Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

sobota, 30 lipca 2016

Samotne rodzicielstwo to nie tylko podwójna miłość...

Wpis w podobnym klimacie już kiedyś przewinął się przez bloga, lecz zdecydowanie byłam z niego niezadowolona. Tak to czasem jest. Raz pisanie leci tak, że ciężko nadążyć z pisaniem, myśli same układają się pod palcami. A czasem mimo tematu, chęci i wiedzy co chce się przekazać, kiepsko to wychodzi. Coś nie styka. 
Dlatego dziś podejście nr 2.

Jeden z częściej poruszanych tematów w dzisiejszych czasach. Co raz mniej traktowany jak temat tabu. Co raz mniej wytykania palcami...
Tak, moi drodzy. Kiedyś samotne rodzicielstwo, zwłaszcza, panna z dzieckiem, nie było niczym, czym można by się chwalić. Nie mówiąc już o tym, by cokolwiek negatywnego mówić na ten temat.  Tak było kiedyś, lecz niestety i w tych czasach, nadal często można spotkać się z opiniami typu: "chciałaś to masz", "nie trzeba było ...", "nie zastanowiłaś się to teraz nie narzekaj". Nadal szykanowanie (jeśli oczywiście się pojawia) dotyczy w większości rodzica samotnego, a nie tego, który odszedł. Krytyka i krzywe spojrzenia kierowane są w stronę rodzica, który ponosi cały trud wychowania, a nie na tego, który z tego trudu się zwolnił.

Oczywiście są i plusy. Tak kochani. Są plusy samotnego wychowywania dzieci. Jak to się mówi: podwójna miłość, podwójna duma, podwójna satysfakcja z sukcesów wychowywania. Wszystko podwójnie, ponieważ mimo niepełnej rodziny, przekazuje się dziecku wartości, które wciela w życie. 

Ale dziś chcę poświęcić się tej drugiej stronie medalu. Tej trudniejszej...

Bo samotne rodzicielstwo to nie tylko podwójna miłość, duma i satysfakcja. To i podwójny obowiązek. Podwójny strach i podwójne obawy. Ba, nawet nie ujęłabym, że podwójne... To ogromna odpowiedzialność, której zmierzyć się nie da. To wielka i przytłaczająca świadomość tego, że zawieźć nie można. To świadomość, że te małe, wpatrzone w Ciebie oczy, pełne zaufania, liczą na Ciebie w każdej sytuacji. To świadomość małej rączki we własnej dłoni, należącej do małej istotki. Istotki, która wie, że jej nie puścisz, gdy będzie spadać. Gdzieś kiedyś znalazłam coś takiego:

"Synek idący z mamą:
- mamo, nie wezmę Cię za rękę, Ty mnie za nią trzymaj
- synku, a jaka to różnica?
- taka, że jakby się coś działo, przestraszę się i mogę puścić Twoją rękę. Ale, jeśli Ty mnie będziesz trzymać, wiem, że Ty mojej ręki na pewno nie puścisz"
- znalezione

Rodzicielstwo może być skarbem, ale i "przekleństwem". Umyślnie używam cudzysłowu. Wiele osób może to negatywnie odebrać. Lecz każdy kto jest rodzicem, nie tylko samotnym, wie o czym mówię. Każdy rodzic, który zmaga się z trudem wychowywania, dbania o dziecko, wie o czym mówię. Każdy rodzic, który nie śpiąc w nocy, czuwa nad chorym dzieckiem, wie o czym mówię. Każdy rodzic, który zna ogromne wyrzuty sumienia za swój podniesiony głos czasem, za brak cierpliwości, za reakcję, której nie planował, wie o czym mówię. A samotny rodzic zna to doskonale. 

Bo samotny rodzic to taki, który zdaje sobie sprawę, że jest sam. Zdaje sobie sprawę, że poza nim, nie ma nikogo. Zdaje sobie sprawę, że jest jedyną osobą, na którą ta mała istotka liczy. Zdaje sobie sprawę, że nieważne ile nocy nie przespał, nieważne ile sił mu zostało. Musi dać radę... 
Musi być bohaterem, który wygoni potwory spod łóżka, lekarzem, który przyklei plasterek na "ziaziu". Musi być encyklopedią, która odpowie na każde pytanie "a dlaczego" czy kucharzem, który przygotuje najlepsza jajecznicę na świecie.
Musi też mieć ramiona, jak skrzydła, na tyle duże, by ochronić nimi swoje dziecko.
Tych ról jest o wiele więcej. A w tym wszystkim wielka świadomość tego, by wszystkie te role wypełnić jak najlepiej...

Tylko, że rodzic, samotny czy też nie, jest tylko człowiekiem. Człowiekiem, który też ma prawo być zmęczony. Człowiekiem, którego cierpliwość nie raz wystawiana jest na próbę. Denerwują mnie... Nie, przepraszam, wku*wiają mnie teksty typu: "chciałaś/eś mieć dzieci to nie narzekaj", "jaki z Ciebie rodzic". Kuźwa. A czy nie narzekamy na pracę, losowe sytuacje czy cokolwiek innego? Czemu wtedy ktoś nie powie "więc po co pracujesz" albo "to czemu wpadłeś pod samochód"? Pokazałoby to irracjonalność słów ludzi, którzy wymawiają je bez zastanowienia.
Jest wiele sytuacji, z którymi musimy się zmierzyć. Planowane bądź nie. Które są ciężkie, na które czasem ponarzekamy czy czujemy, że mamy dość. Czujemy, że nie damy rady czy zawodzimy. A Nasza motywacja, zapał gdzieś umykają. Ale czy to czyni Nas gorszymi?
Czy to, że samotny rodzic mający na sobie podwójną odpowiedzialność i miewa dość, czyni z niego gorszego rodzica od innych? Czy rodzic, który kładąc dzieci do snu, usiądzie wieczorem w kuchni i odetchnie, jest złym rodzicem?
Jedyną "winą" samotnego rodzica może być jedynie to, że kiedyś, w przeszłości, zaufał nieodpowiedniej osobie. Jedyną winą jest to, że chciał kochać i być kochanym. A za tą winę do końca życia będą nieść swoje brzemię...
Brzemię odpowiedzialności, wielkiego strachu i świadomości, że jest jedynym, prawdziwym bohaterem własnego dziecka...
Lecz to nie może przeszkadzać, by ...


Dlatego też, mam jeszcze kilka słów. Drogi samotny rodzicu. Nigdy nie wątp w to jakim rodzicem jesteś. Mimo, że czasem masz do siebie pretensje czy wyrzuty sumienia. Za brak czasu poświęconego dziecku, za podniesiony głos...
Właśnie to pokazuje jakim rodzicem jesteś. Kochającym, dobrym i chcącym dla własnego dziecka jak najlepiej. Wyrzutów sumienia nie mają tylko ludzie, którzy nie znają takiego uczucia jak miłość rodzicielska...
Każdego dnia przychodzi Nam zmagać się z trudami życia, a to co pokazujemy dzieciom i czego ich uczymy, zaowocuje w przyszłości. Nasze dziękuję, przepraszam, żałuję i kocham, nigdy nie będzie docenione przez nikogo tak mocno, jak przez Nasze dzieci...

"Dzieci są wiosną rodziny i społeczeństwa, nadzieją, która ciągle kwitnie, przyszłością, która bez przerwy się otwiera."
- Jan Paweł II

Pozdrawiam
PannaEM



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz