Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

poniedziałek, 10 lutego 2014

Z serii "Rozmowy z Nią" cz. 7

"Ten dzień, od początku, wydawał się dziwny. Tego dnia przeczuwałam, że zdarzy się coś. Coś co po raz kolejny wstrząśnie moim światem i patrzeniem na niego. 
Minęło kilka miesięcy odkąd ostatni raz u mnie była. Co jakiś czas wyglądałam przez okno szukając choćby jej cienia, nasłuchując kroków. Daremnie. Zaczęłam zastanawiać się czy kiedykolwiek była. Na myśl przychodziły mi wszystkie słowa, które z tak wielkim żalem wypowiadała, ze smutkiem na twarzy i bólem w oczach. I gdy byłam już prawie pewna, że to tylko moje złudzenie, pojawiła się...

Stanęła na progu mojego domu. Zmarznięta, zmęczona i smutna. Wyglądała jakby wróciła z dalekiej podróży, gdzieś z końca świata. Jakby przez te ostatnie kilka miesięcy dotarła do miejsc, do których niemożliwe jest dotrzeć i z których nie ma już powrotu.
Stała tak bez ruchu, z ręką na wysokości dzwonka do drzwi. A ja? Wciąż stałam przy oknie obserwując ją z wnętrza mojego ciepłego i przytulnego domu. I... Nie potrafiłam wykonać żadnego gestu w jej kierunku. Po prostu patrzyłam na nią jak bije się sama ze sobą, z własnymi myślami. Widziałam tą całą walkę, klatka po klatce, jak na ekranie. Słyszałam te wszystkie dialogi, które ze sobą prowadzi i czułam to wszystko czego doświadczyła. I nie potrafiłam nic zrobić. 

A ona tam stała. Tak po prostu. Krzyk, choć niemy, wydobywał się z jej zaciśniętych w grymasie ust. W głowie, raz po raz, dźwięczały mi najgłośniejsze: "POMÓŻ MI", wypowiadane, jak przerywnik, w tym całym szale słów. Nasłuchiwałam z niedowierzaniem, zszokowana tym co się dzieje i czego doświadczam. Chłonęłam wszystko co chce mi przekazać. Patrzyłam w jej pełne smutku oczy i zmęczoną twarz, i słuchałam. Słuchałam słów, które z każdą chwilą stawały się cichsze...
I nagle, niespodziewanie, doszedł mnie przeraźliwy krzyk. Ocknęłam się, jak z letargu i wybiegłam na zewnątrz. Ptaki w popłochu zerwały się z drzew, chmury na niebie, w ten deszczowy dzień, zaczęły przybierać dziwne kształty, wiatr przybrał na sile. Popatrzyłam w niebo i krzyknęłam: "Przepraszam!". Tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić. Raz po raz, z każdym "przepraszam" mój głos tracił na sile, by przy ostatnim, już tylko wyszeptanym, wszystko ucichło. Zrobiło się spokojnie. Pierwsze promienie słońca przedarły się przez pasaż chmur. Wiatr ustał, a ja poczułam spokój i zapach róż...

Wchodząc z powrotem do domu, siadając w kuchni przy stole, sięgając po kubek kawy, zastanawiałam się czego przed chwilą doświadczyłam. Czy to był sen na jawie? Czy ona rzeczywiście tam była? Stała przed moimi drzwiami chcąc wejść, szukając u mnie pomocy? Czy to wszystko było prawdą? 

Przetarłam oczy, odetchnęłam głęboko... Zawiodłam. Smutek pojawił się na mojej twarzy. Zawiodłam. Tylko to powtarzały moje myśli. Zawiodłam ją. Pozwoliłam odejść. Pozwoliłam, by rozpadła się na kawałeczki, rozpłynęła w powietrzu. Pozwoliłam, by była tylko złudzeniem..."

W codziennym wirze, szale życia, skupiając się na przyziemnych sprawach tak łatwo zapomnieć o wrażliwości, odczuciach, emocjach. Będąc głuchym i ślepym tak łatwo nie dopuszczać do siebie niczego więcej poza tym co narzuca nam świat, ludzie, zasady. W tym całym wyścigu szczurów ostatnie, głębsze pokłady uczuć są odsuwane i niszczone. A nasze wewnętrzne JA przestaje mieć prawo głosu. Stłamszone, ukryte gdzieś w zakamarkach naszej duszy czeka na swój koniec...

To nasza przyszłość?

"Brak perfekcji jest piękny, szaleństwo jest geniuszem i lepiej być absolutnie niedorzecznym niż absolutnie nudnym."
Marilyn Monroe

Pozdrawiam
PannaEm 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz