Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

czwartek, 27 sierpnia 2015

Ludzie

"Był ktoś i znikł. Poszedł sobie. Zostawił po sobie bałagan...
A ja wciąż sprzątam." - soup.io

"Zupa" jak zawsze trafna...

Czemu tak jest? Niektórzy wchodzą w Nasze życie i po prostu z niego wychodzą. Nie zostawiają po sobie śladu, przemykają jak cienie, odchodzą w niepamięć. Z czasem nawet nie jesteśmy w stanie przypomnieć sobie imienia, zarysu twarzy. Tak po prostu, mimo iż kiedyś uważaliśmy, że są dla Nas ważni.
Inni znowuż wdzierają się w Naszą rutynę niczym huragan. Wpadają z lawiną przeróżnych emocji, sieją zniszczenie i równie szybko znikają jak się pojawili.
Są też tacy, którzy pod przykrywką realizują jakieś swoje plany Naszym kosztem. Ani po cichu ani jak burza. Po prostu pojawiają się znikąd, nagle i niespodziewanie. Wysysają z Nas wszystko co dobre, by opuścić, gdy nie jesteśmy już do niczego potrzebni. 

Jednych chcielibyśmy zatrzymać, drugich się pozbyć. Niektórych zapamiętać, innych zapomnieć. Jedni są lekarstwem, inni trucizną...

Czemu tak jest? (zapytam ponownie). Czemu tych, którzy niszczą Nas od środka nie potrafimy wyrzucić ze swojego życia. Uparcie tkwimy w przekonaniu, że są dla Nas ważni, mimo wszystko. Ale czy są naprawdę? Czy tylko Nam się tak wydaje?

Może nie pozwala Nam na to duma. Może zbyt trudno stanąć przed lustrem i do własnego odbicia powiedzieć: "Pomyliłem/am się. Muszę odpuścić. To nie to. Nie tego chcę."
Może "łatwiej" jest walczyć do upadłego o coś co nie ma prawa bytu, niż potwierdzić te słowa. Niż przyznać się do porażki, złego wyboru. 

A może rzeczywiście są ważni. Ważni na tyle, by mimo czasu poświęcać dla nich wszystko. Poświęcać i czekać na zmianę. Mając nadzieję, że któregoś dnia nie znikną bez reszty. Nie pozostawią po sobie przeszywającej pustki, której nijak da się wypełnić. Może żyjemy tak z przeświadczeniem, że za takie poświęcenie jednak należy Nam się "nagroda". Że kiedyś Nasze czekanie zostanie wynagrodzone. Może...

Takich często próbujemy zatrzymać. A dlaczego pozwalamy odejść innym. Tym, którzy łagodnie i prawie bezszelestnie wślizgują się do Naszego życia. Tak naturalnie, jakby byli w Nim od zawsze. Pozwalamy, by przemknęli koło Nas niczym cienie nie rozwijając skrzydeł. By nie zdążyli zagrzać przy Nas miejsca. Ale dlaczego? Z powodu pogoni za czymś innym, lepszym? Czymś bardziej ryzykownym? Czymś co pozostawi po sobie głębszy ślad? Czy walczyć trzeba tylko o to co nieosiągalne? Czy tylko to daje motywację? "Zakazany owoc najlepiej smakuje?" Ale często pozostawia po sobie tylko smak goryczy...

"Dlaczego tak musi być? Kochamy tych, którym jesteśmy obojętni. Obojętni są Nam Ci, którzy Nas kochają"

Dźwięczy w głowie tekst sprzed lat...

Czy można to zmienić? Czy jesteśmy w stanie coś z tym zrobić? Docenić "szarą myszkę" niż uganiać się za "pluszowym królikiem"? Spróbować docenić co daje los, niż walczyć z nim na przekór?

I teraz rodzi się kwestia do namysłu. Czego tak naprawdę chcemy... Cichej, szarej myszy, na którą nieliczni zwracają uwagę (którzy potrafią ją docenić) czy rozchwytywanego, pluszowego królika, o którego trzeba się bić?

Oczywiście w tym momencie używam przenośni, którą myślę, że zrozumiecie.

Na koniec pytanie. Wybierając z dwojga. Czy mysz może stać się dla Nas królikiem? A czy królik może stać się tylko dla Nas myszą?

Pozostawię to Wam, do rozważenia w myślach. Sama sobie nie umiem odpowiedzieć na te pytania. A tym bardziej Wam. Wiem tylko jedno... Ludzie się nie zmieniają albo raczej, sporadycznie. A czy Nasze oczekiwania również?

A może...


Pozdrawiam
PannaEM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz