Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Odkrycie prawdy

Tak, miał być nowy wpis. Tylko jak ogarnąć myśli... Dziś nie będzie odnośnie postanowień noworocznych ani wcielaniu w życie celów z mojej listy. Choć poniekąd dotyczy to poprzedniego postu o dochodzeniu do ładu w własnymi uczuciami, konsekwencji i nauczeniu się mówić NIE. Otóż na chwilę obecną myślę, że będzie to łatwiejsze niż sądziłam. W szczegóły nie chcę się wdawać. Chcę napisać raczej o odczuciach i emocjach, które w tej chwili mną targają. 
Fakt, nie jest to miłe zdać sobie sprawę z pewnych rzeczy. Zdać sobie sprawę jak wiele kłamstw mnie otaczało i wciąż otacza. Choćby jeden z wpisów, zanotowany jako strona "List do ...". Już samo czytanie tego napawa mnie złością. Było to napisane przeze mnie bardzo szczerze, zwrócone w kierunku pewnej osoby i w tym momencie chyba powinnam to całkowicie usunąć. Dlaczego? Ponieważ okazuje się, że wszystko co jest tam zawarte, wszystkie odczucia, domysły, próba zrozumienia, otwarcia się, oparta jest na kłamstwie. Nie, nie moim. Ja przedstawiłam tam szczere swoje odczucia, wahania, obserwacje. Dlatego jednak ten wpis pozostanie i tylko i wyłącznie z tego powodu, że byłam ( i zawsze jestem) szczera w opisywaniu swoich emocji. A dlaczego ogarnia mnie złość? Bo po raz kolejny zostałam wprowadzona w błąd. Po raz kolejny ktoś zabawił się moimi uczuciami, moją wrażliwością. Tyle czasu wyciągałam dłoń, próbowałam zrozumieć, starałam się... Okazało się, że moje próby pomocy były oparte na ściemie i kłamstwach, na pogrywaniu, grze aktorskiej kogoś, kto, nie wiem, czerpał satysfakcję z mojego zaangażowania? Śmiał się za moimi plecami opowiadając coraz to nowsze "bajeczki" i przyglądał się tylko, gdy ja miotałam się, biłam z myślami co wypada, a co nie, by nie krzywdzić, nie ranić, nie robić problemów. Przykre to. Przykre, że istnieją tacy ludzie. Przykre, że udaje im się wzbudzić zaufanie, litość, miłość, a oni to perfidnie wykorzystują. Dziwi mnie tylko jedno. Jak można tak bez skrupułów postępować i być przekonanym, że to na jaw nie wyjdzie. A co gorsza, że ujdzie na sucho. I co, sprzeda kolejną "bajkę" i tak w nieskończoność? Nie, tak się nie da. Przychodzi taki moment przekroczenia granicy. Granicy wrażliwości, sentymentu. Gdy człowiekowi spadają klapki z oczu, zaczyna łączyć fakty i poznaje całą prawdę. Od początku do końca...
Postanowiłam włączyć w tego posta parę zdań, szczerych zdań z maila, którego wczoraj wysłałam do przyjaciółki. Musiałam się wygadać, wyrzucić z siebie wszystkie frustracje, gdy wczoraj odkryłam prawdę. Targały mną wszystkie możliwe złe uczucia. Dotarły do mnie moja głupota i naiwność. To, że dałam się tak podejść, wykorzystać. "Boli, gdy wiesz, że byłaś zabawką w rękach kogoś, z kim planowałaś ułożyć sobie życie, kogoś kogo kochałaś ponad wszystko i potrafiłaś wybaczyć wiele. O kogo walczyłaś do samego końca. Ciężko, bardzo ciężko mi to przełknąć. Teraz wiem, że żyłam w jakiejś bańce złudzeń, ukrytych pragnień, byłam z kimś kto nie istnieje, a mój związek, po którym chciałam zachować dobre wspomnienia okazał się złudny, nieszczery i nieprawdziwy. I jak teraz żyć, jak teraz patrzeć na "W" widząc Jego w tym małym ciałku. Modląc się, by podobieństwo do ojca skończyło się na wyglądzie... Nawet nie jestem w stanie rozpłakać się w tej chwili, może by mi ulżyło, choć trochę. Mój umysł przyjął do wiadomości te wszystkie informacje, ale jeszcze nie jest chyba w stanie zareagować na nie jak powinien. Dopiero dziś, dopiero w tej chwili poczułam się pusta w środku, wypluta, całkowicie zmiażdżona. Oszukana, zdradzona, wykorzystana na wszystkie możliwe sposoby. Bez możliwości zaufania jeszcze kiedykolwiek komuś..."
Tak, tak właśnie wczoraj się czułam. Było i jest to wszystko ciężkie do pogryzienia i przełknięcia. Ale są tego plusy. Dojście do ładu teraz będzie o wiele prostsze, załatwienie pewnych spraw również, bo nie będzie się już opierać na sentymentach. Dziś czuję jakby coś ciężkiego spadło z mojego serca, uwolniło mnie. Trudna to wiedza do ogarnięcia, lecz powoli zaczynam czuć się wolna. Wreszcie wolna od toksycznych uczuć, choć głębokich. Jak napisałam w którymś z postów, te uczucia, wspomnienia niektóre zachowam, ale tylko uczucia, o osobie, do której były one skierowane wolę już zapomnieć.
Tak więc jak widać, ten nowy rok niesie mi zmiany, wielkie zmiany w życiu i co najlepsze, nadal mało ich wprowadziłam. Dzieją się one same, bez mojej większej ingerencji. Po prostu z każdym dniem życie ukazuje mi coś nowego, co popycha mnie na przód, podsuwa coraz to łatwiejsze decyzje. Moje obawy jedna za drugą zostają rozwiewane (choć w niemiły sposób, ale jednak) i każdy mój krok jest krokiem na przód. Jakby jakaś niewidzialna dłoń trzymała mnie i lekko ciągnęła do przodu, odsuwała kolejne ciemne chmury, podtrzymywała, bym nie upadła i prowadziła mnie w kierunku (nie napiszę światła, bo może być to dziwnie odebrane:P) błękitnego nieba, ku wielkim zmianom w moim życiu...



Pozdrawiam.
PannaEm

2 komentarze:

  1. Oliwa jest sprawiedliwa... Pamietaj...:)

    OdpowiedzUsuń
  2. I szczerze mówiąc Aniu na to liczę, że jednak sprawiedliwość jakaś istnieje na tym świecie, a karma do nas wraca ...

    OdpowiedzUsuń