Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

niedziela, 2 grudnia 2012

Zwątpienie

Temat może niezbyt pozytywny, ale jednak tak zacznę. A mianowicie udało mi się dzięki Wam "dobić" do tego 1000-ca wejść na mojego bloga. Dla niektórych pewnie to śmieszne, że cieszę się z takiej błahostki, a jednak :) To taki mój mały sukcesik, jeden z niewielu ostatnio, więc może dlatego tak mnie zadowala. Bo z takich małych osiągnięć powinniśmy się cieszyć, ważnych dla nas. Dlatego dziękuję Wam bardzo za poświęcony czas na odwiedziny, czytanie moich postów, na dodawanie komentarzy :) Zwłaszcza Tobie Aniu, bo widzę, że śledzisz moje wpisy, komentujesz, a właśnie na tym mi zależy. Na pewno chciałabym, by było tego więcej heh, trzeba stawiać sobie poprzeczkę wyżej ;) i mam nadzieję, że z czasem to mi się uda. 
Mam również nadzieję na to, że może kiedyś zostanie to docenione w jakiś inny sposób... ;) Nie ukrywam, pisanie daje mi poniekąd rodzaj ukojenia, zadowolenia, satysfakcji, że jestem w stanie ubrać w słowa pewne myśli, spostrzeżenia. Opisywać doświadczenia, obserwacje. Ostatnio robiłam notatki z bloga, by mieć zarys tego, o czym piszę, co zawieram w swoich postach i dokładnie od początku do końca go przejrzałam. Zauważyłam, że w jakiś sposób zrobiłam postęp w pisaniu, doborze słów. Myślę, że rozwijam się powoli w tym kierunku i stwierdzam, że zaczynam odczuwać potrzebę robienia tego nadal, nawet powiedziałabym, że w bardziej zaawansowany sposób. Może dostanę kiedyś jakąś propozycję z tym związaną ;P Byłoby to dla mnie sporym wyzwaniem, sprawdzianem i szczerze mówiąc chciałabym spróbować własnych sił. Takie jedno z moich marzeń, które w ostatnim czasie udaje mi się sprecyzować. Kiedyś nie umiałam tego. Nie wiedziałam co tak naprawdę chcę robić. Wciąż szukałam. Owszem miałam swoje zainteresowania, rzeczy, które lubiłam, które mnie pociągały, ale jednak, gdy ktoś pytał o moje marzenia, nie potrafiłam jednoznacznie ich określić. Więc jak można dążyć do ich spełnienia? Teraz powoli odkrywam, nazywam rzeczy po imieniu. Tak więc czas pokaże czy i w jaki sposób uda mi się to rozwinąć :)
Oczywiście, jak zwykle, jest jakieś ale ... Tak, dziś, temat postu ehh. Pisanie, ok, nowa pasja, a co z drugą, też ważną dla mnie? Niestety przychodzi moment zwątpienia. Czy przypadkiem nie dać sobie z nią spokoju, odpuścić... Tu znów po części będzie troszkę faktów z mojego życia. A mianowicie kompozycje, które tworzę. Tak, pracując jakiś czas w kwiaciarni można powiedzieć, że odkryłam w sobie duszę artystki heh ;) Wykonuję jakieś tam dzieła z kwiatów sztucznych, dodatków (obok wpisów po prawej stronie jest pokaz slajdów z moimi pracami). Próbuję się w tym rozwijać. Robić rzeczy nietypowe, oryginalne. Podoba mi się w tym to, że wymyślam coś w głowie i po prostu mogę swoim pomysłom nadać kształt, formę :) Uwielbiam to robić. Na wszelakie sposoby próbuję uczynić to głównym zawodowym celem w życiu. Ale ciężko. Niestety nie jest to takie proste, jak kiedyś mi się wydawało. Bo de facto nie wystarczy kupić co potrzeba i robić, dochodzi o wiele więcej problemów z tym związanych. Pieniądze na materiały, poszukiwanie zbytu na nie, konkurencja, nie mówiąc już o otwarciu jakiegoś swojego biznesu. Pomysł na to wszystko może i jest, i szczerze mówiąc niegłupi. Gorzej to wcielić w życie. Ryzyko :/ Zwłaszcza biorąc pod uwagę dwie takie małe mordki do wyżywienia, nie można sobie pozwolić na potknięcia, na ryzyko zainwestowania i utraty kapitału. I tu jest ból, i tu pojawia się to zwątpienie czy aby na pewno jest sens w tym. Czy to nie jest tylko takie hobby, które większej przyszłości nie ma :( A ja do tej pory pokładałam w tym wielkie nadzieje ... Bo chyba każdy chciałby robić to co uwielbia i czerpać z tego nie tylko przyjemność, ale również i zysk, otrzymać dzięki temu stabilizację finansową... I niestety to wszystko wpływa tak, że straciłam wenę, pomysły, których kiedyś była masa, gdzieś się ulotniły, przysłoniła je rzeczywistość, obowiązki, brak czasu, problemy. Zatrzymałam się, nie wiedząc gdzie znaleźć natchnienie ...



No właśnie, otóż to. Nikt nie da nam gwarancji, że nasze marzenia uda się spełnić. I jak mieć wiarę w to, że dążenie do nich ma sens, ma przyszłość...
I tu pojawia się drugi aspekt tematu. Wciąż zwątpienie. Czemu? Może brak tej drugiej osoby, która wsparłaby, dodałaby siły, wiary, otuchy. Dzięki której te marzenia wydawałyby się bardziej realne do spełnienia, dzięki której, nie balibyśmy się zaryzykować, dzięki której mielibyśmy siłę, by walczyć o wszystko co przynosi nam radość i satysfakcję, mielibyśmy wsparcie w swoich wzlotach i upadkach, ale byłoby dla kogo wstać i iść dalej... I tak się czeka na tą osobę, na to, że ktoś jednak da nam tą siłę napędową do życia, tworzenia, rozwijania się, ale ...



Ehh no właśnie. Najciekawsze w tym jest to, że ja już doszłam do tego wszystkiego. Do tego co chciałabym robić, do tego jak chciałabym żyć, do tego w jaki sposób i gdzie szukać tej siły napędowej. Najciekawsze jest to, że wiem już jaka chciałabym być, jaka potrafiłabym być. Mogłabym napisać scenariusz swojego życia na najbliższe 10 lat (co poniekąd wkurzało pewne osoby). Ale jednak brakuje tej siły napędowej, a co najgorsze zwątpienie dzisiejsze właśnie jej dotyczy... Że nie jest już w moim zasięgu. Że czekam na to, ale jednak głos w środku podpowiada, że się nie doczekam. Ale kurde wciąż czekam. Dlaczego? Dlaczego sobie nie odpuszczam? Bo niestety wiem, że nic i nikt nie doda mi takiej siły, jaką kiedyś poczułam, choć przez krótki moment... Więc po raz kolejny stoję na rozdrożu bojąc się ruszyć, bojąc się całkowicie utracić coś i bojąc się coś osiągnąć. Boję się, że nie uda mi się zrealizować tego co zamierzam, tylko dlatego, że sama nie mam na tyle siły, a to na co wciąż czekam i o co walczę nie jest już moje i poza moim zasięgiem...

"Serce obawia się cierpień [...]. Powiedz mu, że strach przed cierpieniem jest straszniejszy niż samo cierpienie. I że żadne serce nie cierpiało nigdy, gdy sięgało po swoje marzenia."
Paulo Coelho

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz