Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Zmiany

Zmiany, zmiany, zmiany...

Dziwne. W tym roku nie pokusiłam się na żadną listę, ani postanowienia. Kompletnie nic, zero. Nic w stylu kupię to czy to, zrobię to czy tamto. Żadnych głębszych postanowień. I co?
I ten rok przynosi same zmiany... Aż dziwnie.
Fakt, gdzieś tam w głowie coś siedziało, ale nie spodziewałam się, że tak szybko to pójdzie...
Ale może od początku i trochę z faktów dla zobrazowania...
Pierwsze godziny 1-szego stycznia były takie se... Choć spędzone na blogu, więc nie zmarnowane ;) Lecz mimo wszystko bardziej pełne rozterek niż motywacji. 
Dziś mamy 25 stycznia. Kupiłam wreszcie autko (6 stycznia, może to nie lamborgini, ale swoje :P) i właśnie jestem w trakcie przeprowadzki :)
Normalnie jeden wielki szał... Człowiek chwilami łapie się za głowę i nie dowierza....

Tyle razy planuje się pewne rzeczy. Tyle razy postanawia się coś. Tyle razy próbuje się, a nie wychodzi. Tyle razy masa przeciwności... A tu bach. Przychodzi taki rok, nieróżniący się od innych. Przychodzi taki rok, gdy oczekiwania potrafią wreszcie być zobrazowane, a decyzje podejmują się ot tak. Przychodzi dzień, miesiąc, rok, gdy wszystko się zmienia i nie jest to zwykły rok. Nie jest on taki jak wszystkie. Jest inny...
To rok 2016, rok zmian ( dla Was może być 2014, 18sty czy jakikolwiek). 

Przychodzi taki czas, w którym jedyne co Nam pozostaje, to łapać okazję... Jedyne co pozostaje to zaryzykować mając coś na celu. Coś co kiedyś było nieuchwytne. Coś ważnego wreszcie w zasięgu ręki. Nic, tylko sięgnąć po to. Takie proste...

Lecz czy to rok zmian, czy wreszcie jesteśmy w stanie zauważyć szanse i opcje? Może przez cały czas były one pod nosem? Może przez cały czas byliśmy w stanie zmienić wiele w swoim życiu, ale nie mieliśmy właśnie tej motywacji. Bodźca, który Nas popchnie. Bodźca, który okaże się wygraną na loterii? Może ten rok może być rokiem zmian tylko dlatego, bo w końcu otworzyliśmy oczy?

"Szczęście jest obecne, wystarczy nie zamykać oczu"

Dziś krótki wpis, ale...

Ten rok może być rokiem zmian. To od Ciebie zależy czy Nim będzie...

Pozdrawiam
PannaEM


piątek, 15 stycznia 2016

Wyścig szczurów

Powtórzę słowa, które dodałam dziś na fb pod wpływem impulsu...

"Wśród chorób XXI wieku, obok depresji powinno również widnieć poświęcanie przyjaźni dla kasy ;]"

Lecz dzisiejszy wpis nie jest pod wpływem chwili. Jest bodźcem...
Okazuje się, że czasem jedna sytuacja, nawet drobna, potrafi wywołać siedzącą w środku lawinę. Okazuje się, że wystarczy moment, ułamek, rzucone spojrzenie na coś czy usłyszane słowo, by obudzić drzemiące frustracje.

Frustracje dotyczące danego schematu, machiny, w której żyjemy (często mimo woli). Frustracje dotyczące ludzi i ich zachowań.
Bo przecież żyjemy wśród ludzi. I ludzie żyją wśród Nas. I Ci dobrzy i źli. Warci zaufania, szczerzy i pomocni, jak również dwulicowi, zakłamani i chcący Nas wykorzystać do własnych celów.

"Boże, strzeż mnie od przyjaciół, z wrogami poradzę sobie sam."
- Armand Jean Richelieu

Niestety, taka prawda. Choć dodałabym w tym cytacie: "strzeż mnie od fałszywych przyjaciół". Tacy są najgorsi...
Ciężko nawet powiedzieć czy udają przyjaźń czy po prostu, gdy przestajemy być potrzebni idziemy w odstawkę. Ciężko powiedzieć czy jesteśmy przyjaciółmi czy też nie. Ciężko powiedzieć czy takie sytuacje są zaplanowane ze strony innych czy po prostu tak wychodzi... I równie ciężko to przewidzieć.

Trudnym jest także poradzić sobie z takim rozczarowaniem. Uważając kogoś za przyjaciela czy za bliską osobę, automatycznie dajemy od siebie jak najwięcej. Automatycznie dajemy zaufanie, szczerość, staramy się pomagać, nie szkodzić. Automatycznie również tego wymagamy. Tak jakby podpisując taką niewidzialną umowę z drugą osobą, opartą na zaufaniu. I takiej umowy nie powinno się łamać...

Tak, nie powinno. Życie niestety pisze różne scenariusze i nie zawsze takie jakich oczekujemy. Niestety czasem bądź często ludzie zawodzą. Po czasie okazuje się, że nie są tacy, jak Nam się wydawało. Nie są tacy, jacy starali się być. Okazuje się, że granice, których my nie jesteśmy w stanie przekroczyć (z racji choćby zwykłego bycia fair) są tylko Naszymi granicami. Są tylko Naszą hierarchią wartości. Tylko Naszymi zasadami. 

Dla innych nie jest problemem podłożyć Nam świnię czy wbić nóż w plecy. Dla innych nie jest problemem złamać tą niepisaną umowę. Dla innych zawsze znajdzie się jakieś "przecież". "Przecież nie mogłem/am inaczej", "przecież to nic takiego", "przecież wiesz jak jest". 
No właśnie, kurczę blaszka, nie wiem jak jest. Nie wiem jak to jest perfidnie, dla własnej korzyści odrzucić bliską osobę. Nie wiem jak to jest "wykręcić wałka", bo to się bardziej opłaca. Nie wiem jak to jest poświęcić przyjaźń dla własnej korzyści.

I nie chodzi tu już o moje wywyższanie się. Ideałem nie jestem, zdarza mi się popełniać błędy (czasem nawet sporo). Zdarza mi się również zawieźć drugą osobę. Lecz z ręką na sercu mogę powiedzieć, że nigdy nie było, nie jest i nie będzie to zaplanowane. Nigdy z uśmiechem na twarzy czy z chłodną kalkulacją. Dlaczego?

Bo tak się po prostu nie robi. Nie robi się tak dla kasy, stanowiska czy lepszego statusu wśród innych. Nie robi się tak również dla żadnych korzyści. Powtórzę. Po prostu tak się nie robi...

Może i lepiej płacze się w mercedesie niż na rowerze, może i pieniądze ułatwiają życie. Dają zabezpieczenie, stabilność i przyszłość. Może i są ważne, ale nie najważniejsze. 
Tym stwierdzeniem ryzykuję, zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Ryzykuję masą zaprzeczeń. Bo przecież teraz (podobno) za pieniądze można kupić nawet zdrowie, przyjaciół i szczęście. Podobno można kupić wianuszek ludzi wokół siebie czy miłość zaniedbywanych osób. Podobno...

Dla tych, którym tak się wydaje, mam troszkę prawdy (choć pewnie ona i tak nie ma dla Was znaczenia). Wszystko co wartościowe i ważne w życiu, nigdy nie zdobędzie się za pieniądze. Nie zdobędzie się prawdziwego szacunku, szczerej miłości czy bezgranicznego zaufania. Nie zdobędzie się miłości męża, żony czy dzieci, drogimi prezentami. Nie zdobędzie się szacunku eleganckim strojem ze szpilkami od Louboutina i torebką od Dolce Gabbana. Jak i nie zdobędzie się zaufania udając przyjaciela. 

Tak więc pozostanie jedynie płacz w mercedesie, bez ramienia do wypłakania. Bez wyciągniętej dłoni i szczerego: "będzie dobrze".

Przyjdzie moment, gdy ten wyścig szczurów po kasę i uznanie, zakończy się samotnym finiszem. Ale co tam, ważne, że na 1-szym miejscu...

Tym, którzy tak właśnie myślą, mogę powiedzieć tylko jedno. Obudźcie się, zanim będzie za późno. Obudźcie się, zanim ten mercedes stanie się więzieniem, z którego nikt Was nie wyciągnie.

Bo to nie pieniądze są najważniejsze, a ludzie, którzy są przy Nas. To ludzie, którzy w zdrowiu czy chorobie, szczęściu czy nieszczęściu, bogactwie czy biedzie, trwają przy Nas i zawsze pomogą. To ludzie, którzy są bezinteresownie. A może interesownie? Ponoć coś za coś. Są, ponieważ chcą. Dla nich zapłatą jest sama Nasza obecność. Nie pieniądze, nie Nasz status. Nie 1-sze miejsce w tym całym wyścigu szczurów. Po prostu my. Sami w sobie.

I to jest największy skarb, którego wielu z Was nie docenia...
A warto...

Pozdrawiam
PannaEM





piątek, 1 stycznia 2016

Nowy Rok

Nie będę się dziś bawić w postanowienia noworoczne czy zapewnienia, że ten rok będzie lepszy niż poprzedni. Ani też nie będę Wam tego życzyć. Byłoby to z mojej strony chyba zbyt optymistyczne i podkolorowane. Lecz z ręką na sercu mogę przekazać Wam swoje życzenia, które dziś dostałam od bliskiej mi osoby. 

"By ten kolejny rok nie był gorszy niż poprzedni."

I to chyba najlepsze, najszczersze i najbardziej realne życzenia, które przekazuję Wam na ten 2016 rok. 

Poza tym idealnie pasuje tu obrazek znaleziony dziś na zupie (ach ta zupa, zawsze "ratuje życie").


Dlatego właśnie dzisiejszy dzień (choć jest ledwo po północy, no ale już 1szy styczeń) traktuję tylko jak datę. Po prostu 5tka zmieniła się na 6stkę, będzie więcej pracy (inwentaryzacja), a człowiekowi liczy się już kolejny roczek. I to wszystko. 

Nie wiem jak u Was. Może mieliście jakieś wielkie BUM tej nocy sylwestrowej. Może składaliście szczerze życzenia, sami mając w głowach własne postanowienia. Może optymistycznie i z uśmiechem wkroczyliście o północy w ten nowy rok. Może nawiązaliście nowe znajomości, które zaowocują w tym nowym roku albo spędziliście tego sylwestra w gronie najbliższych osób myśląc, że fajnie jest mieć takie osoby przy sobie. Jeśli tak, to gratuluję.

Lecz może mieliście podobnie jak ja, tą wybijającą północ spędziliście po prostu sami. Nie mówię, że całkiem samotnie (śpiące dzieciaki, które nie dotrwały do północy czy przyjaciele w dalszej odległości), lecz po prostu na tą chwilę, przejścia w nowy rok, byliście sami.
Zdarza się...

Słysząc koncerty i odliczanie z tv, a potem głośne okrzyki i petardy w oddali. Siedząc samemu przed monitorem i mimo, że to tylko zmieniająca się data, napawa to masą myśli. Masą dziwnych myśli...

Chyba w takich właśnie momentach rodzą się najbardziej radykalne i odważne decyzje. Chyba właśnie w takich momentach człowiek najbardziej dostrzega, że nie chce już powielać schematu. Dostrzega, że chce coś zmienić. Dostrzega stan rzeczy, który mu nie odpowiada. 
Może to właśnie ta "magia sylwestra". Mimo, że próbuje się go traktować "bez szału" wzmaga myśli i postanowienia, które siedzą głęboko. Na które w ciągu roku nie ma się aż takiej motywacji. Czy to są właśnie te postanowienia noworoczne? 

Kiedyś wierzyłam w kartkę i długopis. W wypisanie własnych postanowień noworocznych. A potem "tylko odfajkowywanie". Pierwszy taki spis zrobiłam jakieś 3 lata temu i ... nie zdało to egzaminu. Nie wiem, może się nie przyłożyłam do tego. 

Choć udało mi się "odfajkować" wiele z tej listy, nie uważałam tego za sukces postanowienia noworocznego. Do wielu rzeczy doszłam, choćby biorąc pod uwagę listę, którą tu opublikowałam chyba 3 lata temu. Fakt, udało się. Lecz bardziej jako samozaparcie ogólne, a nie na dany rok. Było to spełnianie marzeń, a nie postanowienia. Często to właśnie mylimy i stąd biorą się rozczarowania. Bo skoro sięgamy już po kartkę, by wypisać na niej to czego pragniemy, powinniśmy rozgraniczyć sprawy realne na dany rok, od spraw, na które potrzebujemy więcej czasu. 
Tak więc przykładowo, jeśli Naszym marzeniem jest własna firma, niech na liście noworocznej "ląduje" postanowienie typu: "Przeznaczę ten rok na naukę pewności siebie i dążenia do postawionych sobie celów", a nie od razu: "Otworzę 5-cio gwiazdkowy hotel". 
Ale tu już mowa o konkretnych postanowieniach.

A co z tymi, których nazwać nie potrafimy? Co z tymi, które siedzą w środku, gryzą i nie dają spać po nocach? Coś jest nie tak, ale nie wiemy co. Coś nie gra, ale nie umiemy konkretnie określić co nie pasuje i co chcemy zmienić. W natłoku pracy, spraw i obowiązków spychamy te rozterki do kąta. I bach, przychodzi taki sylwester. Spędza się go w jakiś dany sposób i człowiek zdaje sobie sprawę, że coś do cholery nie gra. Że czegoś brak. A może jest przesyt czegoś?

Może rzeczywiście postanowienia noworoczne coś w sobie mają. Może ta magia sylwestra jednak działa. Może właśnie wtedy człowiek jest w stanie podjąć decyzje, w końcu zaplanować czy coś zmienić.
I jeśli tak jest, jeśli ta magia działa, nie pozostaje nic innego jak z niej skorzystać. Bo "ponoć" taki dzień jest raz w roku, więc może warto zdecydować, postawić sobie cele, które sprawią, że kolejny rok nie będzie gorszy.
Aż z czasem, z ręką na sercu, będzie można życzyć by był lepszy...

"Nigdy nie jest za późno, żeby stać się tym, kim miałeś być".
- George Eliot

Nie pozostaje mi nic innego jak szczerze życzyć Wam, moi drodzy, by kolejny rok przyniósł Wam wszystkie realne postanowienia. Niech będą one 2, 3 albo nawet jedno, ale możliwe do realizacji. By podsumowując kolejny rok nie czuć w sobie kolejnego rozczarowania. A jeśli "nie bawicie się w kartkę i długopis" może po prostu postanówcie sobie być szczęśliwymi tego roku. I dążcie do tego. Po prostu.

Bo cóż innego jest celem każdego z Nas, jak nie szczęście?...

Pozdrawiam w tym Nowym 2016 Roku
PannaEM