Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

środa, 31 października 2012

...

Tak, kolejne zamierzenie sypie się jak domek z kart. Miały być przedstawiane czyny, konkrety, mniej rozkminek i wahań. Tak. Zamierzenia często nie docierają do końca, urywają się w pewnym momencie. Czyny hmm. Fakt, myślę, że przez ten ostatni czas, który sobie dałam, przyniósł wiele nowych rzeczy. Nie mogę powiedzieć, że siedziałam z założonymi rękami i rozmyślałam, dochodząc do kolejnych "super" wniosków. Za takie rozmyślanie nikt nie płaci heh, nie kupi się dziecku za to nic czy sobie choćby paczki fajek heh. Tak więc zrobiłam jakiś postęp. Postanowiłam sobie parę rzeczy i uparcie szłam za nimi do przodu. Kilka z nich udało mi się osiągnąć. Choćby to, że wróciłam na nowo do swojego hobby. Po ponad półrocznej przerwie zaczęłam znów tworzyć te swoje kompozycje, pierdółki. Zysk z tego, oczywiście. Myślę, że dobrze jest mieć coś takiego, coś co lubisz robić, rozwijać się przy tym, a dodatkowo mieć z tego korzyść finansową :) Jeden czyn dodany do listy spełnionych zamierzeń. Drugi... Hmm może śmieszne, ale też się tym tutaj podzielę, skoro postanowiłam pisać o czynach i osiągnięciach. Tak, jak to kobieta. Przykładam wagę do swojego wyglądu. Dwie ciąże hmm, dają troszkę w kość i lekko burzą wygląd zewnętrzny ;P chyba nie muszę pisać o czym mowa. Ale tak, udało mi się osiągnąć zamierzony cel, nawet powiedziałabym, że aż nadto. Waga i figura sprzed pierwszej ciąży, ponad 5 lat temu, ba nawet z okresu szkoły średniej heh. Taki mały mój sukcesik, dla poprawy własnego samopoczucia, zaakceptowania całkowicie siebie, swojego wyglądu, poczucia pewności siebie z własnym ciałem. Ciężko było, ale się zaparłam, wciąż zapieram. Jest to coś, o co jednak trzeba już przez cały dbać, by nie było efektu jojo :P Ale udało mi się znaleźć taki swój sposób, by w tym trwać. A to kolejne moje osiągnięcie. Czasem jest trudno, owszem, lecz po takiej drodze jaką się przebyło, by osiągnąć upragniony sukces, szkoda byłoby to zmarnować. Tak więc w tej chwili umacniam jedynie samozaparcie w sobie i jest mi z tym dobrze. Przynajmniej w takiej kwestii...
Reszta... Hmm. Cóż mogę powiedzieć. Jestem w trakcie dochodzenia do ładu ze swoją wewnętrznością. Nie wiem, może zrobiłam błąd, ale cofnęłam się troszkę, by zawalczyć o coś, jeszcze jeden ostatni raz. W tym poniosłam porażkę. Chociaż czy porażką można nazwać to, że spróbowało się czegoś co było w sumie czymś beznadziejnym, bezsensownym? Pewnie tak, bo skoro takie było, po co było próbować. Ale spróbowałam własnych sił. Wiele się przez  to nauczyłam. Na pewno tego, że jednak nie wszystko da się osiągnąć. Trzeba chyba dokładniej dobierać cele. Takie, o które warto walczyć, takie, które jednak można wywalczyć, a nie beznadziejne przypadki. Tak więc teraz jestem na etapie "wyrzucania śmieci" ze swojej głowy, robienia porządków, układania wszystkiego na nowo. Ta porażka wielkim zaskoczeniem dla mnie nie była, przygotowałam się na nią, ale jednak dotknęła znów głęboko. Jedyne co, powoli uczę się tego typu porażki znosić ze spokojem. Gdybym wczoraj pisała tego posta, byłby on pełen żalu i smutku. A tak, "przespałam" się z tym wszystkim, uspokoiłam i powoli znów próbuję zamknąć te otwarte drzwi do przeszłości, które chyba umyślnie zostawiłam uchylone. Są rzeczy, sprawy, na które nie mamy wpływu, mimo naszych usilnych starań, nie jesteśmy w stanie ich osiągnąć. A co dalej? Czas pokaże na ile będę potrafiła to wszystko poukładać, ile czasu znów zajmie mi odzyskanie tego wewnętrznego spokoju...
Post pozostawiam niedokończony... Myśli urwane



Wieczorową porą postanowiłam dokończyć posta. Choć szczerze mówiąc, tak do końca sama nie wiem jak poskładać myśli. Zaraz przed tym momentem, gdy moje myśli zostały urwane, pojawiło się zdanie w mojej głowie, nie zostało ono dokończone. Miałam napisać odnośnie porażki, że łatwiej przychodzi zniesienie jej teraz, gdy byłam na nią przygotowana. Myliłam się. Wcale nie łatwiej. Wręcz przeciwnie, przyniosła ona dodatkową falę negatywnych emocji, z którymi ciężko dojść do ładu. Zostałam postawiona przed bardzo poważną decyzją. Decyzją, która zaważy na moim życiu, ale nie tylko. Głównie na życiu jednej bardzo bliskiej mi osoby. Niestety, ja muszę zadecydować za nią, a to cholernie trudne, ponieważ konsekwencje tego w przyszłości poniosę ja. Waham się, rozmyślam, analizuję wszystkie ZA i PRZECIW w wielkim rozżaleniu na los, na osobę, która postawiła mnie w takiej sytuacji. Wiele rzeczy w życiu się przeżyło, ale nigdy nie podejrzewałam, że mogę zostać postawiona przed takim dylematem i brać na siebie tak wielką odpowiedzialność. Tak więc siedzę i myślę, co będzie najlepsze, jakie rozwiązanie z czasem przyniesie najmniej nieprzyjemnych skutków. Mam jedynie nadzieję, że podejmę słuszną decyzję, a kiedyś ten trudny czas minie i przyniesie więcej korzyści niż strat...
Jest jeszcze jedna rzecz, która dziś bardzo głęboko mnie dotknęła, ale chyba jeszcze nie jestem gotowa o niej pisać. Może by mi ulżyło. Nie wiem. Pisanie, fakt, przynosi mi ulgę, lecz nauczyłam się najpierw przetrawiać sytuację... Może kiedyś o tym napiszę...

"Mów kocham Cię tylko wtedy, kiedy to prawda."
Anonim

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz