Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

sobota, 1 marca 2014

Rozczarowań ciąg dalszy

Był dylemat. Położyć się wcześniej spać czy napisać posta :P Żeby człowiek miewał tylko takie wahania heh. Wygrał wpis na blogu. Chwilkę już nie pisałam, poza tym nazbierało się też trochę myśli. Ale czy będę potrafiła skleić je w jedną spójną całość? Dobre pytanie.

Na chwilę obecną nawet tematu na dzisiejsze pisanie brak. Ot tak, burza myśli, potrzebowałam trochę je uporządkować, posegregować, część z nich wyrzucić. Chyba pozwolę myślom biec swoim torem, dać się ponieść tym najbardziej dokuczliwym, by to one stworzyły dzisiejszy wpis. 

Na czym opierać się będzie dzisiejszy post? Na własnych doświadczeniach, obserwacjach, a może po prostu na luźnych myślach nie mających związku z nikim bądź niczym konkretnym? Pozostawię to bez odpowiedzi, dla zastanowienia się i rozkminek tych bardziej ciekawskich :P 
Chcecie? Możecie doszukiwać się w tym ukrytych przesłanek, podtekstów. Uważam, że jeśli ktoś chce przypisać coś do siebie, do mnie, do kogoś, może to zrobić bez problemu. Zawsze znajdzie się jakiś pretekst, słowo czy argument. Podobnie jak, nawet wypowiedziane wprost słowa, nigdy do niektórych nie dotrą. 
Dlaczego? Z bardzo prostej przyczyny. Ludzie zawsze, niezależnie co się powie, co próbuje się dać do zrozumienia, zawsze zinterpretują to na swój sposób. 
Ci szczerzy i prawdziwi, Ci, którzy potrafią zagłębić się, zastanowić, przyznać rację bądź bronić własnego zdania w sposób uargumentowany, odbiorą to tak jak trzeba - z nutką zainteresowania, pobudzenia myśli i chęci zastanowienia się. 
Ci drudzy, mniej domyśli, bardziej zapatrzeni w siebie, zawsze będą doszukiwać się ukrytych zaczepek, niesprawiedliwych osądów, albo po prostu kompletnie nie zrozumieją sensu :P Ile ludzi, tyle interpretacji. Reakcji bądź jej braku. Ale o czym ja to miałam? ... A tak :P

Temat postu się nasunął, kierunek obrał. Niezbyt miły, dla niektórych może się wydawać niesprawiedliwy i krytyczny. Cóż... 

Zastanawiam się czy to jakieś przesilenie zimowo - wiosenne czy to ciśnienie czy kto tam wie co jeszcze. Ale czym można wytłumaczyć otaczające kłamstwa, egoizm, kombinacje i taką jakąś bezduszność? Chyba nie pogodą o.O 
Nie wiem sama, ciężko pozbierać mi słowa na tyle, by ubrać w nie to, co we mnie teraz się miota. Zdziwienie, zaskoczenie, rozczarowanie? Myślałam, że dostrzegłam już dno ludzkiej głupoty, braku wrażliwości, uczuciowości, jakichkolwiek granic czy zahamowań. Ale jednak nie. To jakby dopiero czubek góry lodowej. Jakaś masakra. Albo choroba XXI wieku. Zakombinować, zgnoić, upokorzyć, ciągnąć na swoje, nie brać odpowiedzialności za swoje czyny, wytykać innym, by się wybielić, by być górą, kłamać, mataczyć, nie zastanawiając się nad konsekwencjami, nad wpływem tego na inne osoby. Armagedon dzisiejszych czasów? Chyba tak to można nazwać. Powinnam te wszystkie rzeczy wypunktować, ale nie starczyłoby mi nocy do opisania. Ujęłam tylko co poniektóre, pierwsze jakie najbardziej cisnęły się "na klawiaturę". A to jedynie niewielki ułamek. Więc teraz nasuwa się pytanie...

Do cholery jasnej, ludzie, czyście powariowali?! Co to ma niby być? Jakieś reality show? Jedna wielka kpina i żenada. Tak to mogę określić. 
A gdzie jakieś zrozumienie, tolerancja? Gdzie ludzkie uczucia, odruchy? Gdzie jakaś wrażliwość czy przyzwoitość? Szacunek, wsparcie, słowo "przepraszam"? Gdzie zachowania, które powinny różnić nas od innych gatunków stąpających po ziemi? Brak...

Narzekamy (piszę w formie ogółu, by nie urazić poszczególnych jednostek, choć może i by się przydało, jak również nie wybielać nikogo, ze sobą na czele) na to jak jest. Narzekamy na życie, na świat, na sytuacje, doświadczenia. Na złośliwość losu, ludzi i kuźwa pewnie jeszcze krasnoludków może? A tak naprawdę co my sami wyprawiamy. Do ciężkiej anielki, co my tworzymy? Jaki świat, otoczenie, sytuacje? To wszystko woła o pomstę do nieba. To jak traktujemy siebie nawzajem. Jak niszczymy relacje pomiędzy sobą, depczemy uczucia innych i bezmyślnie(?) krzywdzimy, ranimy, przysparzamy cierpienia. Nie myślimy, nie zastanawiamy się, nad niczym i nad nikim. Myśląc o sobie, własnej wygodzie.

Ostatnio pisałam o byciu sędzią, o osądach, o krytykach. O tym jak oceniamy innych, nie patrząc na siebie. Owszem, sama w tej chwili uderzam w Was, Nas ostrym słowem, ale mam nadzieję, że w jakiś sposób potrząśnie, da choć trochę do myślenia. Do myślenia nad tym, że któregoś dnia budząc się zobaczymy przed sobą same obce twarze. W zaciętym grymasie, z chłodnym spojrzeniem i złośliwym, szyderczym uśmiechem na ustach...

Czy tego chcemy?...

PannaEm

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz