Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

poniedziałek, 17 lutego 2014

Związek a "wolność" z wyboru

Dziś w planach było rozpoczęcie treningów. Wiosna, lato, nim się obejrzę zrobi się cieplutko, a ciałko zostało jeszcze zimowe hehe ;) No, ale cóż, plany jak to plany, nie zawsze układa się tak jak chcemy. U mnie ostatnio zbyt często nie po mojej myśli :/ Niestety dopadła jakaś kontuzja kolana i ćwiczenia w najbliższe dni odpadają. Postanowiłam więc zaplanować na nowo czas i z moich dedukcji wynikło, że dziś napiszę posta :P

Temat jak temat, wybrany z wielu innych. Obserwowany i przeżywany. I tak składają się wnioski. Pewnie nie jedna osoba, która mnie zna, stwierdzi "A co ona może powiedzieć o związkach" i fakt, będzie mieć sporo racji. Przyznaję się z ręką na sercu, bez bicia, że specem od związków to ja zdecydowanie nie jestem :P Uparciuch i indywidualistka, mająca swoje zdanie i broniąca je do upadłego (choć do błędów zdarza mi się przyznać :P), czasem egoistka i złośliwiec. A kompromisy? Chyba nie są moją najmocniejszą stroną. Dlatego na swoich własnych wnioskach mogę oprzeć jedną z dwóch stron tego wpisu. A reszta? Reszta to obserwacja, wysłuchanie bliskich osób, zbieranie informacji. I tak powstanie całość.

Nasuwa się wiele pytań w tym temacie. Co jest lepsze. Czy związek, w którym dochodzi do różnych sytuacji, różnicy zdań, poglądów, innego podejścia, niezrozumienia, czasem przez to smutku i wątpliwości? Czy "wolność" z wyboru, bez potrzeby szukania kompromisu, bez poświęcenia? A może nie ma czegoś takiego? Może ta "wolność" jest po prostu przymusem, nie wyborem. Może tak naprawdę nie potrafimy się już dostosować, poświęcić, dbać o drugą osobę. Może jest jedynie zwykłą ucieczką, robieniem dobrej miny i udawaniem, że tak chcemy...

Może...

A może to związek jest swego rodzaju ucieczką... Może związek, w którym tkwimy, w którym staramy się, próbujemy, a mimo wszystko nie jest tak jak chcemy, jest swego rodzaju przymusem, który sami sobie narzucamy. Może łatwiej jest nam trzymać się czegoś/kogoś kurczowo, czegoś co jest nam już znane, niż zawalczyć o coś innego? Może te wszystkie poświęcenia, szukanie rozmów i kompromisów, jest tylko zasłoną przed obawami bycia samemu. Może tak naprawdę nasze wybory w tym temacie dokonywane są bezwiednie. Może są narzucone przez naszą podświadomość i strach. 

Związek, by nie zostać samemu i "wolność", by nie okazać się beznadziejnym, nie nadającym do wspólnego życia...

Więc jak jest naprawdę? Jak naprawdę wyglądają nasze związki i nasza samotna egzystencja? Czy jest tym czego chcemy czy tym na co się godzimy? Wybór czy przymus? 
A może to wszystko co napisałam to jedna, wielka bujda. Szukanie czegoś na siłę. Może szukanie odpowiedniego stanu rzeczy, zamiast docenienie tego co się ma (czasem poprzez poświęcenie, łzy i smutek) jest zwykłą kombinacją? Może...

A może po prostu zbytnio się boimy, by zagłębić się w nasze prawdziwe odczucia, obawiając się do jakich wniosków możemy dojść i przed jakimi dylematami stanąć...
A wtedy czarne staje się białe, związek swego rodzaju więzieniem, a "wolność" dowodem naszej ułomności...

"Nie zadawaj pytań, jeśli nie chcesz znać odpowiedzi."
Anonim

PannaEm 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz