Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

piątek, 11 stycznia 2013

Dojść do ładu z uczuciami

Achh, rozszalałam się z tymi wpisami heh. Jakoś tak przypływ myśli, pomysłów i nawet zgrabnie wychodzi mi nazwanie ich, układanie w głowie. Ale tak, postanowiłam ostro wziąć się za tą swoją listę. Parę spraw zaznaczyłam *, jak napisałam są one priorytetowe. I dziś o jednej z nich chcę napisać, by zacząć wcielać ją w życie. Tak jak w tytule postu, dojść do ładu z uczuciami. Ehh, gdyby to było takie proste, jak pisanie o tym. Ale jednak u mnie napisanie o czymś to już część sukcesu. Hmm, przez ostatni rok "uczepiona" byłam pewnych myśli, żyłam pewnymi nadziejami, uczuciami. Zamiast starać się uporać z nimi, ja je gdzieś tam w środku pielęgnowałam, nie pozwalając im gasnąć, ranom zagoić się i zabliźnić. Stety bądź niestety czekałam z nadzieją, że jednak coś się zmieni. Owszem zmieniło się, wiele się zmieniło przez ten ostatni rok, lecz nie tak, jakbym tego chciała, oczekiwała. I w tym temacie jedynie doszłam do wniosku, że pora powiedzieć dość, pora pewne uczucia z siebie wyrzucić, pozwolić im zgasnąć, a nawet pomóc im trochę w tym. Myślę, że one mimo wszystko, w jakiś sposób zostaną gdzieś głęboko we mnie, były i są dość silne, wyplewienie ich graniczy z cudem. I gdzieś tam, czasem, coś w środku zakuje nie raz. Ale jednak są bezsensowne. Coś co nie jest odwzajemnione zawsze będzie bezsensem. Dlatego pracuję nad schowaniem ich, na samym dnie, gdzieś, skąd nie będą mogły się wydostać na nowo, by nie mogły znów mnie hamować, dawać sobą manipulować, brać na litość, sentyment. Z nowym rokiem nie mogę sobie na to pozwolić. One muszą odejść, a ja muszę zacząć żyć. Z nowym scenariuszem, nowymi odczuciami, nowymi ludźmi. A do tego potrzebne jest mi również nauczenie się mówić NIE, czyli kolejny punkt na mojej liście. Przez długi czas moje uczucia pozostawały żywe, dlatego, że właśnie nie potrafiłam odmówić, nie potrafiłam zaprzeczyć, ponieważ w środku była to moja głęboko ukryta potrzeba. Tak więc godziłam się na pewne sytuacje, zachowania, tylko dlatego, by do końca nie utracić resztek tego, co kiedyś miałam i czułam. Niestety muszę przyznać, że dodatkowo ktoś to właśnie wykorzystywał. Tą moją słabość względem niego, mój sentyment, tęsknotę, ukrytą miłość. Czy mam żal? Nie, nie mam. Jednak czerpałam z tych sytuacji pozytywne emocje, odczucia, oswajałam się z tą całą sytuacją, która teraz nadeszła. Można powiedzieć, że w jakiś sposób mi to pomogło. Utraciłam coś w jednym momencie, nie umiałam sobie poradzić z tą stratą, ale te sporadyczne sytuacje, powroty uczuć pomogły mi zaakceptować obecny stan rzeczy. Odchodziło to powoli. Próbowałam walczyć na wszystkie możliwe sposoby, ale w pewnym momencie powoli zaczęłam pozwalać mu odchodzić. Na chwilę obecną jestem gotowa wypuścić już to całkowicie z dłoni, z serca, umysłu, choć rok temu nie wyobrażałam sobie tego. Myślałam, że jest to coś wyjątkowego, i że pogodzenie się ze stratą równa się temu, że jednak nie jest to takie piękne i wyjątkowe jak sądziłam. Myliłam się. Pozwalam temu odejść całkowicie właśnie dlatego, że było to dla mnie wspaniałe przeżycie, pozostaną mi piękne wspomnienia. Przyszedł czas na pogodzenie się z tym, że pewne rzeczy musza odejść, a próba zatrzymania tego nie ma najmniejszego sensu. Już kiedyś chyba o tym pisałam, lecz wtedy jedynie wmawiałam sobie to, że tak chcę. Było to za wcześnie, pod wpływem emocji, chwili. Dziś piszę o tym świadomie. Przyznaję, malutka łezka kręci się w oku na wspomnienie o tych cudownych chwilach jakie przeżyłam, o uczuciu jedynym w swoim rodzaju. Pięknym, głębokim, może i trochę szalonym, gdyż w pewnym momencie byłam w stanie poświęcić wszystko dla tego uczucia. I szkoda mi, że muszę z tego zrezygnować już całkowicie. Ale jednak, tu i teraz, odbieram swoje serce, które kiedyś ktoś mi skradł, które już jakiś czas temu, ktoś wyciągnął na swojej dłoni, oddając mi je, a ja nie chciałam tego dostrzegać. Chciałam, by wciąż je trzymał, wciąż je miał, mając nadzieję, że zmieni zdanie, cofnie tą wyciągnięta z nim dłoń. Lecz nie cofnął. Nie pozostaje mi nic innego jak wziąć je z powrotem, posklejać w końcu, pobudzić na nowo do bicia i zacząć żyć. Wypełnić w nim pustki, jakie ktoś pozostawił i nauczyć się żyć, bez niego ...




"Odjechał, nie wiedząc, że jest dla niej wszystkim. Ona żyła, kochała i cierpiała dla Niego, lecz w końcu zrozumiała, że może żyć bez Niego"
Anonim

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz