Obecnie w internecie dostępnych jest masa portali randkowych. Do wyboru do koloru. Tych, którzy z nich nie korzystają, śmieszy i dziwi fakt, że inni to robią. Wiele osób nie wierzy w to, że można poznać w ten sposób kogoś wartościowego. Szczerze mówiąc ja również przestaję w to wierzyć. I nie opieram tego tylko i wyłącznie na swoich doświadczeniach.
Mam w swoim gronie pewną liczbę osób. Jedni są w szczęśliwych związkach, formalnych lub nieformalnych, inni singlami. Zadowolonymi z tego stanu rzeczy bądź nie. I właśnie ta ostatnia część ludków, dzieli się też na kilka grup.
Są osoby, które "rozglądają się" za kimś do pary, a inni zagorzale szukają. I robią to w "realu". Wychodzą z założenia, że w ten sposób najlepiej znaleźć kogoś.
Wreszcie są i Ci, którzy z własnych jakiś powodów swoje poszukiwania kierują na wspomniane wyżej portale.
I właśnie na tych powodach chciałabym się skupić. A jest ich na pewno sporo. Ile osób, tyle może być powodów. I to chyba największy problem. Bo o ile w życiu realnym, owszem można kłamać i oszukiwać, lecz nie zawsze jest to łatwe. Za to w sieci - banalnie proste. Można dodać jakieś super wyretuszowane foto, "strzelić" opis w superlatywach daleki od prawdy i do woli łechtać swoje ego lajkami, serduszkami i buziaczkami od użytkowników. Oczywiście do momentu spotkania w realu, do którego de facto zapewne rzadko dochodzi w takich sytuacjach.
I tu rodzi się pytanie. Więc jak do cholery "dobrze trafić"? Jak wypełnić tą życiową pustkę i wyjść z samotni, gdy wokół masa obłudy i kłamstwa?
Odpowiedź nasuwa się sama i wydaje się banalnie prosta. Skasować konto na portalu i skupić się na realu (i nie czuję, że rymuję heh :P). Wyjść do ludzi...
No tak, niby takie proste, tak? A co, jeśli są osoby, których powody zakładania konta na portalach randkowych, nie są tak błahe jak połechtanie własnego ego?
Co jeśli są to ludzie, którzy bardzo tęsknią za drugą osobą? Którzy w życiu codziennym nie mają możliwości wyjść do kina, klubu czy pomiędzy ludzi? Którzy w życiu realnym aż tak "przejechali się" na innych, że ostatnią deską ratunku został im internet? Co jeśli przez wcześniejsze doświadczenia uleciała pewność siebie i własnej atrakcyjności?
Owszem, odpowiedź również nasuwa się od razu. Dać sobie spokój i poczekać. Jak to mówią "miłość sama przyjdzie, nic na siłę".
I jak najbardziej zgadzam się z tym. Lecz sytuacje są różne. Czasem to czekanie staje się coraz bardziej uciążliwe, a tęsknota urasta do kolosalnych rozmiarów. Czasem te samotne wieczory i milczący telefon potrafią odbierać każdą pozytywną chwilę z życia...
Tak więc. Czy zapracowany samotny kawaler nie zasługuje na nic więcej? Czy samotna matka przez cały czas skupiająca się na wychowaniu dziecka/dzieci nie ma prawa do odrobiny miłości? Czy sympatyczny, ale nieśmiały blisko 40tki nie zasługuje na to, by za szczery uśmiech, taki sam otrzymać?
Jak to w piosence Maryli Rodowicz...
"Chuda jak słomka cizia-blond i z lichym torsem starszy pan
tęga madame, co z psiną przez osiedle mknie
ruda z parteru i jej mąż, zrzęda w berecie lila-róż
jurny fabryki stróż o jednym tylko śnią -
wszyscy chcą kochać, choć nie przyznają się
tak pięknie jak w kinie, jak we śnie
wszyscy chcą kochać do utraty tchu
zmysły postradać bezpowrotnie
choćby raz, jeden jedyny raz...
głodna modelka, krawiec mruk, dama co z nagła wpadła w cug
grubas w tureckim swetrze, pijak z baru "miś"
grafik co preferuje jazz, aktorka w norkach, fryzjer gej
wdowa, co szlocha w noc, o jedno proszą los."
Tak. Wszyscy chcą kochać. Człowiek z natury nie jest stworzony do bycia samotnym. Potrzebna jest druga osoba, by przytulić, pocałować, wesprzeć. Dać miłość i pozwolić, by druga osoba mogła ją dać.
Zwykle w życiu kieruję się zasadą "chcieć to móc". W tym wypadku niestety nie zdaje ona egzaminu... Mimo, że ...
Jednak życie potrafi być okrutne...
Pozdrawiam
PannaEM
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz