Łączna liczba wyświetleń

O blogu

Witam Cię. Weź filiżankę kawy, kubek herbaty i usiądź wygodnie. Pozdrawiam. Panna Em

czwartek, 21 czerwca 2012

Rozstanie: przemyślana decyzja czy ucieczka. (28.12.2011)

Zacznę jak zwykle ;) Godzina 08:54, popijam delikatną kawę z mlekiem. Ograniczyłam, ale jednak organizm czasem się domaga ;) Wiele pytań krąży w mojej głowie na podany wyżej temat. Skąd te pytajniki, to już akurat mało istotne w moim wpisie, a może bardzo istotne... Może jest teraz taki jakiś czas kryzysów w związkach, małżeństwach, z różnych stron mnie to otacza i postanowiłam sama przed sobą zadać kilka pytań, by móc to w jakiś sposób zrozumieć...
Patrzę na ludzi w koło, obserwuję i zastanawia mnie jedna rzecz, no może nie jedna heh, bo w mojej głowie zawsze kłębi się tysiąc myśli na minutę, ale co mnie najbardziej gnębi w tym momencie. Widzę tych ludzi, starszych i młodszych, i zastanawiam się skąd bierze się taka różnica, jeśli chodzi o trwałość związków. Różnica pokoleń? Inne rodzaje problemów? Słabsza miłość, psychika ludzka? A może zbyt małe zaangażowanie... Nie znam statystyk, jeśli chodzi o rozstania czy rozwody, widzę jedynie w otoczeniu ludzi, których spotykałam na swojej drodze, ile mniej było tego jeszcze minimum 15, 20 lat wstecz. Małżeństwa trwające po 50 lat, ludzie wspierający się przez całe życie, wzrusza mnie widok pary staruszków trzymających się za ręce na ulicy. Fakt, mało jest takich obrazków, zwykle jest to widok dwojga ludzi obok siebie, ale jednak są razem od lat. Znoszą przeciwności losu, wychowują wspólnie dzieci, po prostu są razem mimo wszystko. Czasem po latach jest to już tylko przyzwyczajenie, ot co, po prostu wspólne życie... ale jednak wspólne... A teraz? Heh no właśnie jak to teraz wygląda. Znów patrzę, obserwuję. Ludzie po 2, 5, 10 latach związków rozchodzą się, małżeństwa kończą się czasem raptem po pół roku od ślubu. Skąd to się bierze? Dlaczego teraz to wszystko jest takie kruche, tak łatwo się rozpada, tak łatwo ludziom przychodzi przekreślenie tych wspólnych chwil spędzonych razem. Łatwiej się rozstać niż próbować znaleźć kompromis, wspólnie rozwiązać problem, zawalczyć. Zbyt łatwo teraz przychodzi przekreślenie uczuć tylko po to, by się nie starać, by mieć "święty spokój", nie ta/ten, będzie inna/y... Więc jaka przyszłość nas czeka? Wciąż w pogoni za szczęściem, za miłością, szukaniu własnej drogi. Spotykamy kogoś, kogo kochamy i próbujemy owszem, ale gdy tylko potrzeba w tym więcej naszego zaangażowania, więcej pracy, uciekamy, bo "to nie ma sensu". To co ma sens, pytam się, jak nie uczucia i pielęgnowanie ich, jak staranie się, by nie zblakły. Co w związku ma sens, jak nie miłość, zaufanie i szczerość. Nikt nie poda nam na tacy idealnego i trwałego związku, idealnej miłości, w której brak kłótni i nieporozumień. To właśnie od nas zależy jak trwałe będzie to co łączy dwoje ludzi, czy skończy się to tylko po wykorzystaniu pierwszych, pięknych, wspólnych przeżyć, a gdy przyjdą problemy odpuścimy sobie.


 Czy to jest dążenie do trwałego szczęścia u boku bliskiej osoby? 
Czy nie powinno nam zależeć na tym, by pokonywać przeciwności wspólnie? To powinno dawać nam satysfakcję i siłę, umacniać związek i uczucie łączące dwoje ludzi...


"Rozstanie boli tak bardzo dlatego, że nasze dusze stanowią jedno. Może zawsze tak było i może na zawsze tak pozostanie. Może przed tym wcieleniem żyliśmy po tysiąc razy i w każdym życiu siebie odnajdowaliśmy. I może za każdym razem z tego samego powodu nas rozdzielano. Co oznaczałoby, że dzisiejsze pożegnanie równa się pożegnaniu sprzed dziesięciu tysięcy lat i stanowi preludium przyszłego pożegnania."
Nicholas Sparks

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz