Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

środa, 18 lipca 2012

Czekanie ...

Od czego zacząć, jak złożyć w całość kłębiące się myśli ... Od rana w sumie chciałam napisać tego posta, wiedziałam o czym chce w nim napisać. Ale dopiero pewna nieprzyjemna sytuacja, która dotknęła znajomą mi osobę, dała mi do myślenia, głębszego myślenia ... Niestety, wnioski niezbyt pozytywne, wręcz powiedziałabym, że dołujące, ale cóż, przyjdzie na nie pora na końcu postu. 
Na razie może zacznę od wklejenia obrazka i rozpoczęcia tematu...


Tak, niestety. Niekiedy zdarza się, że nagle coś w naszym życiu zostaje przerwane. Kończy się, ale w gruncie rzeczy tkwi w nas... Wciąż myślimy o tym, wspominamy, zastanawiamy się. Często spowodowane jest to tym, że to nie my podejmujemy decyzję o zakończeniu czegoś, lecz jest to wyegzekwowane przez kogoś innego. I wtedy tkwimy pomiędzy, nie wiedząc tak naprawdę co zrobić. Z jednej strony chciałoby się cofnąć, lecz nie ma jak, skoro decyzja o rezygnacji nie należała do nas, z drugiej może i warto by było pójść dalej, na przód. Lecz i tu pojawia się pytanie "Jak?", skoro pozostaje za nami coś  czego nie zamknęliśmy, nie zrozumieliśmy, nie pogodziliśmy się z tym. Skoro wciąż głęboko skryta ukrywa się tęsknota za tym co utraciliśmy. I teraz kolejne pytanie... Co zrobić? Czekać? Próbować zapomnieć? Najlepszym sposobem na to byłoby dokończyć ten rozdział życia i po prostu go zamknąć w taki czy inny sposób. Lecz jak to ma się nam udać, gdy dzielimy ten rozdział z kimś, kto niekoniecznie chce wracać, cofać się, dla kogo nie jest problemem brak zakończenia, ktoś kto dawno już przeszedł nad tym do porządku dziennego. A my? Nadal tkwimy w próżni, nie mogąc ruszyć w żadnym kierunku, bojąc się zrobić jakikolwiek krok... Dlaczego? Ponieważ każdy krok w jakiś sposób prowadzi do zmian. Krok w tył może prowadzić właśnie do zamknięcia tego rozdziału, krok w przód byłby próbą otworzenia nowego, zapominając o starym. I tu pojawia się problem. Co jeśli tak naprawdę nie chcemy zamykać tego rozdziału, lecz wrócić do niego i go kontynuować? A zdając sobie sprawę z tego, że po raz kolejny decyzja nie należy do nas, tkwimy nadal, czekając na jakąś "cudowną" zmianę, zwalniając się z odpowiedzialności podjęcia decyzji, której kiedyś możemy pożałować...
Hmmm, przyszła pora na drugą część posta, drugą myśl krążącą po mojej głowie już od paru dni... Tak, czekanie, próba powrotu do rozpoczętego kiedyś rozdziału, chęć jego kontynuowania. Skąd się bierze? Czy aby na pewno z pewności, że jest to czego pragniemy? Tak się właśnie zastanawiam czy to co kiedyś było dla nas szczęściem, będzie nim teraz, gdy uda nam się powrócić do niego? Czy przypadkiem nie żyjemy pragnieniami i wspomnieniami za czymś czego już nie ma? Co dawno się już skończyło? Zostało przerwane, ale jednak z czasem wygasło... A w nas pozostały myśli o tych najlepszych chwilach. Na przykładzie zakochania się w kimś. Gdy miłość nie wygasa, a zostaje przerwana w momencie, gdy jest najsilniejsza, pozostaje w nas i nie odejdzie póki nie przekonamy siebie czy jest ona naprawdę czy jest tylko wytworem naszej wyobraźni, pozostałością po wspaniałych przeżyciach z ukochaną osobą. No właśnie, co, jeśli nadal kochamy kogoś kogo już nie ma. Czasem jest tak, że zakochujemy się w kimś bez pamięci (miłość od pierwszego wejrzenia, choć nie każdy w nią wierzy, i ja nie wierzyłam, do czasu ...), czujemy się przy tej osobie szczęśliwi i nagle dzieje się coś i to wszystko w jednym momencie się urywa. W nas pozostaje żal i tęsknota. Ale czas nieubłagalnie płynie, ludzie się zmieniają, nie zmienia się tylko miłość do tej osoby. Żyjemy wciąż nadzieją na to, że wrócą znów te szczęśliwe chwile u boku osoby, którą obdarzyliśmy największym uczuciem... Tylko na koniec pytanie. Czy nie żyjemy zbytnio przeszłością? Czy nie wierzymy ślepo w coś co nie ma prawa się spełnić? Bo jak ma się spełnić coś czego już nie ma, co dawno się skończyło, lecz my nie dopuszczaliśmy tej myśli do siebie... i nadal nie dopuszczamy, ponieważ musielibyśmy przyznać sami przed sobą, że jednak to co czujemy nie jest tym czym się wydawało ... pięknym, trwałym i wyjątkowym ... Czymś dla czego żyliśmy przez ostatni czas ...


"Jestem jeszcze zakochana resztkami bezsensownej miłości i jest mi tak cholernie smutno teraz, że chcę to komuś powiedzieć. To musi być ktoś zupełnie obcy, kto nie może mnie zranić."
Janusz Leon Wiśniewski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz