Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

czwartek, 15 listopada 2012

Dziecko

Tak, myślę, że przyszła pora na "porządki" w głowie, na wyrzucenie w końcu myśli kumulujących się w tym konkretnym temacie...
Dziecko...



Ajj ciężki temat. Myślałam, że będzie łatwiej dobrać słowa, że skoro tak długo już "składają" się w głowie, raz dwa i popłyną same. Niestety, to trudniejsze niż sądziłam. Może zbyt dużo ich, może zbyt dużo mieszają nadal w moim życiu... No ale cóż, spróbuję. 
Obrazek. Dziecko to najpiękniejszy owoc ludzkiej miłości. Tak uważam i uważałam do tej pory. W sumie nadal tak sądzę, lecz jednak ostatni rok dał mi wiele do myślenia w tym temacie. Za chwilę dojdę do tego dlaczego. 
Niestety, często teraz sex nie do końca idzie w parze z miłością, a tym samym, jeśli pojawia się dziecko, niekoniecznie musi być ono jej owocem. Przykre. Zwłaszcza, gdy jedna strona jest przekonana o swoich uczuciach i poglądzie na ten temat. Do tego jest pewna tej drugiej strony, a co czasem okazuje się błędne. Znów powtórzę tu, przykre. Choć do końca tak naprawdę nie wiem jak było, jak jest. Na wszystkie sposoby próbowałam to zrozumieć, nadal próbuję i jakoś mi to nie wychodzi :/ 
Mój wpis może się wydawać feministyczny. Nie, nie jestem feministką, choć po ostatnich przejściach mocno się zastanawiałam chociażby nad zmianą orientacji heh. Śmieszne, co? Może i tak, lecz czasem pewne doświadczenia dotykają człowieka tak bardzo, że przychodzą mu do głowy różne dziwaczne pomysły ;P
Wracając do tematu. Dziecko... Rodzina... Matka... Ojciec... Przy tym ostatnim się zatrzymam właśnie i tego dotyczyć będzie mój post...



Tak, bardzo łatwo. Nie będę tu już się rozpisywać zbytnio jak łatwo, bo chyba każdy wie skąd się biorą dzieci ;P Ale fakt. Zostać ojcem, a nim być to wbrew pozorom dwie całkiem odrębne sprawy, bo ...



Tak, to wielka sztuka. A co dla dziecka jest najważniejsze w życiu? No tak, nie jestem tą małą istotką, mogę się jedynie domyślać jako rodzic. Mogę jedynie na podstawie tego, co próbuję sama dać, wywnioskować z obserwacji, co tak naprawdę się liczy dla takiego małego szkraba. Na pewno miłość ze strony bliskich ludzi, zainteresowanie, poczucie bezpieczeństwa, opieka, takie małe, niewinne gesty, przytulenie, pocałowanie w czółko, ululanie do snu przy akompaniamencie bicia serca rodzica. Nie będę tu pisać o zapewnieniu dóbr materialnych, bo nie to jest w życiu najważniejsze, bo tak naprawdę dzieci nie to doceniają. Dla nich najważniejszym są gesty, rzeczy, których nie da się przeliczyć na pieniądze. Choć niektórym wydaje się, że na tym polega obowiązek wobec dziecka, a od reszty umywa się ręce. Przykre, ale prawdziwe i niestety z własnego doświadczenia.
Tak, jestem samotną matką (jeden z faktów z mojego życia, których staram się unikać w mich postach) i nie ma się tu czym chwalić niestety. Ale odczuwam potrzebę napisania o tym co mnie boli. Oczywiście nie wybielam się w tej chwili. Nie robię z siebie cierpiętnicy. Nie o to mi chodzi. Popełniłam wiele błędów, doprowadziłam do wielu niefajnych sytuacji, które postawiły mnie w tym miejscu, w którym jestem. I płacę za to cenę wysoką, piję piwo, które sobie naważyłam. Ale co mi w tym wszystkim najbardziej ciśnienie podnosi? To, że często w takich sytuacjach to piwo pije tylko jedna osoba, bardzo często (nie piszę, że tylko) jest to właśnie matka. To na jej barki spada odpowiedzialność, krzywe spojrzenia ludzi (niestety nadal mamy dość mało tolerancyjne społeczeństwo, oceniające po pozorach), zapewnienie dziecku wszystkiego co potrzebuje. To ten jeden rodzic, który zostaje sam z wychowaniem, wstaje w nocy, jeździ do lekarza, zamartwia się, próbuje na wszystkie sposoby dać to co najważniejsze, za dwoje. Czemu tak jest? Czemu, gdy związek, małżeństwo się rozpada, odbija się to właśnie na dziecku? Czemu niektórzy nie potrafią tego rozgraniczyć. Bo de facto jakim prawem obciąża się dziecko własnymi niepowodzeniami. Jakim prawem, pytam się, to dziecko ma płacić za czyjeś błędy. Za czyjeś frustracje, niemożność radzenia sobie z życiem i problemami. W  jaki sposób ma ono to wszystko zrozumieć? Dlaczego w ogóle musi?
I dlaczego osoba, która zostaje z tym obowiązkiem sama, ma dźwigać to wszystko ze spokojem, próbując złagodzić skutki tchórzostwa drugiej?
Nie wiem czy uda mi się dziś skończyć tego posta. Za dużo we mnie myśli. A gdy próbuję się ich pozbyć ogarnia mnie frustracja. Ale dokończę... Został jeszcze jeden obrazek, który niestety wzbudza we mnie złość. No ale cóż. Chciałam o tym napisać, więc piszę...



Tak, i za każdym razem, gdy patrzę na ten obrazek budzi się we mnie nocna furia heh :/ Czemu niektórzy nie zdają sobie sprawy jak wielką krzywdę wyrządzają właśnie takim zachowaniem. Odcięciem się, ucieczką, odsunięciem. Niby mówią, że to dla dobra dziecka, że tak lepiej, że kiedyś da się to zrozumieć. Szczerze? Gówno prawda ;] Nie rozumiem i chyba nie chcę rozumieć, bo musiałabym wiele w głowie poprzestawiać na inny tok myślenia. Nie rozumiem jak można ze swojego świadomego wyboru odrzucić własne dziecko, mając je dosłownie w zasięgu ręki, nie mając żadnych przeszkód, by istnieć w jego życiu, mając tak naprawdę bardzo prostą drogę ku temu... Ale łatwiej jest się odciąć, pozbyć problemu :/ Nie brać odpowiedzialności za własne czyny, a zrzucić na osobę, która musi ją udźwignąć. Proste i wygodne ;] Ale jakże bolesne dla kogoś, kto ma na tyle odwagi, by ponosić konsekwencje własnych czynów...
Post jednak zostawię niedokończony. Albo jest już skończony, nie wiem. Ciężko mi w tym temacie zachować spokój. Nazwać rzeczy po imieniu, ogarnąć myśli. Może z czasem go dokończę. A może pozostawię takim jakim jest ...

"Dzisiejsze nieśmiałe dziecko, to to, z którego wczoraj się śmialiśmy. Dzisiejsze okrutne dziecko, to to, które wczoraj biliśmy. Dzisiejsze dziecko, które oszukuje, to to, w które wczoraj nie wierzyliśmy. Dzisiejsze zbuntowane dziecko, to to, nad którym się wczoraj znęcaliśmy. Dzisiejsze zakochane dziecko, to to, które wczoraj pieściliśmy. Dzisiejsze roztropne dziecko, to to, któremu wczoraj dodawaliśmy otuchy. Dzisiejsze serdeczne dziecko, to to, któremu wczoraj okazywaliśmy miłość. Dzisiejsze mądre dziecko, to to, które wczoraj wychowaliśmy. Dzisiejsze wyrozumiałe dziecko, to to, któremu wczoraj przebaczyliśmy. Dzisiejszy człowiek,który żyje miłością i pięknem, to dziecko, które wczoraj żyło radością."
Anonim 

3 komentarze:

  1. się poplakalam...:(

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu, nie ma co płakać. Życie różnie się układa, plącze, niestety czasem z krzywdą dla osób, które na to nie zasłużyły. Na pewne rzeczy nie mamy wpływu. Musimy jedynie umacniać swoją wewnętrzną siłę i być, dla nich, dla dzieci ... :) "Tros­ka o dziec­ko jest pier­wszym i pod­sta­wowym spraw­dzianem sto­sun­ku człowieka do człowieka. " Pozdrawiam gorąco :*

    OdpowiedzUsuń
  3. 28 year old Environmental Specialist Malissa Kesey, hailing from Thorold enjoys watching movies like Comanche Territory (Territorio comanche) and Kabaddi. Took a trip to Fernando de Noronha and Atol das Rocas Reserves and drives a Ferrari 275 GTB/4 ART Spyder Alloy. sprawdz to

    OdpowiedzUsuń