Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

czwartek, 3 kwietnia 2014

Szyderstwo, cynizm czyli zwykła dziecinada

Standardowo zaczynam "Po przerwie...". Niestety nie udaje mi się ciągłość w pisaniu. Za każdym razem, gdy sobie to postanawiam dzieje się coś, co wyprowadza mnie z równowagi bądź wycisza na tyle, że ucinam moje "rozkminki". Po czasie zbieram je do kupy i o, posty raz na jakiś czas. A może to lepiej. Może nie ma w tym nudy czy rutyny. Albo ot co, po prostu życie. Nie zawsze jest o czym mówić czy pisać. 

Tak więc teraz, jak zawsze, nazbierało się trochę, żebym mogła chociaż część myśli przelać tutaj. Zaczęłam nawet wypunktowywać tematy w notatniku, by je później rozwinąć. Na chwilę obecną widnieją w nim 3. Który wybrać? Chyba polecę po kolei, za porządkiem ich wystąpienia. 

Pewnie byłby on już opisany, gdyby nie moja przerwa od komputera spowodowana pobytem w szpitalu, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Był to czas konkretnych przemyśleń o wielu sprawach. Wyciszenie się, złapanie dystansu, popatrzenie pod innym kątem, poskładanie myśli. Ale do rzeczy...

Zastanawia mnie skąd w niektórych ludziach tyle cynizmu. Egoizmu, szyderstwa i głupoty w "najczystszej" postaci. Ja nie wiem, czy tacy się rodzą czy dopiero z czasem się stają. Ciekawi mnie to, irytuje i wkurza zarazem. Skąd w niektórych takie zaślepienie, zapatrzenie we własną osobę, chęć gardzenia innymi, upokarzania i krzywdzenia. Skąd tyle nienawiści, bezczelności i braku sumienia. A w tym wszystkim głupkowaty uśmiech na twarzy i jakiś taki rodzaj triumfu (?) z cierpienia drugiej osoby, krzywdy i bezsilności. Wielki ubaw z czyiś błędów czy potknięć i rozpierająca duma przy każdym wbiciu kolejnej szpili. A najbardziej przerażające jest to, że całą tą machinę wszystkich negatywnych odczuć, bezsilności i błędnych kroków rozpoczyna właśnie taka osoba. Osoba, której radość sprawia niszczenie innych. 
Pojawia się w Twoim życiu przypadkiem, niespodziewanie, z maską na twarzy. Maską wzbudzającą zaufanie, głębokie uczucia i szczęście. I dajesz się na to nabrać. Dajesz się nabrać wierząc, że ta cała aura, którą wokół siebie rozsiewa to to, na co czekałeś. Że w końcu los się do Ciebie uśmiechnął, że znalazłeś swój kawałek nieba na ziemi. Odpowiednie gesty, zgrabnie dobrane słowa. I trwasz w takiej bańce złudnych, pozytywnych uczuć i emocji do momentu, gdy przestajesz być potrzebny, atrakcyjny. I czar pryska. Zdajesz sobie sprawę, że byłeś jedynie zabawką w czyiś rękach. Zabawką, która po znudzeniu się zostaje rzucona w kąt. Przy dobrych wiatrach jedynie rzucona i pozostawiona sama sobie, aż na nowo się pozbiera. Gorszą perspektywą jest, gdy dodatkowo jeszcze zostajesz zdeptany, "potargany" i tkwisz gdzieś na półce, wciąż pod ręką, by nadal wydzierano z Ciebie resztki pozytywnych uczuć i nadziei. Nadziei, że to tylko zły sen. Ale ten zły sen trwa. Trwa do momentu, aż zostanie z Ciebie wydarte wszystko. Wszystko co ma jakiekolwiek znaczenie... 

Dopiero wtedy wstajesz. Całkowicie pusty w środku, całkowicie "nowy". Wstajesz z szeroko otwartymi oczami, z wyostrzonym słuchem i pewnością siebie. Wstajesz i patrzysz na swojego "oprawcę" już nie ze smutkiem czy wzrokiem pełnym nienawiści. Patrzysz z politowaniem i żalem. Bo takich ludzi może być tylko żal. Żal, że nie potrafią żyć. Tak naprawdę żyć. Nie potrafią czuć, kochać, śmiać się szczerze. Grają. Odgrywają swoją rolę życia, pięknie wyreżyserowaną. Opartą na cynizmie i bezczelności. Szyderczy uśmiech przykrywa ich ułomność i tchórzostwo. Niszczą, bo niszczyć jest najprościej. Odgrywają się na innych za swoje porażki, za swój strach i nieumiejętność zbudowania czegokolwiek. Otaczają się wianuszkiem obcych sobie ludzi, wmawiając sobie ich bliskość, a każdego wieczoru tak naprawdę zostają sami ze sobą. Samotni i puści w środku, jak Ci, których niszczą. Z tą różnicą, że ich środka nie jest w stanie nic wypełnić...

A my? My po takim doświadczeniu jesteśmy ostrożniejsi. Może bardziej smutni, może bardziej wrażliwi, ale i silniejsi. A każda kolejno wbita szpila boli coraz mniej. Każde następne słowo godzi coraz słabiej, a każdy gest przestaje mieć znaczenie. 
Pozostaje jedynie żal.
Żal mi Ciebie...

"Porażka jest po prostu szansą, żeby spróbować jeszcze raz, tym razem bardziej inteligentnie."
Henry Ford

Pozdrawiam
PannaEm 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz