Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

niedziela, 29 listopada 2015

Nie wszystko złoto co się świeci

Dzisiejszy wpis nasunął się przypadkiem, w sumie jak większość ;)
Natknęłam się na wpis w internecie. Może dość banalny, mało wyszukany dla niektórych. Za mną chodzi cały dzień i pobudza do myślenia, nie tylko odnośnie tej konkretnej sytuacji...

Spotkanie na parkingu motocyklisty z małą dziewczynką. Rzucone "cześć" od dziecka i odpowiedź z uśmiechem od postawnego mężczyzny pokrytego tatuażami. Reakcja matki? Oburzenie i szybkie odciągnięcie córki, jakby, co najmniej, miało ją zaatakować stado wilków. Na "kontrę" nie trzeba było długo czekać. Ten list motocyklisty obiega w ostatnich dniach internet:

"Do rodziny z czerwonego SUVa, którą dzisiaj spotkałem, tak, jestem wielkim, ważącym 130 kilogramów facetem na motorze z mnóstwem tatuaży. Jestem też spawaczem, jestem głośny i lubię piwo, a do tego wyglądam tak, jakbym miał zjeść wasze dusze, jeśli na mnie krzywo spojrzycie. 
To, czego nie wiecie, to fakt, że od jedenastu lat jestem w szczęśliwym małżeństwie, moje dzieci nazywają mnie tatusiem, a moja matka jest ze mnie dumna i powtarza, że to szczęście mieć tak wspaniałego syna. 
Moi siostrzeńcy i siostrzenice zawsze są szczęśliwe, gdy widzą swojego kochanego wujaszka. 
A kiedy moja córka złamała rękę, płakałem bardziej niż ona. 
Czytam książki, pomagam ludziom, na swój sposób dziękuję weteranom wojennym, a nawet płakałem oglądając Armagedon. 
Także następnym razem, jak odpowiem Waszej małej córeczce cześć i uśmiechnę się do niej nie mówcie jej, żeby nie rozmawiała z tym brudnym motocyklistą. Pamiętajcie, że nawet jeśli te słowa mnie zabolą, to właśnie ja, ten brudny motocyklista, będzie pierwszą osobą, która wskoczy do płonącego domu, żeby uratować złotą rybkę należącą do zapłakanej dziewczynki tylko po to, by nie była smutna." L.P.

Jak często zdarza się ocenianie po wyglądzie, powierzchownie po kilku sekundach. Jak łatwo przychodzi negatywna ocena po rzuconym spojrzeniu. Idąc dalej tym tematem i to do czego zmierzam. Równie łatwo przychodzi niektórym oceniać kogoś po kolorze skóry, wyznaniu czy orientacji seksualnej. Po frywolnym zachowaniu, zbytniej pewności siebie czy zboczonych żartach. Tych przykładów jest masa. I już nie o nie chodzi, a o cały sens tego. 
Dlaczego tak łatwo przychodzi ocena kogoś kto jest po prostu inny niż my? Kto odbiega od jakiegoś stworzonego stereotypu, wyznaczniku normalności?
Tylko kto ustala ten wyznacznik? Czy każda inność ma być swego rodzaju nienormalnością? Kto i jakim prawem może to oceniać?

A w drugą stronę?



Skoro jest ocena zła, jest i dobra. Patrząc przez okno w niedzielę, piękny obrazek. Tłumnie ludzie do kościoła. Wystrojeni, przyszykowani, uśmiechnięci. Przykładni. A jacy są naprawdę? Dla rodziny, najbliższych, nawet i obcych? Po raz kolejny pytam, co jest wyznacznikiem? 

Czy wyznacznikiem jest ilość mszy "zaliczonych" w ciągu tygodnia czy gesty względem innych ludzi? Co daje zajęta ławka w pierwszym rzędzie? Aprobatę? Pochlebne spojrzenia? Ocena pozytywna przez "obserwujących"? Tak, może i to daje. Ale jaka jest prawda? 
Ta pierwsza ławka, 10 tyś. "zdrowasiek" wyklepanych pod publikę nie uczyni człowieka dobrym. Człowieka, który mijając na ulicy własnego wnuka, odwraca głowę udając, że go nie zna. Człowieka, który godzi się i bierze udział w krzywdzie drugiej osoby. Człowieka, który potrafi odrzucić, wymazać, wykreślić ze swojego życia kogoś, tylko dlatego, bo nie pasuje do jego przykładnego, idealnego schematu. Kogoś, kto nie jest niczemu winny i na to nie zasługuje...

Dlatego nie wygląd i pozory świadczą o tym jaki kto jest (pomylić się można w obu kierunkach), lecz to jakim się jest dla innych ludzi...

Pozdrawiam
PannaEM



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz