Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

środa, 6 lutego 2013

Wiedza czy niewiedza

W sumie nie mam jakiegoś konkretnego tematu, na który mogłabym napisać. Tzn temat pewnie i by się znalazł, sporo się dzieje ostatnio w moim życiu. Ale jakoś dziś brak chęci do ogarnięcia myśli. Po prostu pozwalam im krążyć w mojej głowie bez składu i ładu. Na chwilę obecną nie mam sił, by próbować je poukładać. Doszły znów nowe "rewelacje" względem pewnej sprawy. Po raz kolejny nie spodziewałam się, że dotkną mnie aż tak. Fakt, wpływają na mnie już w trochę inny sposób, inny niż kiedyś. Wzbudzają we mnie więcej złości niż smutku, więcej żalu do kogoś niż do siebie. Ale jednak wciąż są to negatywne emocje. Emocje, których chciałabym się już pozbyć, nie odczuwać. Najwidoczniej jest jeszcze na to za wcześnie. Najwidoczniej muszę definitywnie zamknąć sprawę, którą zaczęłam, by całkowicie uwolnić się od tego. Tak, wcielam nadal postanowienie noworoczne z mojej listy. Było i jest ono priorytetem, a czemu tak długo mi to schodzi? Bo są sprawy, na które nie mam wpływu. Nie mam wpływu na czas ich rozwiązania, ułożenia. Wpływają na nie sytuacje odgórne, z którymi ja jedynie muszę sobie poradzić, zaakceptować i czekać. Z pewnego powodu nie piszę o szczegółach tej sytuacji. Myślę, że kiedyś, gdy uda mi się ją już zamknąć, opiszę chyba w całości. Może ku przestrodze dla innych. Ale w tej chwili wiem, że mój blog jest ogólnodostępny i choćby z tego powodu nie mogę sobie pozwolić na szczegóły. Mogę jedynie powiedzieć, że uparcie, małymi kroczkami dążę do celu, który sobie postawiłam i napawa mnie to dumą, że udaje mi się odnaleźć siłę w sobie, by zamknąć tak trudną sprawę. Do tej pory, jeszcze w tamtym roku, unikałam tego. Znajdywałam tysiące powodów, by jednak tego nie ruszać. Nie było dobrze, nie było spokojnie, ale jednak obawiałam się co będzie, gdy rozpocznę tą lawinę. I owszem, obawy miałam słuszne. Nie jest to wcale miłe, łatwe. I tak teraz pisząc, zastanawiam się jak to jest z tą wiedzą i niewiedzą, którymi nazwałam swój post. Nie raz mnie to zastanawiało. Czy lepiej jest żyć w "błogiej" nieświadomości, ale może i zachować jakieś resztki miłych wspomnień? Czy może lepiej, tak jak ja teraz, po kolei odkrywać części tej całej układanki, otwierać szeroko ze zdumienia oczy i czuć żal, złość, frustrację. Przekonywać się o całym paśmie kłamstw, kombinacji, zdradzie... Nie wiem sama już. Chwilami gubię się w tych faktach, emocjach. Sama już nie wiem czy chciałabym poznać to wszystko. Jednak minęło już sporo czasu od sytuacji, z którą powinnam była dać sobie spokój i załatwić wszystko jak trzeba. Może wtedy nie dowiedziałabym się tego, co wiem teraz? Może nie drążyłabym tak, by się dowiedzieć. Nie wiem. Może... Ale jednak odwlekałam ją, może nie tylko z własnego wyboru. Jednak widzę ile było w tym wszystkim manipulacji moją osobą. Brania na litość, na słodkie słówka, odwracanie kota ogonem i pobudzanie mojego poczucia winy. I szczerze mówiąc, jak o tym myślę, przeraża mnie to, jak bardzo dałam się "wkręcić", zmanipulować. Jak bardzo potrafiłam sama siebie obwiniać o coś, umartwiać, że to ja wszystko zniszczyłam, a wszystko dlatego, że ktoś potrafił wzbudzić takie odczucia we mnie. Znając moją wrażliwość, siłę mojej miłości. Przykre to. Przykre, że teraz dowiaduję się jak wiele kłamstwa było w tych słowach. Słowach, które kiedyś dodały mi skrzydeł. Przykre dowiedzieć się, że przez cały rok walki o coś, o co myślałam, że warto walczyć (bo podobno o prawdziwą miłość warto), że to wszystko było ściemą, idealnie wyreżyserowaną. Przykre zdać sobie sprawę, z tego jak źle ulokowało się uczucie. Co najgorsze, tak wielkie uczucie. Uczucie zdolne do największych poświęceń. Może i popełniam teraz błędy językowe czy stylistyczne :P ale po raz kolejny powiem, przykre to. Na chwilę obecną znów staję przed próbą poradzenia sobie z kolejnymi faktami. Faktami ukazującymi jak bardzo się pomyliłam, jak bardzo dałam się oszukać, wykorzystać. Jak bardzo dałam z siebie zadrwić. Ale cóż, poradzę sobie jak zawsze ;) Ten typ tak ma. Zawsze spadam na cztery łapy ;) Lecz, gdy już się podniosę, gdy przegryzę, przełknę i przetrawię, przyjdzie moment, gdy pokażę całą swoją siłę. Siłę do walki...



;]
Pozdrawiam
PannaEm

2 komentarze:

  1. wiesz ze zemsta nie jest dobra... ale bd przy Tobie...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem Aniu, ale może nie do końca chodzi o zemstę... A raczej o szukanie jednak jakiejś sprawiedliwości na tym pokręconym świecie. Sprawiedliwości, która ma być przyszłością naszych dzieci ... (myślę, że wiesz o czym mówię) :) :*

      Usuń