie dosięgnie". Nie jesteśmy przewidzieć momentu kiedy przymykając oczy, przegapimy znak ostrzegawczy. Dlatego nie powinniśmy wyciągać zbyt szybkich osądów. Nie powinniśmy tak łatwo szufladkować drugiego człowieka.
Dla takiego człowieka karą już jest ta masa skrajnych i silnie negatywnych emocji względem siebie. A to chyba największa kara. Często za błędy popełnione nie do końca świadomie, czasem z dobrej woli.

Oczywiście uważam, że każdy powinien odpowiadać za swoje czyny. Brać za nie odpowiedzialność i je naprawiać. Wziąć na barki swój krzyż. Ale...

Czy nie zasługuje on na podanie mu ręki przy potknięciu? Czy nie zasługuje, by podeprzeć go, by nie upadł znów? Czy zasługuje tylko na kamień w twarz?...

Z tymi kilkoma pytaniami pozostawiam Ciebie czytelniku i proszę o chwilę zastanowienia. Nie o szybki osąd, a chwilę zadumy i otworzenie umysłu szerzej.

Jak piękny byłby świat, gdyby ludzie wychodzili poza ramy swoich osądów i otworzyli serca... 


P.S. Jeśli jesteś gotów pomóc w jakiś sposób, będę wdzięczna.

Pozdrawiam
PannaEM

Blog potrzebny od zaraz

2 lata... 2 lata od ostatniego wpisu odnośnie zamknięcia bloga. Przedłużył mi się coś ten tydzień ...

"Biorąc pod uwagę, że jednak na blogu jest kilka tekstów, do których fajnie byłoby kiedyś wrócić, zostanie on usunięty dopiero końcem tygodnia, w niedzielę wieczorem."

W sumie to, nie określiłam konkretnie który tydzień i niedziela heh.
Ale nie o tym miałam.
Czy jest to reaktywacja bloga? Hmm, sama jeszcze nie wiem. Bardziej myślę o założeniu nowego. Od dłuższego już czasu takie myśli mnie nachodzą, ale wciąż za mało czasu. Ostatnie 2 lata to masa przeróżnych emocji i doświadczeń. Masa wniosków i zmian. Ogrom decyzji, kroków, nie zawsze dobrych. Chyba na nowo potrzebuję tej terapeutycznej siły pisania. By to jakoś poskładać. By uporać się ...

Post dość luźny, z jakimś zarysem i przygotowaniem do kolejnego, bo to on jest powodem obecności...

Pozdrawiam 
PannaEM