Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

czwartek, 21 czerwca 2012

Niepewność. (26.10.2011)

Od wczoraj ciężko mi ogarnąć myśli, mam mętlik w głowie. Cele, które sobie postawiłam są jasne, wiem do czego chce dążyć. Troszkę gorzej rysuje się droga do tego. Jak robić, by było dobrze? Jaki obrać kierunek? Ktoś mi ostatnio powiedział, że za dużo myślę, zdecydowanie za dużo, ponieważ doszukuję się przez to negatywów i zadręczam się nimi. Zamiast skupić się na dobrych stronach, ja rozkminiam nad tymi złymi, piszę różne scenariusze, przedstawiam sobie wszystkie opcje i wszystkie biorę pod uwagę. Czy to źle? Wychodzi na to, że po części tak, ze nie jestem w stanie rozwijać pozytywnego toku myślenia. Tak to wygląda z boku, a z mojej strony? Przedstawiając sobie wszystkie opcje, tak te dobre jak i te złe, w jakiś sposób przygotowuję się na to co może pójść nie tak. Nie ma tego niemiłego zaskoczenia, gdy coś nie wyjdzie, gdy coś się skomplikuje. Złe rzeczy aż tak mnie nie dotykają, ponieważ jestem na nie przygotowana. Ale... Oczywiście, jak zawsze ale. Tak postępując trwam tylko i wyłącznie w jednym stanie. Nie ma owszem rozczarowań, większych smutków, ale również radości. Tak bardzo obawiam się tych negatywnych rzeczy, i tu paradoks, że sama do nich w ten sposób dążę. Owszem stawiam im czoła, ale na własne życzenie. Może i nie cofam się, może powoli idę do przodu, lecz bardzo, ale to bardzo powoli, a przy tym nie potrafię cieszyć się z tego co osiągam. Tyle razy sobie powtarzam, że trzeba brać się za życie, dążyć do realizacji swoich zamierzeń, do spełniania marzeń. Tyle jest tu postów na ten temat. I co? Paplanina ;] Niestety. Za dużo gadam, za dużo myślę, a gorzej z czynami :/ Za bardzo chcę się przygotować na wszystko i pojawia się wtedy coraz więcej komplikacji i niepewności. Więc siedzę i rozkminiam, a może tak, a może tak i nadal stoję w miejscu z coraz to większymi obawami. Coraz częściej łapię się na tym, że nie ryzykuję, chłodno kalkuluję, zamiast czasem po prostu pójść na żywioł. Tak często wystarczy nam jedynie sięgnąć po to co daje nam życie, a nie potrafimy tego zrobić, bo zastanawiamy się "a co wtedy, co jeśli coś się popsuje?" i już wtedy przygotowujemy naszą obronę na rozczarowanie. Tak na zaś. I komplikacje stają się nieuniknione. Czasem człowiek, gdy o czymś zbyt dużo myśli, za bardzo się czegoś boi, tym bardziej swoim zachowaniem do tego dąży :/ Może też wiąże się to z tym, o czym kiedyś pisałam. Człowiek długo był sam, radził sobie jakoś. Może nie szedł do przodu, ale "wyrobił" sobie jakiś sposób na przetrwanie. Sam bał się cokolwiek zmieniać, bo to trudne, więc po prostu wegetował. A teraz, gdy pojawiły się szanse, możliwości, wyciągnięta dłoń w naszym kierunku niosąca pomoc, nie potrafimy jej uchwycić. Przychodzi moment zastanowienia "a co tak naprawdę możemy dać od siebie, skoro przez ostatnie lata sami dla siebie nic nie byliśmy w stanie zrobić". Niektórym ludziom ciężko przychodzi przyjmowanie pomocy, nawet jeśli oferuje ją najbliższa osoba. Czemu? Duma? Ego? Obawa przed tym, że nie będziemy potrafili dać odczuć drugiej osobie naszej wdzięczności, że nie mając żadnych możliwości, będziemy czuć się jakbyśmy tylko brali, a to co chcemy dać od siebie, zawsze będzie za mało... Nie będzie to adekwatne do tego co otrzymujemy...

"- Nie ma łatwych decyzji - powiedział. - Poważna decyzja to zawsze wybór, szamotanina z samym sobą, chirurgia sumienia. Człowiek spełnia się w decyzjach. Wszystkiego nie przewidzisz. Trzeba wejrzeć w siebie i odrzucić to, na co nie może być zgody. Pozostanie niepewność. Kiedy coś postanowisz, stłumisz ją w sobie, zapiszesz wyłącznie na własny rachunek. Osądzą cię po rezultatach. Nikt nie zapyta o intencje."
Aleksander Minkowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz