Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

wtorek, 25 lutego 2014

Wyścig szczurów

Szukałam odpowiedniego tematu do dzisiejszego wpisu i szczerze mówiąc chyba żaden nie jest dość dobry. Wena do pisania gdzieś się zagubiła. Ale chcąc, by na blogu co nie co się działo :P postanowiłam jednak jakiś wybrać. Padło na temat, który może być szeroko pojmowany. Ja postanowiłam oprzeć go, poniekąd, na swoim przykładzie i osób z mojego otoczenia, w dość przyziemny sposób, żeby pokazać jak wielu z nas to dotyka. 

Dawniej "wyścig szczurów" kojarzył mi się tylko i wyłącznie z pięciem się do góry po szczeblach kariery. Choć nie wiem czemu. Tak jakoś w głowie miałam zakodowaną taką definicję tego sformułowania. Czas, doświadczenia i życie pokazało mi jak do wielu sytuacji i spraw można to podpiąć, a raczej w ten sposób je określić. 

W tym momencie odnoszę wrażenie, że ten wyścig jest wszechobecny. Od pracy, relacji międzyludzkich, po zwykłe funkcjonowanie w społeczeństwie. W każdej przyziemnej i codziennej sprawie. 

Jest jeszcze jedna rzecz, która do tej pory kojarzyła mi się z tym określeniem. A mianowicie jakaś tak bezduszność, rywalizacja bez zasad i bez skrupułów. I w tym akurat zdania nie zmieniłam, mimo, że na bazie własnych obserwacji ten "wyścig szczurów" poszerzył swój zasięg. I tak "walczymy" pomiędzy sobą, odpieramy ataki, dajemy wciągać się w jakieś gierki. Po raz kolejny już na blogu piszę o tym, że gubimy gdzieś własną wrażliwość, bezinteresowność, chęć niesienia pomocy innym. Rywalizujemy ze sobą w najdrobniejszych sprawach. Stajemy się bezduszni, rządni dojścia do swojego "po trupach" (ujęłam to może dość radykalnie), wredni i złośliwi. 

Tak bardzo krytykujemy czasem innych za ich egoistyczne podejście, za to, że nie odwdzięczają się za naszą pomoc i sami przestajemy pomagać. Bo po co? Bo przecież nikt tego nie doceni, bo poczujemy się wykorzystani. Więc stwierdzamy, że nie ma sensu pomagać, wyciągać ręki do siebie. I w ten sposób tworzymy rzeczywistość. W ten sposób sami tworzymy sobie taki "wyścig szczurów". Oparty na "każdy sobie", na egoistycznych gestach i podstawieniu komuś nogi, by przypadkiem jemu się nie powiodło. Z całego naszego życia zaczynamy tworzyć grę, w której wygranym jest ten, który, nie ważne jakim sposobem, dostanie więcej. Nieważne, że po drodze pozostawimy po sobie złamane serca, zawiedzione zaufanie czy skrzywdzone, czasem, bliskie osoby. 

W tym przyjaciele stają się wrogami, ludzie bliscy obcy, a my doszukujemy się podstępu z każdej strony. Przestajemy ufać, wierzyć. Wyznajemy zasadę "jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie". Kopniak za kopniaka, złośliwość za złośliwość, odgryzanie się, a czasem zemsta. W ten sposób stajemy się takimi samymi ludźmi, jakich potępiamy. Najgorsze jest to, że przestajemy widzieć w tym coś złego. Traktujemy to jako obronę, odwet, jako sprawiedliwość, która musi być. Zaczynamy sami ją egzekwować i wymierzać osądy. Stajemy się sędziami uważając, że mamy do tego prawo... A mamy?

Post przedstawiony dość radykalnie i bezpośrednio. Nie jest on atakiem w Was moi drodzy czytelnicy. Piszę ogólnie, o sytuacji, którą od dłuższego czasu obserwuję, w której również żyję. I wiecie co, nie podoba mi się to. Cholernie nie podoba. Ale to od nas zależy jaką rzeczywistość tworzymy...

"The future starts today, not tomorrow."
Jan Paweł II

Pozdrawiam
PannaEm

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz