Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

piątek, 11 stycznia 2019

Pomoc i wsparcie czy kamień w twarz

Od 2 dni planowałam kolejny post. Miał wyjść spod palców wczoraj, ale niestety zmęczenie nie pozwoliło. Swoją drogą dziwna sprawa. Chęci są, robisz, coś próbujesz, naginasz czas... I organizm mówi "Hola hola stop". I nie ma zmiłuj. Niektóre sprawy planowane muszą zostać odłożone... 
Wracając do sedna. Jeszcze wczoraj wiedziałam dokładnie co chcę napisać. Skrupulatnie układałam w głowie, by przelać to jedynie. A teraz zonk. Myśli biegną w różnych kierunkach. Jak wspomniałam we wcześniejszym poście, skrajność goni skrajność. Chyba na bieżąco powinno się wyrzucać myśli z głowy, zanim umkną...
Ale podejmuję wyzwanie, dziś chyba dzień wyzwań...

Cała ta sytuacja związana z problemami jakie obecnie mają miejsce, zmusza umysł do różnych przemyśleń. Do głowy przychodzą różne opcje. Wnioski gonią wnioski, niepewność rodzi niepewność. Łapię się na tym, że zaczynam często wątpić. Wątpić w wiele spraw. Wątpić również w siebie...

Tak. Huśtawka emocji, jaką człowiek zafundował sobie nie do końca świadomie i na pewno nie zamierzenie, potrafi zrobić sieczkę z mózgu. Zaczęłam łapać się na tym, że stałam się krytyczna wobec siebie. Nie, inaczej. Bardziej krytyczna niż do tej pory. Przestałam doceniać to co robię, widzieć w tym potencjał. Coś co ludzie chwalą, stało się dla mnie czymś zwykłym i pospolitym. Przecież co za sztuka napisać tekst na kubku. Zaczęłam postrzegać siebie jako osobę, która robi co robi, ale nie ma w tym żadnego WOW. 
A co za tym idzie, dlaczego taka osoba jak ja, ma otrzymać jakąkolwiek pomoc. Ze strony kogokolwiek. No z jakiej racji? Takich osób jak ja są tysiące. Osób, którym powinęła się noga. Osób, które podjęły kilka złych decyzji. Osób z zadłużeniem. Podobnie też patrząc, osób samotnie wychowujących dzieci przybywa. Też nie jestem jedyna. Idąc dalej. Osób z marzeniami również jest wiele. Osób, które chciałyby robić w życiu to co kochają...

Patrząc na to wszystko, zaczęłam łapać się na tym, czy w ogóle zasługuję na cokolwiek. Jakąkolwiek pomoc, wsparcie, zaangażowanie w moją sytuację. Zaczęłam zastanawiać się czy zasłużyłam na podanie ręki czy ten kamień w twarz za własną głupotę.  
I nie wiem. Pomimo różnych wniosków nie wiem. Nie wiem na co zasługuję. 

Patrząc na obecną sytuację, oceniając ją przez pryzmat suchych faktów, na niewiele. Tak, pożyczyłam. Tak, zbyt dużo. Tak, źle oceniłam sytuację. Stawiając się na miejscu obcej osoby z boku, tak to właśnie wygląda. I jest to jak najbardziej do skrytykowania, nie do pomocy. Przyznaję rację. Ale... 
U mnie zawsze jest jakieś "ale". Rodzice po urodzeniu powinni mi dać na imię Ksandra, sama bym sobie do tego dołożyła "Ale" ;) Ale żarty na bok ;) Suche fakty, tak? Życie jednak nie opiera się tylko na nich. Dochodzi jeszcze do tego masa innych czynników. Patrząc na sytuację przez pryzmat inny niż tylko te suche fakty, nabiera ona jednak innego wydźwięku. Umyślnie pominę większe konkrety. Nie mam zamiaru się usprawiedliwiać ani zasłaniać masą losowych sytuacji, które przez kilka, jeśli nie kilkanaście lat wpływały kolejno na moje życiowe decyzje. Ja sama, stawiając się z boku, wiedząc co wiem i doświadczając tego czego w życiu doświadczyłam, stwierdzam, że chyba jednak ciut zasługuję... Ciut zasługuję na pomoc i wsparcie. Na ramię, na którym mogę się wesprzeć, by nie upaść. Na słowa otuchy i docenienie tego co robię.
A co takiego robię? Jeszcze do dziś wątpiłam. Jeszcze dziś, dopóki nie zebrałam się w sobie, nie wzięłam pędzla do ręki, by przekroczyć pewne granice, wątpiłam. Wątpiłam w to czy robię coś wartościowego i ważnego. Wątpiłam czy mam talent do czegoś i potencjał. Wątpiłam czy daję z siebie wszystko co możliwe. A potem wzięłam pędzel do ręki...
I stwierdziłam, że walczę. Ze wszystkich sił. Cały czas walczę o marzenia. Walczę o przyszłość moich dzieci. Cały czas pracując, szukając drogi wyjścia z tej przepaści. I cały czas mając nadzieję, że to mi się uda. 
Dziś kopa dało mi to, że pomimo problemów i zmęczenia, postanowiłam spróbować czegoś nowego. Postanowiłam pomimo trudnych chwil, rozwijać się. Mimo wszystko. Niech się wali, pali, muszę walczyć do samego końca. I jeden dzień dłużej. 
Mam powód ku temu. Bardzo ważny powód. A raczej dwa powody... Jakub i Wiktor <3 


 "Przyszłość zaczyna się dziś, nie jutro" - Jan Paweł II

A czy Ty zastanawiałeś/aś się kiedyś na co naprawdę zasługujesz?

Czy pomożesz mi walczyć?

https://pomagam.pl/sylwia85/ 

Pozdrawiam
PannaEM 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz