Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

wtorek, 19 lutego 2013

Brak chęci

No tak, było postanowienie, by częściej pisać na blogu, rozwijać się w pisaniu, nawet popracować nad artykułem. I co? I dupa blada. Czas leci tak szybko, że nawet nie wiem kiedy umyka. Obowiązki domowe, dzieciaki, problemy. Co rusz dokłada się coś nowego i moje blogowanie znów zaczyna zwalniać tempo :/ Raz większe chęci, by po chwili bach, kolejna "rewelacja", wątpliwości, chwila załamki. Znów zbieram się, staję na nogi i tak w kółko. Jakoś brnę do przodu, ale chyba trochę kijowo mi to wychodzi. Lista postanowień noworocznych gdzieś tam pozostawiona w oddali. Nawet w tej chwili tyle myśli w głowie, nowych rozterek, pomysłów, a sił i chęci na pisanie u mnie brak. Każde słowo przychodzi z trudem. A przecież to taki mój sposób na radzenie sobie z problemami, taka terapia. Stety bądź niestety nawet na taką terapię trzeba mieć czas, chęci i otwarty umysł. A w mojej głowie ostatnio bajzel, większy niż na pulpicie heh. No tak i chwila namysłu nad kolejnym zdaniem...
Nie wiem, stwierdzam, że ten rok jednak jakiś pechowy dla mnie. Może i miałam dużo chęci na początku, postawiłam sobie cele, sporządziłam tą listę. De facto nie mogę powiedzieć, że nie wdrażam punktów z niej. Owszem, jakoś mi się to udaje, ale nie odczuwam zbytniej satysfakcji w tym. A przecież to sobie zamierzyłam. Przedstawić cele i je realizować. I to robię. Czemu więc nie ma we mnie zadowolenia, że (może i powoli, ale jednak) stawiam te kroki? Po raz kolejny, nie wiem. Gdzieś uciekają ze mnie chęci, radość z sukcesów, podjętych decyzji i ich realizacji. Nie zadowala mnie to tak, jak tego się spodziewałam, jak zamierzałam. Czasem czuję się, jakbym po prostu zaprogramowała się na dane sytuacje. Wprowadziła do swojej bazy danych odpowiednie kody i włączyła START. I tak leci. Decyzje podejmuję, kroki stawiam, idę do przodu... ALE (moje nieodłączne ale heh). No tak, jakoś nie widzę w tym siebie. Albo może za bardzo już tym wszystkim przesiąkłam. Nie wiem jak to ująć. Nie potrafię na chwilę obecna dokładnie określić co i jak się czuję. Na pewno zmęczona i zrezygnowana. Zmianami, rewelacjami, informacjami nowymi. Fakt, pomagają mi one podejmować kolejne decyzje, ale chyba wolałabym inny bodziec. Jakiś bardziej pozytywny. Ale znowuż znając mnie czy gdyby taki był, byłby wystarczający? Masa pytań w głowie, wątpliwości. Brak odpowiedzi na chwilę obecną. Nie mam sił...
W tym tygodniu stawiam definitywny krok dążący do zamknięcia pewnej sprawy. Chciałam na tym się skupić, ale u mnie jak to u mnie. Nieszczęścia chodzą parami i oczywiście musiało mi coś podciąć nogi. Tym razem zostaje zachwiana moja stabilność finansowa i mam nie lada orzech do zgryzienia. Tak więc wszystko na raz. Nie wiem czy to dobrze. Z jednej strony w jakiś sposób motywuje to człowieka, musi się wziąć w garść i w sumie za jednym zamachem ogarnąć parę spraw. Ale to męczy, wykańcza i może stąd później brak satysfakcji, która powinna być... Na chwilę obecną nic więcej nie napiszę na temat tych dwóch spraw, które zaprzątają moją głowę, nie chcę. Gdy będę na etapie ogarniania ich i choć minimalnego zadowolenia, wtedy o tym napiszę.
Na dziś kończę. Rano pobudka o 5tej i znów stanie w kolejce, by małego na kontrolę do lekarza zarejestrować. Później drugi do przedszkola, wizyta u lekarza, posegregowanie wszystkich dokumentów i dentysta heh ;] "ciekawy" dzień...
Wybaczcie dzisiejszego posta, mój stan chwilowo jest mocno zachwiany... Ale jak zwykle się pozbieram ;)
Pozdrawiam
PannaEm

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz