Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

czwartek, 6 lutego 2014

Ja, Ty, On, Ona, Ono, My, Wy, Oni, One...

Nie byłabym sobą, gdybym pisała tylko o tym co pozytywne heh. Ja potrzebuję raz na jakiś czas wyrzucić z siebie zbędne i negatywne frustracje. A zbiera się ich ostatnio dość dużo...

Od jakiegoś czasu miotają mną skrajne emocje co do ludzi... Niektórzy pokazują, że można na nich liczyć i ufać, inni przekonują mnie, że nie warto poświęcać im czasu i uwagi. Jedni wzbudzają pozytywne odczucia, drudzy na każdym kroku wzbudzają niechęć i złość. 

Zastanawiam się czy to ze mną jest coś nie tak? Czy to ja stałam się bardziej nerwowa, bezduszna i zrzędliwa? Czy po prostu dopiero teraz tak naprawdę poznaję ludzi, którymi się otaczałam. Sama nie wiem. 
Wiem tylko, że ciężko to na nowo poukładać, zrobić porządki z relacjami. Ciężko patrzeć i zdawać sobie sprawę jak wiele tego wszystkiego teraz do siebie już nie pasuje. Ludzie, którzy kiedyś byli dla mnie ważni stają się niemal obcy. Obcy ludzie wzbudzają zaufanie. I co? Po czasie oni też rozczarują?

Więc jak budować jakiekolwiek relacje z ludźmi? Czy jest w ogóle sens to robić? Przecież oni i tak, prędzej czy później odejdą. Ich miejsce zajmą nowi, by, podobnie jak Ci wcześniejsi, przystanąć tylko na chwilę. Zająć miejsce z boku, wzbudzić zaufanie i nadzieję, a potem odejść bez oglądania się (przy dobrych wiatrach bez kopniaka i odwrócenia naszego świata do góry nogami).
Świat leci na łeb, na szyję. Wszystko zmienia się radykalnie. Robi się jeden, wielki bajzel. Człowiek gubi się już w tym jak jest naprawdę. Coraz więcej obcych twarzy go otacza, język, którym do tej pory posługiwał się z innymi, staje się niezrozumiały. Przyjaciele stają się wrogami, ludzie bliscy przestają nimi być. I po co to wszystko? My sami też wiele niszczymy. Sami też odchodzimy od innych, zawodzimy, rozczarowujemy. Pytam po raz kolejny, po co to wszystko?!

Po co próbować, po co udawać?
Przydałoby się zamknąć znów w swojej skorupie, oddzielić murem od wszystkiego i wszystkich. Ale czy tak można egzystować? Czy znów trzeba wybrać samotne miejsce gdzieś w zaciszu? Swoje małe, prywatne miejsce, w którym można żyć spokojnie. Niczego od nikogo nie chcieć, nie potrzebować, nie czuć. 
Ale czy to możliwe?




Pozdrawiam
PannaEm

P.S. 
Z góry przepraszam tych, których w jakiś sposób dotknął mój wpis. Nie miałam w zamiarze nikogo urazić. Ci, którzy mnie znają, wiedzą doskonale, że w pisaniu jestem całkowicie sobą, nie zawsze miłą. Piszę otwarcie co mnie boli i frustruje. Taka jestem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz