Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

czwartek, 7 kwietnia 2016

Najtrudniejszy pierwszy krok...

Po raz kolejny w moim poście przewinie się temat zmian. To chyba moja największa zmora heh, stąd częste wspominanie i wracanie do tego tematu. Ale chyba nie tylko mnie zmiany przyprawiają o zawrót głowy...

Lecz zmiany zmianami. Nic się samo nie zrobi. Samo nie ułoży, samo nie zmieni. W każdej sytuacji, po każdej decyzji, przychodzi pora na ten pierwszy, najważniejszy krok. Krok do zmian. Czasem mniejszych, czasem kolosalnych. 
Czasem ten jeden krok jest lawiną. Dalszych, pewniejszych, prowadzących na przód działań. Bo lawina nigdy się nie cofa. Zawsze z wielką siłą prze na przód...

I tak my powinniśmy...


Bo pierwszy krok to ten najważniejszy. To krok, który pokazuje, że możemy własne decyzje wcielić w życie. Pokazuje, że możemy działać, nie tylko myśleć o zmianach. Pokazuje, że chcieć to móc. Bo możemy...
Możemy zmienić swoje życie, obecną sytuację (jeśli nie odpowiada). I nie powinno być na to wykrętów. Nie powinniśmy szukać na siłę powodów do tego, by stać w miejscu. Trzymać się kurczowo czegoś, co po dłuższym zastanowieniu, nie daje Nam satysfakcji czy szczęścia.

Niektórzy mogą posądzić mnie o zbytni optymizm, kolorowanie życia czy piękne teorie (osoby, które mnie znają wiedzą, że do optymizmu mi daleko). Ale wierzę w to, że w życiu liczy się coś więcej niż zwykła rutyna. Że można uśmiechać się każdego dnia, cieszyć z małych rzeczy czy każdego dnia, na nowo patrzeć na bliską osobę z wielką miłością w sercu. Wierzę w to, że życie warte jest, aby je przeżyć. Że można cieszyć się z każdej chwili i chcieć przeżywać wszystkie następne. Że życie nie jest tylko tym co trzeba zaakceptować. Jest czymś więcej...

Słowami, gestami, czynami. Radościami i smutkami. Rozczarowaniami i kopniakami , ale i niespodziankami i nowościami. Życie jest problemami, z którymi dajemy sobie radę i smutkami, które przezwyciężamy. Frustracjami, które doprowadzają Nas do szału i załamkami, które odbierają sens życia....

Lecz w tych wszystkich negatywnych jego stronach, są i pozytywne, na które rzadko zwracamy uwagę. Bo kto z Nas, z ręką na sercu może powiedzieć: "jestem szczęśliwy, że żyję"? Szczerze? Pokuszę się o interpretację... Bardzo mały procent, wręcz minimalny. Ale dlaczego?!

Bo łatwiej przychodzi Nam narzekanie. Umartwianie się nad sobą czy losem. Łatwiej przychodzi Nam stwierdzać to co złe, niż zauważyć to co dobre. Na głupim przykładzie. Dlaczego na prośbę wypisania 5ciu zalet i wad, tak szybko przychodzi Nam wypisanie tego co w nas złe, a trudniej tego za co się cenimy? Na zasadzie: Wypisałem/am 5 wad, a zalet tylko 3 i nie mam pomysłu".
Bo taka jest prawda o Nas samych. Nie potrafimy doceniać siebie i własnych możliwości. A jeśli już to pokazujemy, często jest to sprowadzane do pychy i narcyzmu. Lecz czy pycha i zbytnią pewnością siebie jest docenianie własnej wartości? Czy narcyzmem jest wiara w to, że Nasze życie jest warte czegoś więcej? Nie tylko schematu praca - dom, praca - dom, praca - dom?
To zależy od NAS...

Dlatego nie bójmy się marzyć, planować i dążyć do celów. Bo prawda jest tylko jedna. Nikt za Nas nie osiągnie marzeń, planów i nie podejmie decyzji. Decyzji, które mogą mieć kluczową rolę w Naszym życiu... Bo...


Kowalem swego życia jesteś sam, więc kuj je póki czas...

Dzisiejszy wpis dedykuję pewnemu orzeszkowi laskowemu... By nie bał się zmian i wziął swe życie na barki. Bo tylko to prowadzi do zmian, których potrzeba...

Pozdrawiam.
PannaEM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz