Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

czwartek, 10 października 2013

Wołanie o pomoc

Temat rozległy, wszechobecny i wciąż powracający. Co jakiś czas pojawiający się w przeróżnych miejscach, sytuacjach. Wszędzie. 
Tyle myśli, lecz jak je ubrać w słowa...

Łyk kawy, papieros (temat rzucenia palenia już pomijam ;]). 
Wołanie o pomoc i trzy kropki ... Choć przydałoby się chyba więcej tych kropek ... A może lepsze w tym momencie byłyby wykrzykniki?
Dlaczego tak stwierdzam? Ponieważ często mija nas to niezauważone. Często nie słyszymy takiego wołania. Często po prostu nie zwracamy uwagi na nie, będąc głusi i ślepi, a czasem najzwyczajniej bagatelizujemy sygnały, które ktoś do nas wysyła.

Tak wiele zła dzieje się wokół nas. Tak wiele cierpienia, bólu i krzywdy ludzkiej, obok której przechodzimy obojętnie, twierdząc, że to nie nasz problem, nas to nie dotyczy. Mając swoje problemy, swoje smutki czy rozterki porzucamy naszą ludzką wrażliwość i uczuciowość względem innych. Przecież może pomóc ktoś inny, tak? Ktoś, kto ma mniej problemów na głowie, ktoś to ma czas i cierpliwość, albo możliwości. Więc dlaczego akurat ja. I koło się zamyka. Co raz to więcej ludzi tak właśnie uważa i przechodzi obojętnie. Nie słucha krzyków dookoła siebie, nie zastanawia się nad konsekwencjami takiego długotrwałego wołania... 

I wtedy dzieje się coś. Coś co zostaje w końcu zauważone. Wypadek, samobójstwo, morderstwo dziecka... Jest wiele przykładów, które mogłabym tu wymieniać i wymieniać. Zbyt wiele niestety. Pojawiają się wtedy masowe osądy i krytyka. "Jak ona/on mógł/mogła tak postąpić", "Nienormalny człowiek, wariat", "Wyrodna matka", itp. itd. Takich osądów pada wiele. Dopiero później, z czasem pojawiają się powoli pytania. "Dlaczego?", "Czy można było tego uniknąć?", "Co mogło się dziać w głowie tego człowieka, że posunął się do takiego czynu?"...

Zbyt późno pojawiają się te pytania. Zbyt późno i w zbyt radykalny sposób poruszona jest nasza wrażliwość i wyobraźnia. Zbyt późno łączymy fakty, zbyt późno zauważamy sygnały, na które mogliśmy zareagować wcześniej i chociaż spróbować nie dopuścić do tragedii. 

Myślę, że nie muszę przytaczać tu przykładów, które pojawiają się bardzo często w masowych odbiornikach. Każdy z nas zna choć jeden taki przykład, choć jedną sytuację. Niektórzy nie zwracają na to uwagi, uważając, jak to napisałam wyżej, że ich ten problem nie dotyczy. Inni współczują, osądzają, krytykują. Tak naprawdę tylko garstkę z nas porusza to dogłębnie. Na tyle, że zaczynamy się zastanawiać co musiało się dziać w życiu tego człowieka, co musiało "siedzieć" w jego głowie i dlaczego nie otrzymał pomocy w momencie, gdy jej potrzebował? I odpowiem Wam na to pytanie. MY sami. My i nasze podejście. My i brak chęci niesienia bezinteresownej pomocy. Niestety. 

W tym momencie, mam wrażenie, że chęć niesienia pomocy jest podzielona. Dwie skrajności. Albo ta pomoc jest na szeroką skalę (fundacje, ośrodki pomocy, grupy wsparcia) albo nie ma jej wcale. Te pierwsze reagują, gdy ktoś sam jest w stanie przyznać się, że tej pomocy potrzebuje i owszem zostanie ona udzielona. Stwierdzam, że w tym kierunku idziemy na przód. Co raz częściej widzę wpisy na fb chociażby, gdzie wiele osób przyłącza się do różnych akcji, wspomaga finansowo, duchowo czy choćby słowem. 
Ale gdzie reszta? Pytam się, gdzie jest w tym wszystkim ta reszta ludzi. Ludzi, którzy najzwyczajniej nie potrafią poprosić, nie potrafią przyznać się, że ta pomoc jest niezbędna? Gdzie Ci wszyscy ludzie, którzy zbyt cicho wołają? Którzy chcą, by ich zauważono, lecz nie osądzano. Ludzie, którzy potrzebują wsparcia i zrozumienia. Którzy chcieliby coś zmienić, wyjść z tego piekła, w którym tkwią, lecz nie mają odwagi, nie potrafią, czasem po prostu się wstydzą. Własnej słabości, własnych błędnych wyborów. 

Oczywiście w tym momencie bardzo często wkrada się bezlitosna krytyka: "Kowalem swojego losu jesteś sam". Tak? "Ułożyłeś sobie życie w taki sposób, więc pij piwo, które sobie naważyłeś", "Ponoś konsekwencje swoich wyborów i decyzji, nikt za Ciebie Twojego życia nie naprawi". I owszem, jest w tym sporo racji, nie mówię, że nie. Ale kto dał nam prawo być sędzią? Kto daje nam prawo być katem? Bo przyglądając się obojętnie z boku na krzywdę, nie reagując, czy przypadkiem w jakimś stopniu nie stajemy się też podobni do oprawców?

Tak więc apeluję do Was wszystkich, którzy przeczytacie ten wpis. Apeluję do Was byście nie dawali przyzwolenia na krzywdę, ból i cierpienie.

Żyjemy wspólnie, w społeczeństwie i to my razem tworzymy świat, w którym żyjemy. Świat pełen obłudy, kłamstwa, egoizmu i bezduszności. 
Mocne słowa? Nie. Znalazłabym o wiele więcej bardziej dobitniejszych i nieprzyjemnych. Nie osądzam w tym momencie nikogo z Was. Nie krytykuję postępowania. Krzyczę głośno, w imieniu tych, którzy tego nie potrafią. Otwórzmy oczy i uszy na wszystko co się wokół Was dzieje. I w końcu do jasnej cholery coś zróbmy!!!

"Aby stać się lepszym, nie musisz czekać na lepszy świat."
Phil Bosmans

Pozdrawiam
PannaEm 

6 komentarzy:

  1. Dawno nie czytałam czegoś tak dobitnie napisanego i zarazem czegoś tak prawdziwego. Dałaś mi dużo do myślenia tym tekstem. I przypomniała mi sie moja stara zasada, że trzeba dbać o innych ludzi i im pomagać, bo dobro zawsze wraca, nawet jeżeli długo to trawa, ale wraca. A mi jest teraz bardzo potrzebne to dobro... Dziekuje Ci, że otworzyłaś mi oczy, które od kilku miesięcy miałam zamknięte, bo byłam ślepo zapatrzona w swoje cierpienie. Ciesze się, że są jeszcze na tym świecie ludzie tacy jak Ty ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że moje słowa zostają zauważone. Chciałabym, by docierały do ludzi, którzy tej pomocy potrzebują, jak i do tych, którzy tą pomoc mogliby dać. I ogólnie po to jest mój blog, by ludzie choć na chwilę zatrzymali się i zastanowili nad głębszym sensem życia. By nie omijało ich to co prawdziwe i ważne. Ja również dziękuję za ludzi takich jak Ty, którzy odwiedzają mojego bloga i są otwarci. Zapraszam do śledzenia wpisów, komentowania, jak i w razie potrzeby kontaktu :) Może nie pomagam na tyle, ile bym chciała, ale chociaż słowem... Pozdrawiam Cię serdecznie.

      Usuń
  2. Ehh umiesz dać do myślenia wszystko się zgadza to co napisałaś i to co" Konspiratorka" też, tylko jak sama wiesz od paru dobrych miesięcy jak nie lat mam dylemat co do właśnie takiej osoby potrzebującej pomocy , bo choćbym nie wiem jak się starał i reszta familii to osoba która którą obdarowujemy w jakikolwiek sposób czy to słowem, czy finansowo ma nas daleko w du..ie , chyba że to tylko moje wrażenie ale myślę że nie bo mam porównanie z innymi osobami którym pomagam choćby tylko słowem a widzę w ich słowach i na twarzy szczerą wdzięczność właśnie za sam fakt bycia ...tak wiec post jak najbardziej trafiony ale jak sama widzisz są bardzo ciężkie przypadki ludzi którzy poniekąd swoim zachowaniem sami generują ludzką znieczulicę przez co naprawdę potrzebujący pozostają w cieniu... tak czy tak zacytuj tuję "Konspiratorkę " "Ciesze się, że są jeszcze na tym świecie ludzie tacy jak Ty ;) " pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście i Ty masz rację Sylwku i domyślam się o jaką sytuację chodzi. Sama byłam w podobnej jakiś czas temu. I przyznaję, jest to dylemat. Czy dawać pomoc, choć jest ona albo odrzucana albo wykorzystywana czy lepiej uczyć się tej znieczulicy. Ile sytuacji tyle przykładów. To od nas zależy jak w danej sytuacji się postawimy i co zrobimy. I nikomu to oceniać. Myślę, że w takich przypadkach pozostaje zdać się na głos własnego sumienia i serca. A zwłaszcza nie dawać takim przypadkom zniszczyć w nas wrażliwości i "otwartych" uszu. Uważam, że otwarty umysł, wyobraźnia, wrażliwość jak i spostrzegawczość (których czasem uczymy się dość długo) pozwoli nam postępować tak, by jednak oceniać dobrze sytuację i udzielać pomocy. Pozdrawiam

      Usuń
  3. Dobrze gadasz! Popieram Cię w stu procentach... Wszyscy nie raz jesteśmy ślepi..

    OdpowiedzUsuń