Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

czwartek, 24 kwietnia 2014

Rodzicielstwo i jego prawa

Chyba już regułką stanie się "Po dłuższej przerwie" heh. Więc może niech tak już zostanie zamiast tłumaczyć dlaczego taka rozbieżność czasowa w pisaniu. Ci, którzy śledzą mojego bloga wiedzą doskonale jak czasem ciężko ogarnąć czas, chęci czy po prostu myśli. Ale cóż, do rzeczy. 

Zacznę od Świąt. Święta, święta i po świętach. Wielki szał, porządki, pieczenie, przygotowania, by te dwa dni zleciały raz dwa. Dla niektórych jest to miły, wolny czas spędzony z rodziną, dla innych odpoczynek, itp, itd. Można tak wymieniać. Są też tacy, dla których ten czas nie jest niczym wyjątkowym. Mam na myśli to, że poza tą całą świąteczną otoczką, tradycjami, nie różni się niczym od innych dni. Ot co, te same obowiązki i ten sam brak wolnego czasu na odpoczynek. 
Bo dzieci nie są pracą, w której przysługuje urlop, ustawowe wolne czy chorobowe. To praca (umyślnie używam tego słowa i nie w cudzysłowie), którą wykonuje się na pełen etat. Nie ma zwolnień czy wykrętów w postaci złego samopoczucia. "Pracodawcy" nie można rzucić na stół L4 i o, laba, wolne.To całodobowy obowiązek.  

Wiadomo, mówię w tym momencie o dzieciach w pewnym wieku, kiedy to czas jest maksymalnym jaki po prostu musimy im poświęcić. Z upływem lat zapewne skraca się to i jesteśmy w stanie wygospodarować dla samych siebie, najpierw godzinkę, potem dwie, trzy itd. I tak się zastanawiam czy to złe, że w pewnym momencie czekamy z utęsknieniem na tą chwilę, gdy wreszcie będziemy mogli znaleźć ten czas dla siebie? Czy to złe, że czasem jesteśmy zmęczeni tym całym wirem, obowiązkami i całodobową "pracą"? Czy to czyni z nas samolubnych i wyrodnych rodziców? Czy to złe, że chwilami chcielibyśmy usiąść w ciszy i spokoju (i nie mówię teraz o nocach :P) i tym się napawać? Albo wyjść gdzieś bez potrzeby poszukiwania na gwałt opieki do dzieci czy zamartwiania się o nie?

Ten temat wciąż powraca do mnie, a dopiero teraz zdecydowałam się napisać o tym. Temat roli rodzicielstwa w naszym życiu i tego jakie miejsce zajmuje. Niektórzy może mnie zlinczują za to, co dalej napiszę. Być może mam zbyt nowoczesne podejście. Być może wymagam od życia zbyt wiele. Być może. Ale czy obowiązek wobec dzieci ma być więzieniem? Czy to, że zdecydowaliśmy się na potomstwo bądź tak się złożyło, ma oznaczać, że nie mamy już praw do własnego życia?

Oczywiście nie neguję tego, że mając dzieci zmienia się pewien styl życia. Pewnych rzeczy po prostu już nie wypada, nie powinno się, z pewnych się rezygnuje. Ale czy takim złym jest próba pogodzenia obowiązków z próbą zachowania choć odrobiny życia towarzyskiego? Nie mówię w tym momencie o całonocnych imprezach, balangach czy zachowaniach, na które mogliśmy sobie pozwolić kiedyś, nie mając dzieci. Ale czy przyjmując rolę rodzica automatycznie musimy pozbyć się całkowicie prawa do życia opierającego się nie tylko na rodzinie? Czy to ujmuje naszemu priorytetowi, że rodzina jest najważniejsza? Czy to ujmuje nam, rodzicom? Czy to czyni nas złymi, niedorosłymi, samolubnymi? 

W dzisiejszym wpisie jest wiele "ale", wiele pytań, na które wciąż szukam odpowiedzi. Wciąż chciałabym znaleźć w tym jakiś złoty środek. 

Wciąż powtarzające się teksty i pytania innych, w moim otoczeniu: "Masz dzieci, to zobowiązuje", "Jak to wypada, żeby matka szła na koncert, umawiała się z przyjaciółkami, a dzieci w domu" (nie czarujmy się, ten problem dotyczy głównie kobiet), "Chciałaś dzieci, to teraz siedź na tyłku w domu, a nie myśl o pierdołach", "Kiedyś człowiek nie potrzebował odpoczynku od dzieci, oderwania się od problemów..." itp. itd. Takich zwrotów ze strony innych ludzi jest masa. Masa zarzutów, gdy tylko jest chęć próbować jakoś zmienić dotychczasową rutynę. Masa krytyki, gdy tylko wspomni się o jakiejś próbie oderwania od obowiązków...

Dzieci... Najważniejsze istoty dla nas, rodziców. Dla nich jesteśmy w stanie zrobić bardzo dużo. Stajemy na głowie, by miały to co najlepsze. Wszystko co robimy, z myślą o nich. Taka nasza rola. A my? My rodzicie. Czy mamy tylko obowiązki? Czy nie możemy mieć praw takich samych jak inni? (wszystko z umiarem ma się rozumieć). Czy to, że czasem po prostu wysiadamy z powodu nadmiaru problemów, spraw, obowiązków czyni nas złymi? Czy to, że całodzienną opiekę nad dziećmi chcielibyśmy sobie, w jakiś sposób, poniekąd wynagrodzić jest czymś nierealnym? Czymś za co trzeba nas szykanować, krytykować, oceniać? Za to, że chcielibyśmy w spokoju poczytać książkę, wyjść do parku czy na lampkę wina z przyjaciółką... Czy przez to jesteśmy złymi rodzicami?

To na naszych barkach spoczywa odpowiedzialność za te rosnące, małe i wyjątkowe stworzonka. To my nosimy w sobie odpowiedzialność za nie. To my mamy obowiązek wychowania ich, dbania o nich i zapewniania wszystkiego czego potrzebują. Bo one mają prawo do życia, normalnego życia. Mają prawo wystartować w życie z zasadami, dobrą nauką, poczucia bycia kochanymi i szczęśliwymi, z hierarchią wartości. Dostają to na starcie jako ich prawo, prawo dzieci. 
A jakie jest prawo Nas, rodziców? Pytanie rzucone w przestrzeń. Może ktoś w końcu konkretnie mi na nie odpowie ułatwiając tym samym zrozumienie czy tylko ze mną jest coś nie halo heh.

Ten post dedykuję Tobie A (motylku) ze słowami zrozumienia i choć odrobiny wsparcia, że nie jesteś sama :*

P.S. Co jest dziwne? Że tyle jest przeróżnych mądrych słów, cytatów w temacie dzieci, rodziny... Nie ma nic, o Nas, rodzicach, poza tym, jaki obowiązek na nas ciąży... Dlatego pozwolę sobie sama coś (na zasadzie cytatu) "sklecić" dla pogody ducha i wsparcia ;)

"Jako rodzicie jesteśmy równie ważni co nasze dzieci, nasza przyszłość. To my ją tworzymy wypuszczając spod naszych skrzydeł wszystko co jesteśmy w stanie ucieleśnić. Prawdę, wiarę, wartości, moralność.Nasze szczęście jest szczęściem naszych dzieci."
PannaEm

http://kariera.dlastudenta.pl/artykul/Najtrudniejsza_praca_swiata_Tak_reaguja_kandydaci,105530.html

Pozdrawiam
PannaEm 

2 komentarze:

  1. Bardzo Ci dziękuję,świetnie prowadzony blog,buźka
    mottylek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) za słowa uznania, zrozumienie i wsparcie :) solidarność jajników hehe ;) pozdrawiam serdecznie, buziaki

      Usuń