Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

wtorek, 27 sierpnia 2013

Spokój i zrozumienie

Nie planowałam posta w tym temacie. W ogóle nie planowałam na dniach pisać na blogu, chcąc pozbierać myśli. Ale pewna rozmowa, nawet nie powiem, że dała mi dużo do myślenia, a od razu podrzuciła mi wnioski i zrozumienie pewnej sprawy. Dziwne...

Nie chcę wdawać się w szczegóły tej sytuacji, bo nie o nie tu chodzi. Chodzi o to jak ciężko nam postawić się na miejscu drugiej osoby i zrozumieć. Zrozumieć jej zachowanie, którego nie akceptujemy, decyzje, które nam się nie podobały, kroki, za które mieliśmy żal. Mnie się chyba udało. Udało mi się (nie powiem w całości, lecz po części) popatrzeć na pewne sprawy oczami z tej drugiej strony. Odrzucić na chwilę swoje żale i złość. Oczyścić umysł i całkowicie racjonalnie do tego podejść. Wnioski? Szczerze mówiąc proste i banalne. Aż dziwne jak wiele do tej pory nie potrafiłam zauważyć i zrozumieć karmiąc się negatywnymi odczuciami i emocjami. 

Tak Olu, rozmowa z Tobą, wiele mi pokazała. Pokazała moje błędy, których wcześniej nie dostrzegałam. Pokazała jak wiele zniszczyłam będąc ślepa i głucha. Pokazała jak zagubiłam się w własnej złości i żalu do drugiej osoby za jej postępowanie. Stałam się sędzią... i katem? Nie wiem jak to ująć. A może to dobre porównanie właśnie. Oceniałam i brnęłam w zawiści myśląc, że mam prawo do osądu i wyroku. 

Nie wiem, może chciałam pokazać własną siłę? Może chciałam zagłuszyć głos swojego sumienia? A może po prostu pogubiłam się. Nie wiem. Biorąc na barki pewne sprawy, odpowiedzialność za nie, zagubiłam gdzieś całą swoją radość i wrażliwość. Stałam się chłodną i zawistną maszyną bez uczuć, zaprogramowaną tylko w jednym celu: NISZCZYĆ.

Przykre. Przez długi czas żyłam w zakłamaniu własnej osoby, myśląc, że nie godzę się na krzywdę, na zło, które widzę. Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo sama do tego zła się przyczyniłam. Jak wiele w moich krokach i decyzjach było złości, frustracji, zawiści. Tak jakby ktoś wymazał we mnie wszystkie dobre odczucia. Resztkami sił próbowałam wmówić sobie, że to dobre pobudki mną kierują. Stworzyłam swój własny świat, bańkę kłamstw i negatywnych uczuć, swój własny Armagedon. 

Dlaczego tak trudno było mi przyjąć to do wiadomości i zrozumieć? A kto tak łatwo i bezproblemowo umie przyznać się do własnych błędów, kto potrafi przyznać się, że to on sam okazał się zły i niesprawiedliwy? Chyba nikt tego nie lubi. Lecz, z bólem serca, przyznaję to otwarcie. Przyznaję się otwarcie do swojej winy.

Dlaczego to robię? Mimo upływu czasu, mimo, że sytuacja, której to dotyczy już dawno powinna przestać mieć jakiekolwiek znaczenie? Ponieważ chcę w końcu odciąć się od przeszłości. Przestać żyć nią i zacząć patrzeć w przyszłość. Ze spokojem. Tak. Pragnę tego wewnętrznego spokoju i do niego dążę. Przerabiam rachunek sumienia i odnajduję upragniony spokój...

"Nikt nie ma na własność wschodu słońca, który zachwycił nas pewnego wieczoru - ciągnął. Tak samo jak nikt nie może mieć na własność pochmurnego popołudnia i deszczu dzwoniącego o szyby ani spokoju, jaki roztacza wokół śpiące dziecko, ani też magicznej chwili, gdy fala morska rozbija się o skały. Nikt nie może mieć na własność tego, co na ziemi najpiękniejsze, ale każdy może to poznać i pokochać."
Paulo Coelho "Brida"

Ten post dedykuję Tobie Olu z podziękowaniami za otworzenie oczu, może nieświadomie ;) Ale dziękuję, że nasza rozmowa pomogła mi w kolejnym zrozumieniu siebie i ludzi. :*

Pozdrawiam
PannaEm

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz