Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

poniedziałek, 13 lipca 2015

Ja i mój czas

Czas... Kolejny wpis w tym samym temacie, można by pomyśleć. Czy aby na pewno? Poniekąd tak, lecz przyglądając się bliżej, dochodzi jeden ważny element. A mianowicie: "mój czas", a to już zmienia postać rzeczy. 

Co to jest tak naprawdę mój czas? Czy jest czy go nie ma? Jeśli jest, jakie ma znaczenie? Jeśli go nie ma, czym jest jego brak? Powtórzę jeszcze raz. Czy jest coś takiego jak mój czas?

Kilka pytań rzuconych w przestrzeń. Chwila zastanowienia.

Znam kilka osób, które na ostatnie pytanie gromkim chórem z powodzeniem mogą odpowiedzieć: "Nie ma! Nie ma czegoś takiego jak mój czas".
Czy się zgodzę? Niestety, podpiszę się pod tym rękami i nogami heh (choć mam nadzieję kiedyś zmienić stanowisko w tym temacie :P).

Słowo "czas" zmienia już swoje znaczenie w momencie, gdy dodajemy do niego cząstkę "mój" (zabijcie mnie, nie pamiętam czy to przyimek, zaimek itp., choć chciałam zabłysnąć wiedzą :P, a szukanie w wikipedii... czy to aż tak ważne?).
Dlaczego? Już odpowiadam.

Czas to pojęcie ogólne. Czas należy do każdego i do nikogo. Czas po prostu jest. 
A jak możemy zdefiniować "mój czas"? ... heh.

Domyślam się, że np. rodzice, którzy mają ruchliwe pociechy, osoby mające pod opieką kogoś bliskiego czy pracoholicy, bez problemu zrozumieją co mam na myśli. Oczywiście wymieniłam tylko kilka przykładów, których na pewno jest więcej, ale nie potrzeba nam tutaj "ściany" przykładów.

W każdym bądź razie, nie tracąc czasu (paradoks), dojdźmy do sedna. Czym jest dla nas "mój czas", a czym powinien być? Czy można tak go nazwać w momencie kiedy mamy np. dzień wolny w pracy, a w zamian za to spełniamy czyjeś prośby czy zachcianki? Czy możemy mówić "mój czas" wtedy, gdy dziecko śpi lub gdy przycupniemy na chwilę odsapnąć pomiędzy odkurzaniem, a prasowaniem? A może jest on w momencie kiedy po całym dniu pracy, obowiązków jesteśmy w stanie wygospodarować pół godziny na kąpiel? (dla niektórych 30 min to luksus)

Kiedy tak naprawdę jest "mój czas"? Szczerze? Nie umiem Wam odpowiedzieć na to pytanie. Za to jestem w stanie określić, kiedy mogłabym z ręką na sercu powiedzieć: "teraz nie jest mój czas". I na pewno nie jest on "pomiędzy". Nie jest on pomiędzy obowiązkami, gdy znajdujemy 5 min na oddech. Nie jest on w momencie, gdy myślami mimo wszystko jesteśmy w pracy, przy dzieciach czy obowiązkach. Nie jest on wtedy, gdy siedząc nad upragnioną książką, czytamy jedno zdanie po 10 razy, by złapać jego sens, tylko dlatego, bo zastanawiamy się jakie zakupy na jutrzejszy obiad trzeba zrobić. Nie jest on również wolnym dniem, spędzonym pod dyktando drugiej osoby czy nawet 3-godzinną kąpielą, gdy nasłuchuje się płaczu dziecka.
Przykładów jest wiele jak wiele jest sytuacji, w których się znajdujemy. Każdy znajdzie coś dla siebie. 

Uważam, że wszyscy z nas zasługują na ten swój czas. Nawet i 5 min, ale z czystym umysłem. Bez myślenia o pracy czy obowiązkach. Taki moment dla siebie. Moment, chwila, dzień. Choć chyba z tymi 5cioma minutami to przesadziłam :P
W każdym bądź razie, myślę, że wiecie o co mi chodzi.

Teraz rodzi się kolejne pytanie. Mianowicie czy i co jesteśmy w stanie zrobić, by ten "mój czas" mieć? Nie mam bladego pojęcia o.O
Może ktoś z Was podsunie mi jakiś pomysł? Byłabym wdzięczna heh :)

I tak czekając na jakieś sugestie, też i swoje wnioski, zadam ostatnie, równie ważne pytanie moi drodzy, które każdy zabiegany mógłby sobie zadać...

"A gdzie jestem JA w tym wszystkim?"

Pozdrawiam
PannaEm


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz