Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

niedziela, 16 września 2012

Słowa i czyny

Zaczynam jak zwykle. Miałam znów przerwę w pisaniu. Potrzebowałam trochę czasu, by dojść do ładu po ostatnim swoim kroku, decyzji wcielonej w życie. Tak jak się domyślałam, przyniesie ona jeszcze wiele nieprzyjemnych konsekwencji. Z każdym kolejnym dniem przynosi, z każdą rozmową dotyczącą tego. I co otrzymam w zamian? Czas pokazuje, że odwet i zemstę. Byłam na to przygotowana, brałam to pod uwagę, choć miałam cichą nadzieję na inny przebieg. No ale cóż, życie jak to życie często przynosi nam nie do końca to co chcemy, oczekujemy, na co mamy nadzieję. I teraz rodzi się pytanie czy aby na pewno było to słuszne, warte zachodu, warte tego, by być zgodnym z samym sobą? Hmm w sumie czy warte czy nie, nie ma to już znaczenia. Postawiłam ten krok, za nim pójdą kolejne, jak domino. Dla kogo dobre? Mam nadzieję, że dla osoby, dla której to robię. Że mimo wszystko przyjdzie czas, kiedy zyska na tej całej sytuacji. Że konsekwencje, które poniosę nie tylko ja, kiedyś okażą się na plus dla tej niewinnej małej istotki, jednej z najważniejszych w moim życiu, która niestety przez moje złe wybory, już teraz na tym cierpi i będzie cierpieć. Staram się teraz jedynie złagodzić wszystko co ją czeka...




No cóż, ale nie o tym miałam dziś pisać. W sumie to nawet nie miałam w planie pisać. A na pewno nie na ten temat, który zawarłam w tytule postu. Jednak rozmowa z kimś skierowała mnie na to. Niestety z mało pozytywnym nastawieniem... Dlaczego?
Bo nikt nie lubi krytyki, a ja dziś usłyszałam, że moje słowa są i były tylko pustymi, nic nie wartymi słowami bez pokrycia. Że wszystko co robiłam było tylko czczą gadaniną nie podpartą czynami. Dużo mówiłam, mało robiłam, niewiele mi wychodziło. Do tego swoimi słowami potrafiłam bardzo zranić. Nie jest miłe usłyszeć coś takiego, choć człowiek zdaje sobie sprawę ile w tym prawdy jest zawartej. Ale co z tego, znów piszę, rozkminiam, dochodzę do wniosków, znów to tylko moja paplanina? W tej chwili może i tak, bo nie zmienię przeszłości. Nie zmienię tego co zepsułam, co zrobiłam źle, w czym zawiniłam, zraniłam, do czego doprowadziłam. Nie cofnę tego, a moje słowa teraz i tak nic nie zmienią. Więc jaki sens ma teraz to moje pisanie? Wychodzi na to, że nie ma żadnego, a tym samym, idąc za tą myślą, mój blog również nie ma sensu. Po co czytać "wypociny" kogoś, kto sam nie potrafi wcielić w życie własnych myśli i wniosków. Po co czytać uzewnętrznianie się jakiejś nawiedzonej panny, której coś tam w życiu nie wyszło, która potrafi tylko "pięknie" pisać czy mówić, a nie potrafi nic z tego zastosować. Po co? Może ku przestrodze heh. By zobaczyć jak wiele można schrzanić będąc tak naprawdę głuchym na rady, ślepym na wyciągniętą dłoń. Jak daleko można zajść w tym wszystkim, by nie zostało już nic do ratowania ...  
"Słowa mogą być puste, nic nie warte, wypowiedziane tak po prostu. Czynami tak naprawdę pokazujesz ile jesteś wart, nie słowami, a czynem...". Wniosek? Pewność siebie i wartość własnej osoby zachwiana...
Tak, postawiona mocna krytyka mojej osobie. Co może być obroną? Głupota? Niedostrzeganie pewnych spraw, błędów? Zbytnia szczerość, gdy trzeba było ugryźć się w język? Zbyt duża pewność siebie? A może zbyt mała? Dużo pytań, wątpliwości. Wyjątkowo brak wniosków:/ Wyjątkowo głowa pusta od spostrzeżeń, rozwiązań. Dotknęło mnie to dziś bardzo głęboko, choć minęło już sporo czasu od sytuacji, która była z tym powiązana, za którą płaciłam i płacę do tej pory. Przeszłość powraca po raz kolejny, by namieszać mi w życiu. By znów wzbudzić we mnie złość na samą siebie, na moje słowa, brak czynów i konsekwencje tego wszystkiego. Wyrzuty sumienia, żal, smutek i przeraźliwa złość. Łatwiej poradzić sobie z konsekwencjami winy innych ludzi, gorzej, gdy zdajesz sobie sprawę, jak wiele sam zawiniłeś. Jak wiele wtedy nie dostrzegałeś, wtedy, gdy można było jeszcze coś naprawić czy zmienić. Jedyny żal jaki mam w tej chwili, nie do samej siebie, lecz do ludzi, to to, że odpuścili sobie, że nie dali mi więcej czasu, choć pewnie na niego nie zasłużyłam wtedy. Potrzebowałam więcej czasu, by uświadomić sobie wagę moich błędów i jakie mogą za sobą nieść konsekwencje. Nie otrzymałam go więcej. Pewnie i słusznie, dostajemy to, na co sami pracujemy. Więc nie mam prawa mieć teraz pretensji, że w porę nie potrafiłam dostrzec własnych błędów, nie potrafiłam ogarnąć własnego życia. Pewnie potrzebowałam takiego wielkiego kopa od życia, jaki otrzymałam. Niestety to taki już full wypas kop. Najwidoczniej adekwatny do przewinienia. Tak więc płacę. Płacę swoją cenę za te wszystkie niedotrzymane obietnice, słowa bez pokrycia, czyny nie pokazujące nic. Wysoka cena. Utrata miłości, samotność, strach, ból wewnętrzny i zewnętrzny... I ten smutny wzrok tej małej istoty, choć buzia się śmieje. To jest najwyższa cena jaką płacę... 



Z jedną różnicą w obrazku. To nie ja nienawidzę, lecz zostałam znienawidzona... A to wielki ciężar, gdy wiem, że sama na to zapracowałam...
Tym razem przerwa w pisaniu będzie świadomie zaplanowana. Muszę na nowo odnaleźć sens w pisaniu, w słowach, które pomimo wszystko uważam, że są ważne. Przyszła pora na czyny, którymi po czasie będę chciała podzielić się na blogu. Ale dopiero wtedy, gdy ich dokonam. Dopiero wtedy moje słowa będą cokolwiek warte... Chciałabym pokazać, że mogą być. Może i przeszłości nie zmienię, nie odbuduję tego co straciłam, lecz mam nadzieję, że uda mi się na nowo budować, od początku. W nowych sytuacjach, z nowymi ludźmi, a przeszłość oddzielę grubą kreską. Przestanie w końcu kłaść cień na wszystko co robię i chcę robić...
Za tydzień ważne wydarzenie w moim życiu. Będzie ono machiną, która rozpocznie pasmo decyzji i kroków. Mam nadzieję, że słusznych.
Tego posta dedykuję pewnej osobie. Może i z przeprosinami za wszystko co złe uczyniłam, za wszystko co złe wniosłam w jej życie. Nigdy tego nie chciałam, choć pewnie świadomiej powinnam się zastanawiać nad własnym zachowaniem. I za to powinnam przeprosić. Ale też i z wielkim żalem. Żalem o to, że w najtrudniejszych chwilach mojego życia odwrócił się i zostawił mnie samą w mroku, z wielkim strachem o siebie i o owoc tego wszystkiego, że jego słowa o wielkiej miłości, przyszłości i szczęściu okazały się również tylko niespełnionymi obietnicami i słowami. Ale to też jedynie puste słowa...
Tak więc przez jakiś czas nie będą pojawiać się nowe posty, lecz na moim blogu jest wiele wpisów, więc jest co czytać, gdyby się komuś nudziło heh ;)
Dziękuję wszystkim odwiedzającym za poświęcony czas, życzę powodzenia i więcej samozaparcia w dążeniu do celów. Więcej czynów Kochani, mniej słów. Tego Wam życzę. Pozdrawiam.
                                                                                                          panna Em

"Prawdziwą sprawiedliwością jest przeżyć to co się uczyniło innym."
Arystoteles

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz