Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

niedziela, 19 sierpnia 2012

Przetrwanie czy walka

Znów chwila przerwy w pisaniu. Miałam dążyć do wewnętrznego spokoju, wyciszenia... No tak, miałam. Taki był plan, zamierzenia... A życie pisze inne scenariusze. Pojawiają się sytuacje, na które nie mamy wpływu. Zamiast upragnionego spokoju, problemy przyciągają kolejne. Mówią, że nieszczęścia chodzą parami. W moim przypadku to już raczej stadami O.O Tak, brzmi to może dość komicznie, niestety tak to nie wygląda i do śmiechu nie jest. Bo jak się sypie, tak już wszystko po kolei, jak spadająca lawina niszcząca wszystko na swojej drodze i ciągnąca na sam dół... I teraz pytanie, walczyć czy po prostu próbować przetrwać...


No właśnie. A może to wszystko nie jest warte smutków, zamartwiania się. Może warto by było spróbować olać i iść dalej... Może i warto. Tylko czy każdy tak potrafi? Akurat dziś rozmawiałam z kimś na ten temat. Są ludzie, którzy potrafią tak ot tak, nie przejmować się, "co będzie to będzie"... Ja od pewnego czasu próbuję takiego nastawienia. Owszem w drobnych sprawach może czasem się uda, lecz jednak przy większych problemach nie jestem w stanie przejść na "luzaka" obok problemu i czekać aż sam się rozwiąże bądź (daj Boże) zniknie. Nie wiem czym to jest spowodowane. Może jakąś większą wrażliwością, emocjonalnością czy wrodzonym umartwianiem się heh :/ Albo po prostu, jak to już pisałam w którymś z moich postów, jestem typem, który analizuje wszystkie opcje, doszukuje się tysiąca rozwiązań, by znaleźć to właściwe. Niestety jest to dość czasochłonne jak i chwilami dołujące, gdyż przed znalezieniem odpowiedniego rozwiązania przechodzę przez wiele stadiów tak i radości jak i wielkich smutków.
I znów powracam do pytania z tematu. Przetrwanie czy walka. Tak, dobre pytanie. Starać się przetrwać, czekać aż niektóre problemy z czasem stracą na sile, niektóre może los za nas rozwiąże (bo i tak bywa) czy próbować walczyć, brać się kolejno za każdą męczącą nas sprawę. Stawiać kolejne kroki nie oglądając się, nie patrząc po nogi. Nie czekając aż przepaść zrodzona z tych wszystkich problemów urośnie do takich rozmiarów, że nie będziemy w stanie jej przeskoczyć...



Tak więc, jak zawsze, pisząc posta dochodzę do kolejnych wniosków. Było postawione pytanie, pojawia się i odpowiedź.

"Do wszystkiego, co czynisz, potrzeba Ci odwagi. Jakikolwiek kurs obierzesz, zawsze znajdzie się ktoś, kto Ci powie, że idziesz w złym kierunku. Zawsze pojawi się pokusa myślenia, że Twoi krytycy mają rację. By nakreślić kurs działania i zrealizować go do końca, potrzeba Ci odwagi żołnierza. Również czas pokoju posiada swe zwycięstwa, ale mogą ich zakosztować tylko ludzie odważni"
Ralph Waldo Emerson



...
No tak, dzisiejszy post znów w klimacie dość przykrym? Dołującym? Niestety, jak na razie problemy biorą górę... Choć, gdzieś tam, powoli, szykuje się bardziej weselszy temat. Lecz jak na razie nie jestem jeszcze do końca go pewna. Mam nadzieję, że czas i los będą dla mnie łaskawe i będę mogła go rozwinąć z uśmiechem na twarzy ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz